*12*

764 31 0
                                    

Czekaliśmy we trójkę na mamę. Byliśmy na lotnisku już prawie godzinę, bo oczywiście pojawiły się jakieś opóźnienia... W jednym ręku trzymałam karton z napisem 'WITAJ W DOMU MAMO!!!', a w drugim dłoń mojego chłopaka, Marka. Majka stała obok i rozmawiała przez telefon. Sądząc po czułych słówkach, które co chwilę wylatywały z jej ust, rozmawiała z Benedyktem, swoim narzeczonym. Jak na mój gust, trochę wczesny wiek na męża, ale to Maja. Była taka od kiedy się poznałyśmy.

- Patrzcie, mama idzie! - zawołałam do swoich przyjaciół.
- Chodźmy się przywitać - stwierdziła Majka. Miała dobry kontakt z moją rodzicielką. Bardzo się polubiły, więc tęskniła za nią tak samo jak ja.
Podniosłam wyżej karton, tak żeby mama mogła go zauważyć. Kiedy się to stało, od razu się uśmiechnęła i podbiegła do nas ciągnąć za sobą ogromną walizkę.
- Cześć kochani! Ale się za wami stęskniłam, nie macie pojęcia! - powiedziała i obdarzyła każdego po kolei soczystym buziakiem w policzek.
- Też się steskniliśmy, ciociu - powiedział Mark - ale teraz chodźmy już stąd, bo chyba wszyscy jesteśmy zmęczeni.
- Tak, to prawda. Idziemy - powiedziałam.
- Poczekajcie tu chwilę. Muszę się jeszcze z kimś pożegnać - poinformowała nas mama.
Odeszła na chwilę od nas i przytuliła jakiegoś faceta. Był chyba mniej więcej w jej wieku. Czyżby mama kogoś sobie znalazła?!
- Ciociu, opowiadaj! Kim jest ten przystojniak? - spytała Majka, gdy tylko moja mama wróciła do nas. Była rozanielona i cały czas się uśmiechała.
- Ano, poznałam go w samolocie. Siedział obok mnie. A że mieliśmy całe siedem godzin na rozmowę, to cały lot nie robiliśmy nic innego - zaśmiała się. - Mieszka w Warszawie, całkiem niedaleko nas. Jest dwa lata starszy ode mnie. Przystojny, jak z resztą sami widzieliście... Ma małego synka z poprzedniego małżeństwa.
Nagle Marek przerwał jej tę wyliczankę.
- Jak to z poprzedniego małżeństwa? Był żonaty?!
- No tak. Ale ona okazała się być alkoholiczką i sąd zabrał jej prawo do dziecka, a Clarckowi dał rozwód.
- Nazywa się Clarck? Mmm brzmi seksownie - odezwała się Maja.
Ach... Ona zawsze to samo...
***
Po zjedzeniu przyrządzonego przeze mnie obiadu Majka poszła do domu, mama spać, a ja i Marek postanowiliśmy wybrać się na spacer wzdłuż Wisły.
- Wiesz co? - zagadnął mnie Marek, kiedy znaleźliśmy się na jednej z małych plażyczek.
- Hm?
- Właśnie zorientowałem się, że za równo trzy miesiące mija rok, od kiedy jesteśmy parą... - powiedział z rozmarzonym wzrokiem.
- Wiem kochanie, już coś dla ciebie szykuję - uśmiechnęłam się ciepło i złapałam go za rękę.
- Serio? Ja też coś tworzę dla ciebie - uścisnął moją dłoń.
Nagle Marek zaczął mnie łaskotać. Nie wiem dlaczego, ale zaczął... Zaczęłam się śmiać, piszczeć, bić go i kopać, jednak niewiele to dało... Marek jest milion razy silniejszy niż ja, więc w sumie nie miałam po co się męczyć...
- Marek...! Marek przestań!!!
W końcu tracąc równowagę upadłam na ciepły piasek. Na całe szczęście mój chłopak jest ratownikiem i ma refleks, więc uchronił moją głowę od niezbyt przyjemnego spotkania z twardą ziemią.
- Tak bardzo bym chciała żebyś został ze mną na zawsze... - powiedziałam spokojnie przytulając się do jego umięśnionego torsu.
- Ja też kochanie. Ale już nie długo, zobaczysz - uśmiechnął się tajemniczo.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Od rana zachowywał się dosyć dziwnie, ale postanowiłam nie psuć nam pięknego popołudnia i nie drążyć tematu.
----------
Nasza kochana Maryczka powiedziała mi, że to jest dobry moment na skończenie rozdziału :D
No to kończę! :3
Tosia, masz swojego Benedykta :*

NOWA ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz