Siema, dziś spalę mieszkanie sąsiada.
Znaczy co.
No nie wiem, może i tak.— MEDDOWS NIE ŻRYJ KOPERKA
— CHRYSTE FREDDIE CO SIĘ DRZESZ
— NO WEŹ BO W PUDEŁKU PO LODACH SERIO BĘDĄ LODY
— CUD BY SIĘ STAŁ
— NO WIEM
Bardzo interesująca wymiana zdań. Typowe. Dobrze, że sąsiad na Bali, mamy spokój, możemy się drzeć...
I nie, nie mam romansu z Rogerem, to on ma ze swoim autem.— Ej, wiesz co? — blondyn usiadł na kanapie. — jutro idę na randkę z tym pięknisiem. — wskazał na wymyty do blasku samochód.
— Pojebało cię.
Jakby no serio, muszę go do psychiatryka zabrać. Niech tylko nie podrywa babć siedzących tam za obsesyjne odmawianie Zdrowasiek, doprowadzając się do uzależnienia. Albo ich samochodów. Druga opcja brzmi poprawnie.
Wracając, rzucił mnie klasycznie poduszką. Oddałem mu.— Azorek do nogi — rywal był już zmęczony moim zachowaniem, ale jednocześnie mu się podobało.
— Nie zesraj się.
— Tak.
— Wiesz, że podpalamy dziś mieszkanie sąsiada?
— Możliwe. — odpowiedział bez zadowolenia Rogah Taylah.
— Głowa do góry, otwórz swe oczy...
— PSYCHOLU, NIE DRZYJ SIĘ DO BOHEMIAN RHAPSODY
— Ty się drzesz — powiedziałem obojętnie. — ile razy już przypaliłeś zupkę chińską? — dodałem.
— A co to ma do rzeczy?
— Gówno
— Ale riposta
CZYTASZ
Love of My Life · Queen fanfiction
Fanfic(NIE WIEM NA CZYM SIĘ SKOŃCZYŁO, NIE CHCĘ TEGO CZYTAĆ BO SKRĘCA STRASZNIE. OGÓLNIE TO PROSZĘ, NIE CZYTAJCIE TEGO, ZOSTAWIAM TO OPOWIADANIE TYLKO DLATEGO, BO MAM DUŻO WYŚWIETLEŃ, GŁOSÓW I MOŻE KOMENTARZY XD) ¦ ZAKOŃCZONE ¦ Cześć, jestem Freddie Mercu...