Siedzieli w kącie pubu przy piwie kremowym. Lilith wzięła zaledwie dwa łyki. Bała się, że zaraz zwymiotuje. Ze stresu, obrzydzenia czy nienawiści - nie wiedziała.
Garreth od pół godziny tłumaczył jej co się stało. Że Sebastian na samym początku roku szkolnego musiał rzucić na nią urok. Że zaczęli ze sobą chodzić. Że Garreth próbował jej to przekazać, ale ona była zaślepiona zaklęciem i nie widziała nic złego w tej sytuacji. A potem doszedł do momentu, w którym chwalił się, że udało mu się udowodnić winę Sebastiana.
- Czarna magia nie bez przyczyny jest zakazana. A Sallow się nią posługiwał. Był czarnoksiężnikiem w naszym otoczeniu, otoczeniu prawych czarodziejów i czarownic. Był skazą Hogwartu. Ale nie musimy się już nim przejmować. Poświęciłem cały ten czas na zbieranie dowodów przeciwko niemu. Gdy przedstawiłem je ministerstwu, nawet się nie zastanawiali nad wyrokiem. Sallow już nigdy nie wyjdzie z Azkabanu. Zgnije tam. I bardzo mu dobrze.
Lilith starała się utrzymać przerażenie na twarzy, mimo że całą sobą pragnęła rzucić się do gardła Gryfona.
- Tak długo zajęło ci zbieranie dowodów? To musiało być niełatwe - powiedziała. Jej głos drżał lekko od emocji.
- Było. Cóż, niewiele wiedziałem na jego temat. Ale powęszyłem tu i tam i proszę.
Pociągnął łyk kremowego piwa. Krukonka patrzyła na jego poruszającą się grdykę. Najchętniej by mu ją wyrwała. A potem utopiła w piwie.
- Najważniejsze jest to, że do nas wróciłaś. Prawdziwa ty - kontynuował. Puścił do niej oko. - Muszę przyznać, że pod wpływem tego uroku byłaś nieco nieznośna.
Lilith uśmiechnęła się blado. Zaciskała pięści pod stołem.
- Jak odkryłeś, że byłam pod urokiem? - spytała cicho.
- Cóż... Wyznałem ci, że wiele dla mnie znaczysz, co podsłuchał Sallow. Od tamtego momentu kleił się do ciebie, jakbyś była jego. A tobie zdawało się to nie przeszkadzać. Co więcej, niedługo potem sama nie odstępowałaś go na krok. Mimo że wiedziałaś, że używa czarnej magii. To samo w sobie było podejrzane. A skoro Sallow jest czarnoksiężnikiem, uroki to dla niego żaden problem.
Krukonka starała się nie zaciskać zębów. Tylko tyle? Tyle wystarczyło, by Garreth oszalał i posłał Sebastiana do Azkabanu? Nie potrafił zrozumieć, że oni naprawdę się kochali?
- Ale teraz, skoro już go nie ma, a jego urok stracił moc...
Gryfon wyciągnął rękę i palcami musnął policzek Lilith. Dziewczyna włożyła całą swoją siłę woli, by się nie wzdrygnąć.
Ale na tym się nie skończyło. Garreth nachylił się i już po chwili ich usta były złączone w pocałunku.
Lilith chciała się odsunąć, ale zamiast tego na chwilę znieruchomiała, a potem powoli oddała pocałunek. Nie mogła się jeszcze wycofać. Nie zdobyła potrzebnych jej informacji.
Ale była to zdecydowanie jedna z trudniejszych chwil tego dnia. Całowała go, ale... Usta były nie te. Ręce na jej twarzy też były nie te. Jego smak był... obcy, niewłaściwy i zły.
Jednak czekała cierpliwie, aż to gryfon pierwszy się odsunął. Jego twarz wyrażała całkowitą błogość.
- Teraz możemy być razem - dokończył z uśmiechem.
- Jak... Jakie są dowody przeciwko niemu? - Nie odważyła się wymówić imienia Sebastiana. Potrzebowała, by Garreth całkowicie jej zaufał.
- Nie musisz się martwić. Są wystarczające, by nie było mowy o skróceniu wyroku. Sallow ma dożywocie.
- Wiem, po prostu... Jestem ciekawa. Skoro ministrowie nie wahali się, to te dowody... muszą być naprawdę mocne.
- Są. Sam o to zadbałem.
- Więc... - przygryzła wargę. Chciała już wracać do zamku. - Co w nich było?
Garreth wziął kolejny łyk piwa, nie spuszczając z niej wzroku. Odstawił kubek odrobinę za mocno.
- Przykro mi, ale nie powiem ci. Na wszelki wypadek. Wiedzą tylko ministrowie i ja. Dowody są strzeżone, by nic się z nimi nie stało. I niech tak pozostanie.
Serce krukonki na moment przestało bić.
- Nie... Nie chcesz mi powiedzieć? - Nie musiała udawać rozczarowania.
- Przykro mi - powtórzył. - Ale nie powiem nikomu, nawet tobie.
***
- Cholerny Weasley! - krzyknęła głośno Lilith.
Razem z Ominisem potrzebowali spokojnego miejsca, by planować kolejne kroki, więc krukonka zaprowadziła go do Pokoju Życzeń. Ślizgon siedział przy stole z ponurą miną.
- Naprawdę nie powiedział ani słowa? - spytał.
Smyk stał kawałek dalej i przecierał szmatką wiszące na ścianie lustra.
- Tylko że dowody były na tyle mocne, że ministrowie nawet nie wahali się nad wyrokiem i od razu skazali Sebastiana na dożywocie.
Lilith krążyła po Pokoju, nie potrafiąc usiedzieć czy ustać w miejscu.
- Jak mamy się dowiedzieć, co zawierają te dowody, skoro Garreth nic nam nie powie? A ministrowie tym bardziej.
Odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w drugą stronę.
- Teoretycznie... - zaczął Ominis, ale zamknął usta.
- Teoretycznie co? - Lilith w końcu stanęła. Patrzyła na przyjaciela wyczekująco.
- To byłoby raczej dosyć ciężkie, o ile w ogóle by nam się udało, ale... Teoretycznie, gdybyśmy wiedzieli, gdzie trzymane są dowody, to... Moglibyśmy się tam zakraść i je zobaczyć.
Dziewczyna skrzyżowała ramiona.
- Skąd dowiemy się, gdzie trzymane są dowody?
- Profesor Sharp mógłby wiedzieć. Był aurorem i pracował dla ministerstwa...
Pokręciła głową.
- Odpada. Jak mielibyśmy to z niego wyciągnąć? "Panie profesorze, czy mógłby pan nam zdradzić gdzie ministerstwo trzyma dowody, byśmy je sobie obejrzeli"?
Ominis zacisnął usta.
- Jest jeszcze ktoś, kto... no, mógłby nam pomóc.
- Kto taki?
Chłopak westchnął, ale napięcie nie zniknęło z jego ciała.
- Moja rodzina.
CZYTASZ
W cieniu przewinień | Sebastian Sallow
FanfictionII część "W cieniu magii"! Na ostatnim roku nauki w Hogwarcie uczniom towarzyszyć będzie wielkie międzyszkolne wydarzenie, które wprowadzi do szkoły ogromną radość i powiew nowości. Jednak mimo szczęścia w pierwszych tygodniach nauki, ten rok równie...