Rozdział 1 | Początek kłopotów

271 17 29
                                    

♪ - Zayn Alexandre Osborne

Chwilami zdarza mi się żałować wszystkiego, co przeżyłem, by znaleźć się we właśnie tym momencie.

Szef zarządził pilne spotkanie, na którym m u s i a ł e m zjawić się punktualnie. W mojej pracy to nic dziwnego, że dowiaduję się o wszystkim na ostatnią chwilę.

Patrzyłem w lustro i wydawało mi się, że wszystko we mnie było nie tak. Zazwyczaj tak mi się wydawało, więc to nic nowego. Poprawiłem krzywy kołnierz. Raz, a potem jeszcze raz. Krawat wiązałem kilka razy. Denerwowałem się przy poprawkach - uniosłem dłonie, żeby nic więcej nie dotykać.

Irytowało mnie, że nie wyglądam nienagannie - tak, jak powinienem. Reprezentowałem firmę. Mój wygląd to cecha, za jaką mi płacą. Mimo to, nigdy nie mogłem doprowadzić go do porządku.

Odwróciłem się od lustra i zauważyłem, że w tych wielkich drzwiach od garderoby stała moja mama. Patrzyła prosto na mnie. Jej telefon zadzwonił, ale szybko odrzuciła połączenie i wrzuciła go do skórzanej torebki.

- Zayn - powiedziała. - Nie idź tam. Odpocznij, co? Zajmij się sobą, a ja pójdę do Leonardo i każę mu to przełożyć.

Ściągnąłem gumkę z nadgarstka i związałem włosy wysoko z tyłu. Jeszcze raz spojrzałem sam na siebie, po czym podszedłem bliżej niej.

Nie mogłem ustać w miejscu przez stres.

- Nie ma potrzeby - odpowiedziałem. - Dam radę.

- Na pewno?

Kiwnąłem głową, jednak mama nie wydawała się przekonana.

- Jesteś zdenerwowany, pobudzony, blady... Matko, jak ja nie cierpię, kiedy jesteś taki blady. Synek, widzę po tobie, że musisz odpocząć. Ledwo wróciłeś do Tucson.

Miała trochę racji. Dwadzieścia godzin temu byłem w Phoenix, gdzie trudno było mi porozumieć się z kimkolwiek. Tej nocy spałem pięć godzin, przed czym na nogach trzymałem się dwie doby. Chciałem odpocząć.

- Dam radę.

- Nie zmuszaj się do tego.

- Nie zmuszam. Odpocznę, jak wrócę, ? - uśmiechnąłem się, na co ona westchnęła.

- Tylko masz odpoczywać, jak wrócisz, capisci? Odpoczywać, a nie zapraszać Sebka z Nickiem na picie.

Kiwnąłem głową w odpowiedzi. Naprawdę miałem zamiar odespać.

- Ja mam nadzieję. A skoro już chce ci się tam iść, to mam dla ciebie bojowe zadanie.

Bojowe zadanie. O matko. Bojowych zadań nie cierpiałem najbardziej - zawsze się obawiałem, że im nie podołam.

- ...Jakie?

- Dasz Hughes'owi zaliczkę. I kartkę z numerem.

Z torebki wyciągnęła swój duży, beżowy portfel. Ku mojemu zdziwieniu, wręczyła mi równo zagiętą kartkę, zawinietą w studolarowy banknot.

- Po co? Pieniędzy nie możesz mu po prostu przelać?

- Jeśli Leo wychwyci Hughes'a, to po nas - powiedziała, zamykając dłoń, w której trzymałem pieniądze. - Pamiętaj o tym, synek.

- Leonardo jest za głupi, żeby go zauważyć. To detektyw.

- Niech sobie będzie głupi - machnęła dłonią - jak się ma tyle ochrony, co on ma, to nie trzeba mądrości.

- ...Patrzą mi na ręce.

- Więc nie zrobisz tego w firmie.

- To gdzie? - spytałem z pretensjami.

In Memoria Mea || bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz