— Hej — przywitał się John. — widzę, że jestem pierwszy.
— Szok i niedowierzanie — odpowiedziałem mu. — usiądź sobie.
Przez następne 15 minut rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, po czym przyszedł Brian.
— O, cześć.
— Siemka — w końcu musiał przyjść Roger, Meddowsik, jak zwał tak zwał.
— Nie no, ty serio musisz mnie stalkować, Panno chwalebna i bogosławiona, Rogerinko? — uśmiałem się, po czym wypiłem wcześniej przygotowaną herbatę.
Ah, tak, za dużo herbatki piję. Rogerowi przyda się meliska czy inne ziółka na uspokojenie.
— To nie miejsce na modlitwy, Franiu.
— JAKA FRANIU, POJEBAŁO CIĘ ROGER?
I tak oto zaczęła się milutka rozmówka ze słodkimi przezywkami. Oczywiście, że Meddowsik musiał mieć ukrytą poduszkę, i rzucić mnie nią prosto w twarz.
Klasyka od 1973, poleca Freddie Mercury.
Wracając, mój ukochany przyjaciel wyjechał z tekstem "na trzeźwo nie dam rady", po czym wypił swoje "wino z przeceny". Dramat z nim, dramat.— O co się rozchodzi, bo już nie ogarniam — powiedzieli w tym samym momencie Brian i Deacy, znudzeni naszą kłótnią.
A właśnie, zaraz będzie klasyczne "mamo on mnie bije". Cudownie mieć takich przyjaciół z zespołu.
I że moi inni znajomi dziwią się, jak z nimi wytrzymuje. Łyk herbatki słoneczko i po problemie, moja rada.— Alkoholiczku, a co ty nie powiesz?
— Nie powiem, że nienawidzę samochodów. Wstaję wychodzę.
— Kocham was.
CZYTASZ
Love of My Life · Queen fanfiction
Fanfiction(NIE WIEM NA CZYM SIĘ SKOŃCZYŁO, NIE CHCĘ TEGO CZYTAĆ BO SKRĘCA STRASZNIE. OGÓLNIE TO PROSZĘ, NIE CZYTAJCIE TEGO, ZOSTAWIAM TO OPOWIADANIE TYLKO DLATEGO, BO MAM DUŻO WYŚWIETLEŃ, GŁOSÓW I MOŻE KOMENTARZY XD) ¦ ZAKOŃCZONE ¦ Cześć, jestem Freddie Mercu...