Rozdział 25

338 25 6
                                    

Pomysł był dobry. Napisać do ministerstwa, uzyskać zgodę na wizytację w Azkabanie, zobaczyć więzienie od środka, dostać się do pomieszczenia z dokumentacją, odnaleźć dowody obciążające Sebastiana, a przy okazji jeszcze go zobaczyć.

Niestety już na samym początku pojawiły się problemy.

- Azkaban nie zezwala na wizytacje - poinformował Ominis. 

Smyk wspiął się na trzecie krzesło, które należało do niego i złapał dłońmi krawędź stołu. Jego nos ledwo wystawał ponad blat.

- Azkaban nie zezwala na wizytacje zwykłym czarodziejom - odpowiedział. - Ale Smyk podsłuchał kiedyś rozmowę swojego dawnego pana i Smyk wie, że w wyjątkowych sytuacjach Minister Magii może wydać pozwolenie. 

- Czy wiesz może, o jakie wyjątkowe sytuacje chodzi? - dopytała Lilith. Jej serce biło trochę szybciej, z nadzieją na zrobienie w końcu kroku do przodu w ich misji uwolnienia Sebastiana.

- Smykowi wydaje się, że chodzi o pozycję czarodzieja. Minister Magii może wchodzić do Azkabanu kiedy zechce. A jego ulubieni współpracownicy z ministerstwa łatwo otrzymują zgody na wejście do więzienia.

Krukonka spojrzała na ślizgona.

- Czyli jest sposób na wejście do środka. I to całkiem legalny sposób.

Odwróciła się do skrzata.

- Smyku, jesteś genialny.

- Och, nie. Smyk jest po prostu skrzatem i słyszy wiele rzeczy - odpowiedział, a na końcu uśmiechnął się pokrzepiająco.

Ominis obracał nerwowo różdżkę w dłoniach.

- Tylko że my jesteśmy zwykłymi uczniami. Minister nie ma powodu, by wydać nam takie pozwolenie.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Myślała intensywnie. Była krukonką nie bez powodu - musiała wpaść na jakiś pomysł!

- Ale ja nie jestem zwykłym uczniem - odezwała się tak nagle, że Ominis podskoczył na krześle. - Jestem jedyną osobą, która posiada starożytną magię. I uratowałam Hogwart! Powstrzymałam Ranroka! To chyba musi coś znaczyć.

Podniosła się.

- A w Hogwarcie jest ktoś, kto pracował w ministerstwie. I pomoże mi zdobyć to pozwolenie.

***

Zapukała do gabinetu profesora Sharpa, który otworzył niemal natychmiast. Zrobił zaskoczoną minę na widok krukonki.

- Słucham, mogę w czymś pomóc?

- Właściwie to tak - odpowiedziała spokojnym głosem. - Możemy porozmawiać?

Profesor odsunął się, wpuszczając ją do środka. Gabinet wypełniony był regałami i szafeczkami, na których znajdowały się liczne składniki do eliksirów. Dziewczyna usiadła na krześle przed biurkiem, a Sharp zajął swoje miejsce naprzeciwko.

- O co chodzi?

- Wiem, że był pan profesor kiedyś aurorem i pracował dla ministerstwa - zaczęła. - Przyszłam z prośbą, by pomógł mi pan w zdobyciu pozwolenia na odwiedziny Sebastiana w Azkabanie.

Nie było sensu owijać w bawełnę. Sensu, ani czasu.

Profesor zdecydowanie spodziewał się wszystkiego, tylko nie tego.

- Chcesz odwiedzić Azkaban? - powtórzył.

- Sebastiana. W Azkabanie. Tak - uściśliła. Z nerwów obracała pierścionek na swoim palcu.

Sharp odchylił się na swoim fotelu.

- Obawiam się, że jest to niemożliwe. Azkaban nie zezwala na odwiedziny.

- Wiem, że Minister może wyrazić na to zgodę - powiedziała szybko. - I że robi to tylko dla wybranych. Panie profesorze, jestem jedyną czarownicą na świecie, która posiada dar starożytnej magii. - Oparła dłoń na blacie biurka i nachyliła się. - Uratowałam Hogwart przed Ranrokiem... A co za tym idzie, czarodziejów na całym świecie. Jestem przekonana, że Minister uzna to za wystarczająco wyjątkowe.

Profesor zacisnął usta.

- Twój dar... jest utrzymywany w tajemnicy przed ministerstwem.

- Więc go ujawnijmy. To moja moc i ja decyduję, kto się o niej dowie. A naprawdę zrobię wszystko, by jeszcze raz zobaczyć się z Sebastianem. - W jej głosie pojawiła się desperacja.

- Nie jestem pewny, czy to dobry pomysł. Pomyśl, ministerstwo na pewno się tobą zainteresuje. Będą chcieli poznać starożytną magię i jej zastosowania. Mogą chcieć cię wykorzystać.

- Nie dbam o to. Proszę mi pomóc. Jeśli pan wstawi się za mną, Minister może być bardziej przychylny... - urwała na moment. - Rok temu uratowałam pana z rąk czarnoksiężników... Niech pan profesor mi pomoże choćby przez wzgląd na to.

Sharp wpatrywał się w nią intensywnie przez dłuższą chwilę. A potem westchnął ciężko.

- Dobrze. Napiszę do ministerstwa. Ale tylko dlatego, że zawdzięczam ci życie, a Sebastian mimo wszystko był jednym z moich najlepszych uczniów. Ale nic nie obiecuję. Jeśli Minister się nie zgodzi, nie będę naciskał. Moją pracą kiedyś było wrzucanie czarnoksiężników do Azkabanu, a nie organizowanie im odwiedzin bliskich.

Lilith skinęła głową. To jej wystarczyło.

Profesor Sharp sięgnął po papeterię i zaczął pisać list do Ministra Magii. Gdy skończył, podał list i pióro krukonce.

- Podpisz pod moim imieniem.

Lilith ujęła pióro i złożyła swój podpis. Teraz zostało czekać na odpowiedź z ministerstwa

***

Minął kolejny tydzień, w którym Lilith wymieniła chyba z tuzin listów z Ministrem Magii. Był on niesamowicie zainteresowany jej starożytną magią i wyraził wielką chęć poznania jej. Dziewczyna, co prawda z niechęcią, ale godziła się na wszystko. Musiała dostać się do Azkabanu jak najszybciej. Każdy kolejny, bezowocny dzień ranił ją niczym nóż wbity prosto w serce.

Siedem dni. Minister pisał z nią siedem dni, zanim w końcu przysłał pozwolenie na odwiedziny w Azkabanie. Przysłał też instrukcję jak dostać się na wyspę.

Lilith nie czekała ani chwili dłużej. Zaraz po otrzymaniu zgody przebrała się ze szkolnych szat w zwykłą niebieską sukienkę i płaszcz, i ruszyła w podróż do Azkabanu.

W cieniu przewinień | Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz