CH11 - Część 2.
♪ - Zayn Alexandre Osborne
- Gdzie jesteś? - wiecznie ochrypiały głos Gabriela wybrzmiał w słuchawce telefonu. Nawet nie zdążyłem powiedzieć "halo".
Mówiąc szczerze, ten telefon mnie nawet nie przejął. Na głowie cały czas miałem argumenty Colina i to, że najpewniej będę musiał ich użyć. Nie spodziewałem się nawet, że jego pomysły mogły tak na mnie wpłynąć. Nie opuszczało mnie też wrażenie, że Gabriel dzwonił, byle tylko dołożyć mi jeszcze coś, żeby sprawić, bym stresował się jak najdłużej.
Nie dałem rady odpowiedzieć od razu. Widocznie choćby krótka chwila ciszy, taka jak ta, była dla niego prawdziwie wielką stratą.
- Pytam się coś - powtórzył zirytowany. - Gdzie jesteś? Jest Colin z tobą?
- A co? - zapytałem nareszcie. - Co cię to interesuje? Jeżeli chodzi o spotkanie, to przekaż ojcu, żeby zadzwonił osobiście.
- Gwarantuję ci, że nie chciałbyś, żeby to on do ciebie dzwonił.
- Czemu?
- Nie no... Ty jesteś, jako tako, bezpieczny - odparł, choć nie brzmiało to, jak prawda. - To Colin ma kłopoty. Czeka go niezły opierdol, z tego, co podsłuchałem.
- Ty, a byłbyś tak miły, żeby mi powiedzieć, co zrobił? Jeżeli coś faktycznie wartego uwagi, to sam się z nim rozmówię.
- Już to widzę, jak TY mu próbujesz przemówić do rozsądku... On i pani ochroniarz mojej siostry. Oni oboje mają nieźle przesrane.
- A skąd on niby zna Chenxi? Co niby mogli zrobić razem? - zapytałem z jednym wielkim brakiem cierpliwości do tego człowieka. - Jeżeli to nic szczególnego, dobrze ci radzę, żebyś przestał marnować mój czas.
- Nie chodzi mi o to, że się znają - wreszcie przystąpił do wyjaśnień - tylko o to, że oboje będą mieli teraz problemy za jedno i to samo. Tata miał kaprys, że chce prześwietlić pracowników, powiedział tam parę słów, informatorzy sprawdzili tych, co było trzeba i... Bum. Okazało się, że Colin jest gejem, a Chenxi, to w ogóle jakaś tam inna. Z tego, co słyszałem, to lepiej dla was, jeżeli się przygotujecie. Tata wprost się wyraził, że się tą dwójką brzydzi. Zorganizował spotkanie, więc jeżeli macie coś do zrobienia o dziewiętnastej, lepiej, żeby było to właśnie stawienie się w firmie. Wszystko zrozumiałeś?
- Co?
Sparaliżowało mnie. Wszystkie mięśnie mi się spinały, a stres zaczynał sprawiać, że bolała mnie głowa. Patrzyłem na złoty numer na drzwiach tuż przede mną, bo nie było nic innego, na czym mógłbym się teraz skupić. To była akurat ostatnia rzecz, której się spodziewałem. Jasne, że miałem na uwadze konserwatywny umysł Leonardo. Nie sądziłem jednak, że odbije mu na tyle, by zwołać pełne spotkanie tylko przez to, że dwójka pracowników ma inne upodobania.
Już nawet nie wspomnę, że jako firma już nie raz, nie dwa okazywaliśmy publiczne wsparcie dla osób lgbt. Z drugiej strony natomiast, nie był to również ani pierwszy, ani drugi raz, gdy Matthews nadużywał swojej władzy.
- Mam powtórzyć wszystko od nowa, czy co? - mruknął. - I tak się pewnie z tym nie zgadzasz. Ale przyjść musicie, koniec, kropka.
- Powinniście mi dziękować, że się z tym nie zgadzam.
- Przekazać tacie?
- Sam mu powiem.
- Polecam się spieszyć. Zaraz będzie ciemno.
CZYTASZ
In Memoria Mea || bxb
RomanceZayn Alexandre Osborne, wiceprezes Matthews International. Przez jego fach w jego życiu dzieje się masa dziwnych rzeczy - nawet takich, których wrogom by nie życzył. Colin Finn Schöler, czyli czyste zło w brudnym biznesie. Znany, lubiany przez tysi...