13

925 29 9
                                    

Dzisiaj była sobota. Od ostatniego wydarzenia w szkole z nikim nie rozmawiałam. Chłopcy próbowali mnie zagadywać ale odpowiadałam tylko ruchem głowy lub barków. Na ten moment nie bałam się dotyku Shane'a. Tony już dawno nie pił, a Dylan starał się być taki jak zawsze ale nie naruszał mojej prywatności. Vincenta rzadko widziałam, tak samo jak Willa.

Od jakiegoś czasu nie jadłam. Wiedziałam, że moi bracia to widzą ale nic nie mówili. Od kilku miesięcy zaczęłam się ciąć regularnie.

Akurat pogoda przez ostatnie tygodnie była chłodna, więc chodziłam w bluzach i dresach zasłaniających rany.

Leżałam na łóżku i czytałam książkę. Usłyszałam pukanie w drzwi i zaprosiłam gościa do środka. Był to Will.

- Cześć malutka, ja z Vinc'em jedziemy do sklepu, a święta trójca jest na dworze. Jakby coś się działo krzyknij to chłopcy usłyszą.- Poinformował mnie.
Gdy powiedziałam, że rozumiem wyszedł z pokoju.

Minęło 5 minut. Z tego, że jestem sama w domu ściągnęłam bluzę i położyłam się pod kocem. Zeszłam na dół po szklankę wody, ponieważ cała woda mi się skończyła. To był mój największy błąd.

Stałam w kuchni oparta o blat i piłam wodę. Usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych. Nie przejęłam się tym. Nagle do kuchni wszedł Will. Gdy mnie zobaczył stanął w miejscu i zaszkliły mu się oczy. Nie zrozumiałam o co chodzi. Po chwili ogarnęłam właśnie stałam w krótkim rękawku, a na moich rękach było mnóstwo blizn i jeszcze więcej ran.

- D-dlaczego....?- spytał przez łzy Will.

- Will to, to nie tak.- Powiedziałam cicho.

- Moja mała siostrzyczka się tnie, a ja o tym nie wiedziałem.- powiedział w rozpaczy.

- Will proszę nie płacz.- Teraz w tym momencie również płakałam. Nie wiedziałam co o mnie pomyśli.

- Malutka...-  Widać było, że jest mu przykro.

- Przepraszam... Nie chciałam cię zawieść. Błagam nie bądź na mnie zły.- Widok płaczących braci mnie załamywał.

- Hailie nie przepraszaj. Po prostu nie mogę zrozumieć dlaczego. Chodź na kanapę opatrzę ci to.- mówią to podszedł do szafki z której wyciągnął apteczkę.

Usiadłam na kanapie. Po chwili Will zrobił to samo. Zaczął bandażować mi ręce. Oboje płakaliśmy. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

- William ile będę jeszcze na ciebie czekać?- odezwał się ten lodowaty głos w holu.

- Vinc nigdzie nie jedziemy.- odezwał się Will łamiącym głosem.

- Will co się stało?- Vinc był już w salonie.

- Jedźcie, nic się nie dzieje.- Powiedziałam cicho do Willa.

- Hailie? Will? Co się dzieje?- Vinc był zmieszany.

- Hailie, właśnie dużo się dzieje. Vincent zobacz na ręce Hailie.- Powiedział Will głośno.

Na te słowa schowałam ręce z tyłu.

- Hailie pokaż ręce. - Powiedział stanowczo Vinc.

- Nie.- odpowiedziałam krótko.

- Hailie, pokaż, albo sam zobaczę. - W jego głosie było słychać trochę irytacji.

Nie odpowiedziałam nic, więc Vincent podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Najpierw zrobił to ostrożnie, by dać mi jeszcze szansę. Później zacisnął mocniej palce na mojej ręce, co mnie zabolało przez rany.

Rodzina Monet opowieść Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz