☾ - Colin Finn Schöler
Dzisiaj mógłbym się spodziewać wszystkiego. Wielkiego meteorytu pędzącego w stronę Ziemi, apokalipsy zombie, ataku kosmitów - dosłownie wszystkiego.
Nie spodziewałem się jednak, że będę miał zaszczyt zagościć w raczej nieskromnych progach mieszkania mojego szefa.
Przysięgam, że nic takiego nie planowałem. Powiem więcej, nalegałem, abyśmy jednak zatrzymali się u mnie. Ile by to było podjechać na Perry i chwilę poczekać, żebym doprowadził się do porządku? Oczywiście, że nie było na to czasu. Byłoby go więcej, gdyby Zayn już wcześniej powiadomił mnie o dokładnej godzinie spotkania. Przez chwilę nawet przeszło mi przez myśl, że on sam jej nie znał. Dodał do dyskusji nawet dodatkowy argument, aby tylko zyskać na czasie - zmyślił, że nie ma zamiaru spotykać się z moim bratem. Stwierdził to po moich opowieściach, całkowicie pomijając fakt, że nigdy go na własne oczy nie widział. Uważałem to za głupie. Hudson przecież nie odpychał od siebie ludzi AŻ tak. Zresztą, na ogół stalibyśmy z czasem lepiej, gdyby nie Carter i jego zaczepka.
Nie było mi to na rękę - choćby przebieranie się w domu kogoś, kto nie jest dobrze mi znanym kolegą, wymagało ode mnie wyjścia daleko poza własną strefę komfortu. A tu proszę! Znalazł się taki Zayn z argumentem, że ma trzy łazienki i może użyczyć mi jednej z nich, bo do niego jest bliżej. Naprawdę było bliżej, ale osobiście wolałbym przemęczyć się te parę minut dłużej i spędzić ostatnie chwile wolne od pracy komfortowo, u siebie. W każdym razie przystałem na tę opcję, bo innej nie było. Nawet nie chciałem pytać, po co były mu aż trzy łazienki.
Kiedy tylko przekroczyłem próg mieszkania mężczyzny, poczułem się jak w tych luksusowych apartamentach z reality show o singlach w wielkim mieście. Zayn mieszkał jak król, nawet jeśli było to po prostu mieszkanie aniżeli wielki pałac, czy willa z basenem i ogromnym polem paneli słonecznych. Wielkość pomieszczeń, tak na dzień dobry, dobitnie przestawiała jego relację z pieniędzmi. W przedpokoju powitały mnie jasne, beżowe ściany i przyjemny nastrój, łączący się z nieprzyjemnym wrażeniem, że absolutnie nie powinno mnie tu być. To uczucie rosło w siłę z każdym krokiem, jaki wykonywałem, stąpając po marmurowej, błyszczącej podłodze. Odpadłem w momencie, w którym dotarliśmy do salonu i mogłem zauważyć panoramę miasta z wypolerowanego na błysk okna, które tak na dobrą sprawę robiło za ścianę. Jego salon sam w sobie był większy, niż całe moje mieszkanie!
Starałem się udawać, że wcale nie imponuje mi cała ta wielka, wręcz nierealistyczna przestrzeń. Musiałem się spieszyć i zająć jak najmniej miejsca. Zamknąłem się w jednej z łazienek, do której odprowadził mnie gospodarz. Była mniej więcej rozmiaru mojego pokoju i pachniało w niej cytrusami. Nawet nie znałem określeń, jakie mogłyby zdefiniować większość elementów jej wnętrza, poza oczywistymi nazwami mebli znajdujących się w każdej typowej łazience. Nie dam rady opisać mojej ulgi, kiedy byłem już w stu procentach gotów, a mimo to nic w zasięgu moich rąk nie zostało zniszczone. Wcale nie było tak źle, paradoksalnie, od biedy dałem radę. Nie przystałbym na to jednak drugi raz, choćbym miał okazję.
Wizyta w mieszkaniu Zayna była jednak dopiero początkiem. Najgorsze było przede mną, a ja ledwo byłem w stanie poradzić sobie z tremą. Szef mi w tym wcale nie pomagał - nie mówił nic od momentu, w którym wsiedliśmy do auta. Jedyne co, to mnie pouczył, abym na spotkaniu nie odzywał się niepytany przez prezesa. Już myślałem, że te niezapowiedziane momenty ciszy były za nami. Czego ja się, do cholery, spodziewałem? On sam się pewnie stresował - w końcu to raczej jemu będą patrzeć na ręce. Musiał wypaść dobrze, reprezentując swój progres, a przynajmniej właśnie tak mi się wydawało, że powinny wyglądać spotkania podsumowujące jakiś okres czasu w tych całych biznesach. Mogłem się mylić, jednak byłem pewien, że to Zayn miał o wiele gorzej, niż ja. Z drugiej strony natomiast, jeżeli coś pójdzie nie tak, to możliwe, że oboje wpadniemy w kłopoty. Mogłem się tylko domyślać, że mężczyzna spędzał swoje ciche chwile właśnie na nastawianiu się, aby tych kłopotów uniknąć.
CZYTASZ
In Memoria Mea || bxb
RomanceZayn Alexandre Osborne, wiceprezes Matthews International. Przez jego fach w jego życiu dzieje się masa dziwnych rzeczy - nawet takich, których wrogom by nie życzył. Colin Finn Schöler, czyli czyste zło w brudnym biznesie. Znany, lubiany przez tysi...