Wspólny obiad

30 7 1
                                    

— Cześć ludziska — Brian wpadł do mojego mieszkania.

— To dziwne, że Rogerina nie przyszła pierwsza — Deacy był nieco zszokowany tym faktem.

— Spoko, zaraz pewnie przyjdzie, kochanie — powiedziałem. — tak w ogóle, to dzisiaj robimy wspólny obiad.

— Tylko nie spal kuchni — zaśmiał się Bri.

— Mam nadzieję... Co chcecie zjeść?

— Tosty — odpowiedział nie kto inny jak John.

— Nie o to chodzi — zaśmiał się gitarzysta.

— Siema, o co się rozchodzi? — wbił mi na chatę Taylor.

— No w końcu jesteś, alkoholiku. A rozchodzi się o to, że dziś jemy wspólny obiad. Wracając, co chcecie?

— Nie wiem

— No to żeś mi pomógł

W końcu padło na spaghetti. Tutorial by Freddie jak nie spalić kuchni czas zacząć.

— Wybierzcie makaron, ja zrobię resztę. Tylko nie w auta, Rog. — powiedziałem, po czym nastawiłem wodę.

— No proszę, ja chcę w auta.

— Nie ma tak łatwo

— ZJEBY DAJCIE MI ZWYKŁE RURKI, NO NIE WIEM, COKOLWIEK

—...ale jedyne są z datą ważności z 1972, czyli 5 lat temu...

— Może są dobre, dawaj mi to alkoholiku — odpowiedziałem podirytowany tym zachowaniem.

Po kilku godzinach sporów i palenia kuchni udało się nam. Co z tego, że moje umiejętności to darcie się, gdy "Bohemian Rhapsody" leci w radiu. Chyba nie wyszło spalone. Chyba.

— Dziś zmywa Roger Meddows Taylor.

— Typie, jaki Meddows? Nikt na mnie tak nie mówił przez 10 lat.

— Nie dramatyzuj, krejzolko. A teraz marsz do naczyń.

Love of My Life · Queen fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz