— Hej — odparł John stojąc w drzwiach mojego mieszkania.
— O, jesteś — powiedziałem, po czym dojadłem paczkę miętusków.
— Zaraz przyjdzie Roger.
— Tylko nie ten alkoholik — opadłem na blat w kuchni.
— Niestety, takie życie. — zaśmiał się mój gość.
Oby znowu nie spalił jakiejś zupy czy coś. Pamiętam jeszcze, jak zamiast tosta wyszedł mu kurwa naleśnik. Idiota.
Chwilę później usłyszałem dzwonek do drzwi. To musi być on.— Cześć, spóźniłem się? Jest ze mną Brian jak coś, tylko poszedł po klucze do swojego mieszkania. Zostawił je w moim aucie. — niebieskooki chwilę później spadł na kanapę. Było widać, że jest zmęczony.
— Jaka imprezka mnie przegapiła, słońce?
— E tam, taki koleżeński melanż Fredku. A właśnie, chciałbym wam coś powiedzieć.
— Mów, byle szybko, bo nie będę czekać nad tobą kilka godzin, żebyś wyszeptał mi jakieś "jestem w ciąży z nowym samochodem". Na dużo piłeś. — Deacon uśmiał się. — czy ty przypadkiem nie zapomniałeś o swoim ukochanym Haroldziku?
— Nie no, co ty, poradzi sobie w szukaniu swoich własnych kluczy, wariacie.
— No mów szybko — powiedzieliśmy w tym samym czasie w tosto-żercą.
— MAM DZIEWCZYNĘ — powiedział dumnie.
— Ale heca
— No, totalnie
Tego się nie spodziewaliśmy. Chociaż... Rog zmienia dziewczyny jak samochody.
— Żartowałem, prima aprilis
— Prima aprilis było kilka miesięcy temu, debilu. — uśmiechnąłem się cwanie.
— Ty to nie bądź taki hop do przodu, bo cię sznurówki przepędzą.
— Ta? Nie wiesz, że noszę swoje ukochane baletki 24/7, i że one nie mają sznurówek?
— No to żeś się wkopał — Deacy puścił nam oczko.
Po kilku minutach kłótni przyszedł May. Rzeczywiście się wkopaliśmy. W sumie to lepsze, niż wiercący sąsiad. A właśnie, gdzie on się podział? Wyjechał sobie na wakacje, cwaniak.
CZYTASZ
Love of My Life · Queen fanfiction
Fanfic(NIE WIEM NA CZYM SIĘ SKOŃCZYŁO, NIE CHCĘ TEGO CZYTAĆ BO SKRĘCA STRASZNIE. OGÓLNIE TO PROSZĘ, NIE CZYTAJCIE TEGO, ZOSTAWIAM TO OPOWIADANIE TYLKO DLATEGO, BO MAM DUŻO WYŚWIETLEŃ, GŁOSÓW I MOŻE KOMENTARZY XD) ¦ ZAKOŃCZONE ¦ Cześć, jestem Freddie Mercu...