*21*

585 22 1
                                    

To była cudowna noc.

Spaliśmy razem cały czas przytuleni do siebie. Nadal nie mogę uwierzyć, że mam narzeczonego!

Kocham go bardzo. Teraz już nie wyobrażam sobie życia bez Marka.

I zaczynam myśleć.

Jak go poznałam?

W pierwszej szkole, to prawda, ale potem...

W szpitalu.

A wcześniej?

Pod moim blokiem...

Co się wtedy stało?

Ach no tak... Ktoś podłożył bombę pod nasze mieszkanie?

Ale kto?

I dlaczego?

***

- Mamo, musimy pogadać... - zaczęłam niepewnie wchodząc do kuchni.

- Tak? Coś się stało?

- Mamo... Kto podłożył pod nasze mieszkanie tę bombę, przez którą miałaś operację?

Mama usiadła przy stole i podparła głowę na dłoniach.

- Wiedziałam, że kiedyś zapytasz...

- No więc?

- Jestem szantażowana. On powiedział, że jeśli powiem policji o tym, że to zrobił, to on mnie zabije. Więc nie mówiłam... Boję się Katia... - mama zaczęła płakać.

A ja nadal nie wiedziałam kim do cholery jest ten tajemniczy On.

- Mamo, spokojnie, jakoś to załatwimy, dobrze? Wszystko będzie dobrze, tylko powiedz mi kto to był.

Widziałam, że waha się, czy na pewno może mi to powiedzieć.

- Clarck...

Moje źrenice w jednej chwili stały się trzy razy większe, niż normalnie.

- Clarck?! Ten sam Clarck, z którym chodziłaś jeść kolacje i obiady? U którego spędziłaś kilka nocy?! Jak to możliwe mamo?!

- Szantażował mnie Katia... Przepraszam, że wcześniej ci nie powiedziałam...

- Dobrze, spokojnie mamo, ja wszystko załatwię. Idź sobie do wanny, zrelaksuj się i wszystko się ułoży, tak? - uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.


Weszłam do pokoju, w którym nadal spał mój narzeczony.

- Marek... Marek, kochanie, wstawaj. Mamy coś do załatwienia.

Ukochany mruknął coś we śnie i tylko przewrócił się na drugi bok.

Stwierdziłam, że jak nie tak, to inaczej. Usiadłam na nim okrakiem, na tyle delikatnie, żeby się nie obudził, i zaczęłam całować go po torsie, po szyi i w usta.

Uśmiechnął się lekko i nagle poczułam, jak jego silne ręce przyciągają mnie do siebie, a on sam zaczyna mnie całować mocniej i jeszcze bardziej namiętnie.

- Budź mnie tak już codziennie, kochanie - szepnął mi do ucha.

Udwzajemniłam ten uśmiech, ale jak tylko przypomniało mi się, po co go obudziłam, od razu spoważniałam, co oczywiście nie uszło uwadze Marka.

- Co jest?

- Musisz pójść na komendę.

- Co?! Czemu? - zapytał i podniósł się do pozycji siedzącej.

- Pamiętasz, jak pod nasze mieszkanie ktoś podłożył bombę i zabrałeś mamę do szpitala? - pokiwał głową. - To był Clarck. Mama mi powiedziała.

- A czemu twoja mama tego nie zgłosi?

- Bo on ją szantażuje. Mówi, że jak to powie policji, to on ją zabije.

- Cholera... No dobra, to chodź, pójdziemy razem.

- Nie, musisz pójść sam, Marek... Jeśli on mnie zobaczy na komisariacie, to się zorientuje przecież! A ciebie nie zna.

- Dobra, rozumiem. Dzisiaj pójdę i wszystko powiem. Już się nie denerwuj, okej? - pocałował mnie w czoło gładząc moje plecy.

- Dziękuję, kocham cię - uśmiechnęłam się do niego.

***

- Halo? - powiedziałam do telefonu przerywając bieganie po parku.

- No cześć, kochanie.

- O, hej Marek! I jak poszło?

- Wszystko załatwione. Już go znaleźli i zatrzymali. Najprawdopodobniej pójdzie siedzieć na długo za narażenie życia i za szantaż.

- No okej, to super, kocham cię - odpowiedziałam lekko zdyszana.

- A co ty robisz, że taka zmęczona?

- Właśnie biegałam, jak zadzwoniłeś - zaśmiałam się. - Może przyjdziesz i się dołączysz?

- Okej, to do zobaczenia, słońce!

- Pa!


- Wracajmy już, jestem wykończona i muszę wziąć prysznic - stwierdziłam po półtorej godzinie biegania.

- A może wpadniesz do mnie?

- Okej - uśmiechnęłam się.

Poszliśmy w stronę mieszkania mojego narzeczonego. Kiedy dotarliśmy, od razu poszłam w stronę łazienki.

Już miałam wchodzić, kiedy Marek złapał mnie za nadgarstek.

Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

- Idę z tobą - powiedział stanowczo.

W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli, a w brzuchu poczułam delikatny ścisk.

Odwróciłam się w stronę drzwi i pociągnęłam go za sobą.

Powoli zaczęłam rozpinać jego koszulę. Kiedy ją zdjęłam on zabrał się za mój t-shirt. Poszło mu to bardzo szybko... Zbyt szybko... Ale postanowiłam mu nie przeszkadzać. Nim się obejrzałam mój biustonosz również leżał na ziemi, na co poczułam, że się rumienię, a oddech mi przyspieszył.

Marek zauważył to i pocałował mnie delikatnie w usta.

Rozebrał się do końca, a ja zdjęłam z siebie swoje dresy.

Potem szybko wskoczyliśmy do kabiny, w której po naszych ciałach zaczęła spływać ciepła woda.


Taka sobie historia miłosna <3

Już widać koniec, kochani :')

Przywiduję napisać jakieś 24 rozdziały + epilog c:

Do następnego! :*

NOWA ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz