15

420 23 14
                                    

Słyszałam krzyki braci za mną lecz nie obchodziło mnie to. Chciałam uciec z tam tąd jak najdalej. Przez łzy w oczach nie za wiele widziałam.
W końcu przez brak kondycji zatrzymałam się po środku pustkowia. Oparłam ręce o delikatnie zgięte kolana i łapałam gwałtownie oddech.

Wiedziałam, że to nie było tylko zmęczenie po biegu ale atak paniki. Moje nogi zaczęły uginać się pod ciężarem mojego ciała. Już po chwili leżałam na ziemi, patrząc w niebo i próbując się uspokoić.

Po kilku minutach usłyszałam nadjeżdżające auta. Nie przejęłam się tym, ponieważ wiedziałam, że na tym wypizdowiu nie mogło być nikogo, oprócz moich braci.
Usłyszałam kilka trzaśnięć drzwiami i po chwili trójka moich braci stała na dem mną.

- Hej, Haile slyszysz mnie?- zapytał zmartwiony Dylan. Nie odpowiedziałam mu. Cały czas próbowałam złapać oddech, lecz nie wychodziło mi to.

- Hej, Hailie! Kurwa ona nie może oddychać!- krzyknął Tony.

- Hailie, spokojnie. Jesteśmy z tobą. Już wszystko dobrze.- uspokajał mnie Shane.

Mój oddech zaczął po chwili się normować.

- Chodź Hailie, pojedziemy do domu- zaproponował Dylan wyciągając do mnie rękę.

- Dasz radę wstać?- zapytał Tony.

-Chyba tak- odpowiedziałam i złapałam za rękę Dylana by było mi łatwiej.

Podeszłam z braćmi do najbliższego auta. Dylan otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja usiadłam na fotelu bokiem.

- Co teraz będzie?- zapytałam cichym głosem patrząc na każdego z braci po kolei.

- Wracamy do domu. Musisz odpocząć.- Powiedział Shane.

- N-nie chcę tam wracać. Boję się ich.- powiedziałam łamiącym się głosem.

Bracia spojrzeli po sobie. Nie za bardzo wiedzieli co zrobić. Widziałam to. Przeważnie w takiej sytuacji dzwoni się do Vincenta który wszystko załatwi lub poradzi co najlepiej zrobić. Jednak ta opcja nie wchodziła w grę. Widziałam zakłopotanie w ich oczach, jednak po chwili odezwał się Dylan pewnym tonem.

- Spokojnie dziewczynko. Nie odstąpimy cię na krok. Obiecuję, że nic ci nie zrobią. Ale jeżeli nie będziesz czuła się komfortowo zadzwonimy do ojca i on nam powie co mamy zrobić- powiedział unosząc lekko jeden kącik ust do góry.- zgadasz się?

- Dobrze...- odpowiedziałam po chwili zastanowienia.

Sekundę później każdy był już w swoim aucie i zaczynaliśmy ruszać.

Chłopcy zdecydowali bym pojechała z Dylanem. Jest najsilniejszy, największy oraz najstarszy z nich więc nie powinien mieć problemu z ochronieniem mnie w nagłym wypadku.

Droga trwała około 1.5 godziny. Podczas niej strasznie się stresowałam powrotem do domu i spotkaniem dwójki najstarszych braci.
Dylan starał się lekko mnie zagadywać, lecz nie naciskał widząc moją niechęć do rozmowy.

Hejka! Chciałabym was przeprosić za długą nieobecność. Po 14 rozdziale straciłam wenę i chęć do pisania. Na to nałożyła się nauka i treningi oraz gorszy czas w życiu który trwa do dziś
Mam wielką nadzieję, że dalej będziecie czytać i że o mnie nie zapomnieliście. Jest to krótki rozdział ale mam nadzieję, że będą one coraz dłuższe.

Pozderki i do następnego! <3

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 05, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Rodzina Monet opowieść Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz