Rozdział 30

353 23 9
                                    

Azkaban wydawał się jeszcze straszniejszy, niż ostatnim razem. Pewnie dlatego, że teraz Lilith wiedziała, co więzienie w sobie kryje.

Zeszli ze statku i podeszli do wielkich metalowych drzwi, pilnowanych przez strażnika. Nie musieli nic pokazywać - wystarczył rzut oka na Ministra i czarodziej już walił w drzwi, które otworzył kolejny mężczyzna i wprowadził ich do środka.

Nie potrzebowali dalej jego eskorty. Minister szedł przodem, doskonale znając więzienie, a za nim poruszała się Lilith, trzymając Ominisa za rękę. Chłopak nadal używał swojej różdżki, ale był tak blady, że krukonka bała się, że zaraz jej zemdleje.

Tym razem trzymała emocje pod kontrolą. Nie tylko dlatego, żeby nie zwrócić na siebie uwagi dementorów, ale przede wszystkim dlatego, bo musiała pozostać skupiona, by plan zadziałał do końca.

Mijali kolejne klitki, aż zatrzymali się przed celą Sebastiana. Tak jak ostatnim razem, chłopak siedział skulony w kącie i dygotał. Trząsł się ze strachu. A jego skóra wydawała się jeszcze bledsza niż ostatnio.

- Sebastian Sallow - odezwał się Minister, by zwrócić jego uwagę.

Sebastian podniósł głowę. Był zaskoczony. Oto przed nim stał Minister Magii, Lilith i Ominis. Rozszerzył oczy jeszcze bardziej, gdy dostrzegł blady, zielony błysk w oczach mężczyzny i dziewczyny, który nagle rozświetlił ich źrenice.

Krukonka ściskała różdżkę, całkowicie skupiona na Ministrze.

Ten uniósł własną różdżkę i wypowiedział skomplikowane zaklęcie, które ze szczękiem otworzyło drzwi celi.

- Chodź, Sebastianie - powiedział Ominis, gdy Lilith ścisnęła jego dłoń.

Sebastian wyglądał, jakby nie wierzył własnym oczom, ale podniósł się na drżących nogach i niepewnie opuścił celę. Lilith przeniosła rękę z dłoni Ominisa na jego plecy i delikatnie pchnęła, by podszedł do przyjaciela.

Ominis złapał Sebastiana za ramię, by pomóc mu w utrzymaniu równowagi. Chłopak zbyt wiele czasu spędził skulony w celi.

Lilith przytknęła różdżkę do pleców Ministra, a ten ruszył do przodu, prowadząc ich dalej. Sebastian nie odzywał się, będąc w zbyt wielkim szoku. Trzymał Ominisa kurczowo, jakby ten miał zaraz rozpłynąć się w powietrzu.

Dziewczyna raz uniosła wzrok. Dementorzy utrzymywali się wysoko. Cela nie została naruszona, drzwi nie otwarto siłą. Póki co wszystko szło zgodnie z planem.

Przemierzali kolejne korytarze Azkabanu w ciszy i skupieniu. Więźniowie, których mijali, krzyczeli za nimi, by ich wypuszczono.

Dotarli do korytarza bez cel, za to z rzędem drzwi. Nie było to jednak to samo miejsce, w którym znajdowało się archiwum.

Minister otworzył jedne z drzwi i wszedł do środka, za nim Sebastian z Ominisem, a na końcu Lilith. Pomieszczenie, w którym się znaleźli, było eleganckim biurem. Wystrój tak niepasujący do reszty więzienia. Wszystko bogato zdobione, wygodne, przytulne.

Chłopacy zatrzymali się przed biurkiem. Minister usiadł na swoim krześle, a Lilith stanęła za jego plecami. Oparła różdżkę na ramieniu mężczyzny.

- Powtórzmy jeszcze raz, co dokładnie się stało - odezwała się głosem wypranym z emocji. Nigdy nie używała Imperiusa przez tak długi czas, co zużywało wiele jej energii.

W Feldcroft za pomocą zaklęcia przekonała mieszkańców do innej wersji zdarzeń i tyle. Tutaj cały czas kontrolowała umysł Ministra. Nie mogła pozwolić, by coś poszło nie po jej myśli.

- Mieszkańcy Feldcroft, którzy zeznali przeciwko Sebastianowi, oszukali was - powiedziała powoli i wyraźnie. - Zostali przekupieni. Przez nich osadziliście w Azkabanie niewinnego człowieka.

Minister potwierdził skinieniem głowy. Szok na twarzy Sebastiana tylko się pogłębiał, a Ominis mocniej zaciskał dłoń na jego ramieniu.

- Gdy tylko opuścisz Azkaban, niezwłocznie powtórzysz przesłuchanie. Zaznaczysz, że wiesz o oszustwie.

Ręka ledwo zauważalnie jej zadrżała. Zmusiła się do większego skupienia.

- A teraz spiszemy stosowny dokument, który uniewinni Sebastiana.

To zdanie wypowiedziała uprzejmym tonem. Minister sięgnął do szuflady biurka, szukał w niej chwilę, po czym wyciągnął odpowiedni dokument.

- No już, pisz - pospieszyła go.

Mężczyzna sięgnął po pióro i zaczął wypełniać dokument. Gdy skończył, Lilith przeczytała go uważnie, szukając potencjalnych błędów. Niczego nie znalazła.

- Świetnie. Podpisz się.

Minister złożył swój podpis.

Dziewczyna przesunęła kartkę po biurku, po czym chwyciła pióro i wyciągnęła je w stronę Sebastiana.

- Teraz ty. Podpisz się pod nim.

Chłopak przez chwilę wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami, ale spełnił polecenie.

- Dobrze. Zapieczętuj list i wyślij do kolegów z ministerstwa - wydała kolejne polecenie.

Mężczyzna włożył dokument do koperty, wylał odrobinę wosku, odbił pieczęć i za jednym machnięciem różdżki wysłał list. Lilith przełknęła ślinę.

- Teraz podejdź do Sebastiana.

Minister jak marionetka podniósł się z krzesła, ominął biurko i stanął w wyznaczonym miejscu. Ominis puścił przyjaciela i odsunął się o krok. 

- Podajcie sobie ręce - poleciła, nie spuszczając wzroku z Ministra.

Sebastian nadal poruszał się niepewnie, zupełnie jakby znajdował się we śnie, który zaraz dobiegnie końca.

Lilith dotknęła różdżką ich złączonych dłoni, wokół których zaczęły owijać się złote nici. Pół nocy czytała o tym, jak działają wieczyste przysięgi, wiedziała więc dokładnie, co robić.

- Wiesz, co masz mówić - zwróciła się do Ministra. Jej oddech zrobił się odrobinę cięższy od wysiłku, jaki wkładała w utrzymanie zaklęcia niewybaczalnego.

Mężczyzna wbił wzrok w oczy Sebastiana, które wypełniał zarówno szok, jak i zmęczenie.

- Przysięgam na moje życie - zaczął - że doprowadzę do twojego uniewinnienia, Sebastianie Sallow. Do końca mego życia będę też pilnował, byś więcej nie został zesłany do Azkabanu. I nikt nigdy nie dowie się, do czego tutaj dzisiaj doszło.

Złote nici przysięgi rozpłynęły się, przyjmując obietnicę. Puścili swoje dłonie. Sebastian wyglądał, jakby powoli docierało do niego, że wszystko dzieje się naprawdę. 

Opuścili gabinet i udali się do pomieszczenia, które było sypialnią z dołączoną do niej łazienką. Nie było tu tak elegancko jak w gabinecie, ale warunki były stokroć lepsze od tych w celach. Łóżko wyglądało na solidne i miękkie, obok niego znajdował się mały stolik z książkami i skromny fotel. 

Pomieszczenie było przeznaczone dla osób, które czekały na uniewinnienie. I nie było zbyt często używane.

- Stój tu i czekaj, aż wydam ci kolejne polecenie - dziewczyna zwróciła się do Ministra, który tylko skinął głową. Bardzo powoli schowała swoją różdżkę. - Ominisie, przypilnuj go na wszelki wypadek.

Potem chwyciła delikatnie dłoń Sebastiana i weszła z nim do znajdującej się obok łazienki. Nie mogła znieść tego, że jego skóra pokrywała się kilkutygodniowym brudem i czymś, co - miała nadzieję - tylko przypominało krew. Musiała doprowadzić go do porządku i ubrać w coś, w czym nie będzie już dłużej marzł.




W cieniu przewinień | Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz