rozdział 12

1K 82 56
                                    

Syriusz

Ostatni tydzień był paskudny. Myślę, że spokojnie mógłbym ustawić go w rankingu najgorszych tygodni mojego życia, na całkiem wysokiej pozycji, a konkurencją są każde wakacje z moją rodziną od mojego pierwszego roku w Hogwarcie, więc to pokaźny ranking.

Unikaliśmy się z Remusem.

Zamienialiśmy jedynie kilka słów przy chłopakach, żeby się zbytnio nie zaczęli nami przejmować, ale poza tym to cisza.

Cisza, która była teraz niesamowicie widoczna, gdy James z całkiem niezłym humorem zaproponował, żebyśmy usiedli na błoniach po skończonych zajęciach z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, bo była bardzo ładna i słoneczna pogoda.

Więc usiedliśmy. Ja praktycznie podkulając pod siebie nogi i trochę starając się udawać, że mnie tu nie ma.

Potter opowiadał coś o ostatnim treningu quidditcha, Peter mu w miarę odpowiadał, więc póki co chyba niekoniecznie zwrócili uwagę, że my siedzimy cicho.

Zresztą Remus zazwyczaj siedział cicho jak temat schodził na quidditcha, a ja się odzywałem dopiero jak miałem coś mądrego i trafnego do powiedzenia w tym temacie. A teraz nie miałem, nawet nie słuchałem co mówią.

Drgnąłem dopiero jak usłyszałem inny głos.

– Hej chłopaki – Lily do nas podeszła, skupiając spojrzenie głównie na mnie i Remusie. Jakby od razu wyniuchała, że coś jest z nami nie tak.

– Cześć – mruknąłem cicho spoglądając na nią.

Całe szczęście obok był James, który nadrobił za mnie entuzjazm.

– Hej Lily! – przywitał się z szerokim uśmiechem. – Co u ciebie? Ładnie dzisiaj wyglądasz.

Peter i Remus też cudem dali radę wtrącić tutaj krótkie "Hej" zanim James zacząłby klepać dłuższą litanię.

– Dzięki James i u mnie nic ciekawego, ale chciałabym wiedzieć, co u was... Bo mam wrażenie, że coś jest mocno nie tak...

Ona za dużo widzi.

– Dlaczego? – zapytał James autentycznie zaskoczony. – Wszystko jest okej.

Obserwowanie tego jak ten chłopak jest zakochany, było czasem naprawdę fascynujące. Jemu dosłownie w tej chwili świat zniknął. A przynajmniej tak wyglądał.

– Z tobą tak, gorzej z nimi – dziewczyna pokazała ręką na mnie i Remusa.

– Aaa... – James pokiwał wyjątkowo tępo głową.

Spojrzałem na Lily, mając zamiar udawać, że nic się nie dzieje.

– O co ci chodzi?

– O to, że wyglądasz, jakbyś miał się zaraz rozpłakać. I że nie słyszałam, żeby Remus powiedział chociaż jedno słowo oprócz hej od jakiegoś niecałego tygodnia.

Najgorsze jest to, że miała w sumie rację. Remus mało się odzywał, a ja w tej chwili rzeczywiście najchętniej bym uciekł i się rozpłakał. To wszystko było tak bardzo do dupy, a ja nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Nie wiedziałem nawet co robić.

Myślałem, że po kilku dniach nam jakoś to minie, ale po tygodniu było tylko gorzej, a tendencja spadkowa się tylko utrzymywała.

– No i? – mruknąłem.

– No i się o was martwię... – powiedziała Lily łagodniejszym głosem, na co się bardziej skuliłem.

– Wszystko jest super. To tylko jakaś jesienna chandra.

if you love me let me know || wolfstar ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz