Rozdział 10

456 24 0
                                    

Kolejne dwa dni minęły w spokoju i zdecydowanie za szybko. Nim się obejrzeli, Lilith z Sebastianem żegnali się już z babcią, a potem zmierzali do magicznego skrótu, który znajdował się niedaleko, a który miał zaprowadzić ich do Londynu.

Tam dostali się na peron 9 i 3/4, gdzie wsiedli w czekający już Ekspres Hogwart i spędzili kilka godzin w podróży, zanim dostrzegli wyłaniający się zza drzew zamek.

Ledwo weszli do szkoły, gdy dopadł do nich profesor Sharp.

- Dobrze, że już wróciliście. Lilith, spotkajmy się w moim gabinecie za pół godziny.

- Dobrze, panie profesorze - odpowiedziała bez wahania. Profesor skinął głową i oddalił się, kulejąc.

- Co już żeś nabroiła? - spytał Sebastian. W kącikach jego ust czaił się uśmiech.

- Ja? Proszę cię, nic nie zrobiłam.

***

Lilith odświeżyła się szybko po podróży i opuściła pokój wspólny Ravenclaw'u, by udać się do gabinetu profesora Sharpa. Przez całą drogę głowiła się, o co może chodzić, jednak nie wpadła na żadne sensowne rozwiązanie.

Ostatni odcinek drogi minął jej na wspominaniu ostatnich trzech dni. A raczej konkretnych chwil. Jak choćby pierwszy wieczór, gdy Sebastian wyznaczył swoimi pocałunkami ścieżkę na jej nodze. Albo jak następnego dnia przygotowywali razem kolację, gdy jej babcia wyszła po zakupy, i wygrała konkurs na najlepiej zrobionego naleśnika. Lub wspólnie przespane noce, podczas których chłopak trzymał ją w ramionach i kreślił skomplikowane wzorki na jej brzuchu tak długo, aż zasnęła.

Weszła do gabinetu Sharpa. Profesor stał przy swoim biurku i wpatrywał się w okno. Na dźwięk jej kroków odwrócił głowę.

- Jesteś, bardzo dobrze. Usiądź, proszę - wskazał na krzesło przed biurkiem.

Lilith zajęła miejsce, profesor również usiadł. Schylił się po coś, a potem wyciągnął na biurko coś, co wyglądało jak metalowa fiolka.

- Niedługo odbędzie się pierwsze zadanie Turnieju Trójmagicznego - zaczął. - Już prawie wszystko jest gotowe, ale chcieliśmy się dowiedzieć, czy mogłabyś nam pomóc udoskonalić konkurencję?

Tego dziewczyna się nie spodziewała.

- W jaki sposób miałabym pomóc? - spytała.

- Nie mogę niestety zdradzić, na czym będzie polegać zadanie. Ale myśleliśmy o tych... piorunach? Tego dnia, gdy walczyłaś z czarnoksiężnikami, wyczarowałaś coś jakby pioruny. Czy byłabyś w stanie zamknąć je w tym? - podsunął jej metalową fiolkę. Jak się teraz zorientowała - wykonaną z goblińskiego metalu.

- Zamknąć atakującą starożytną magię w tym? - upewniła się, że dobrze zrozumiała.

- Dokładnie. Że gdy otworzymy ponownie fiolkę, ta magia wydostanie się i stanie się częścią zadania.

Lilith zamrugała kilkukrotnie.

- Ja... Nie wiem czy to możliwe. Ani czy to dobry pomysł.

Przyjrzała się fiolce.

- Utrzyma magię w sobie, ale jak magia zachowa się po uwolnieniu? - podała swoją wątpliwość. - Ona będzie ukierunkowana na jeden cel... Który teraz musiałabym wskazać. 

- Możemy spróbować. Przejdźmy się na boisko do quidditcha i sprawdźmy.

***

Sharp wygonił wszystkich znajdujących się na boisku uczniów. Wyszli z niezadowolonymi minami, szepcząc coś pod nosem, ale nikt się nie sprzeciwił.

Profesor podał Lilith fiolkę i wskazał na środek boiska.

- Zacznijmy od czegoś małego. Przyzwij jedną błyskawicę, a potem umieść ją w fiolce.

Krukonka nadal nie była pewna, czy jest w stanie zrobić coś takiego, ale podeszła bliżej środka i wyciągnęła swoją różdżkę, w drugiej ręce trzymając mocno fiolkę. Odetchnęła kilka razy, zamknęła oczy i skupiła się na starożytnej magii, krążącej w jej żyłach.

Uniosła różdżkę do góry w tym samym momencie, w którym otworzyła oczy, a następnie machnęła ręką gwałtownie w dół. W środek boiska uderzył piorun bladej mocy, wstrząsając lekko ziemią. Skupiła się, by ta moc nie zniknęła i wskazała na nią różdżką. Jej serce zabiło szybciej, starała się jej uspokoić przez głębokie oddechy.

Nakazała szalejącej przed nią mocy wskoczyć do fiolki. Początkowo było ciężko, magia nie chciała się poddać, ale w końcu uległa woli Lilith. Wyglądało to tak, jakby została wessana. Dziewczyna szybko zamknęła fiolkę i uniosła ją do oczu. Metal delikatnie błyszczał.

- Wspaniale! Odejdźmy kawałek i otwórzmy. Zobaczymy co się stanie - postanowił profesor Sharp. Sam trzymał swoją różdżkę w wyciągniętej dłoni, w razie jakby coś poszło nie tak.

Odeszli kawałek dalej i wtedy Lilith odkręciła fiolkę. Magia od razu wyskoczyła ze środka i pomknęła jak strzała na środek boiska, gdzie wcześniej miała uderzać.

Profesor Sharp pokiwał głową.

- Dobrze. Czy zechcesz nam zatem pomóc? Udamy się na miejsce pierwszego zadania i wskażę ci miejsca, w które pioruny miałyby uderzać. 

- Pan profesor wie, że jeśli ta magia dosięgnie któregoś z zawodników, to... 

- Wiemy. Ja, jak i reszta profesorów. Ale nie z takimi rzeczami trzeba się było zmierzyć w poprzednich Turniejach. Poradzą sobie.

***

Lilith nie miała sił, by pojawić się na kolacji. Zamykanie walczącej magii było trudniejsze, niż początkowo jej się wydawało. Z każdym kolejnym uderzeniem, które pokazywał Sharp, musiała zwiększać skupienie, a moc coraz trudniej dawało się opanować. 

Ale udało jej się wykonać wszystko. Potem wspięła się na szczyt wieży i udała się do swojej sypialni. Po drodze musiała jeszcze przystanąć w toalecie, ponieważ z jej nosa poleciała krew. Jej odbicie w lustrze było blade i zmęczone. Dawno nie musiała się tak wysilać. 

Potem padła do swojego łóżka, nie przebierając się nawet w piżamę i zasnęła, choć nie umiała zignorować faktu, że brakowało jej ramion Sebastiana.

W cieniu przewinień | Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz