rozdział 14

1.1K 82 67
                                    

Syriusz

Niedługo po wyzwaniu, które dostał Remus i które sprawiło, że dosyć nas poniosło gra się skończyła. Każdy się po prostu w końcu rozszedł, a ja skończyłem na jednej z kanap w Pokoju Wspólnym próbując przekalkulować tą sytuację, ale alkohol, który do tej pory wypiłem niespecjalnie mi w tym pomagał.

Wciąż czułem na sobie dłonie Remusa, czułem smak jego pocałunków i odtwarzałem to wszystko w swojej głowie na zapętleniu, bo nie umiałem przestać.

Wszystkie sensowne myśli były jak za mgłą - niewyraźne - a jedyne co było wyraźne to właśnie wspomnienie tamtej chwili. Moje serce biło przez to niezwykle szybko, a całe ciało aż mrowiło z podekscytowania tym, co się wtedy działo.

Ale skłamałbym jednak, gdybym teraz powiedział, że się nie boję. Tego co będzie, gdy przyjdzie do konfrontacji. Nie tylko z Remusem, ale też z Jamesem i Peterem, którzy doskonale to wszystko widzieli i już wcześniej zadawali jakieś pytania, które póki co udawało nam się zbywać. Obawiam się, że tym razem już się nie uda.

Może to było wyzwanie, ale zdecydowanie nikt nie wykonuje takiego wyzwania w ten sposób co my. Nie jeśli tego nie pragnie. A ja po prostu niczego bardziej nie pragnąłem niż Remusa.

Jestem prawie pewien, że gdybyśmy oboje byli zupełnie trzeźwi ta sytuacja by się nie wydarzyła.

Właściwie to mam wrażenie, że ta sytuacja w ogóle nie miałaby prawa istnieć, gdyby nie to, że Lily prawdopodobnie zaczarowała butelkę, gdy miała wybrać osobę, którą Remus ma całować. A przynajmniej wydaje mi się, że to zrobiła, bo innego powodu, do którego miałaby wtedy wyciągać różdżkę nie widziałem.

Trochę przez to miałem ochotą ją wyściskać z całych sił, a trochę trzasnąć jakimś zaklęciem, ale póki nie widziałem skutków jej działań powstrzymywałem się od jakiejś reakcji.

Jednak wracając do Remusa... Właśnie opadł na kanapę obok mnie i zaczął się histerycznie śmiać.

Zdziwiło mnie to trochę, nie powiem, że nie, ale widząc go takiego rozbawionego sam miałem ochotę się śmiać, więc moje usta automatycznie przyjęły kształt uśmiechu.

– Remi? Wszystko okej?

– Jak najbardziej – odparł, dalej się śmiejąc i poprawił się na kanapie.

– Co cię tak rozbawiło?

– Nie wiem w sumie. Ale jakoś tak mi się śmiać chce. Może to dlatego, że świat wiruje.

Ojeju, nie mam pojęcia kiedy ostatnio widziałem go tak pijanego, ale cóż, fakt był taki, że Remus to może niby był taki grzeczny i ułożony, ale jak jest jakaś impreza z alkoholem i on się do niego dorwie to... Cóż, macie efekt. Było w tym jak się zachowywał teraz jednak coś całkiem uroczego. Miałem wrażenie, że patrzę na szczeniaczka, który merda ogonem, mimo że nie ma pojęcia dlaczego, ale po prostu się cieszy i to było niesamowite widzieć go w takim nastroju po ostatnim paskudnym tygodniu, nawet jeśli ten nastrój jest wywołany alkoholem.

– Świat ci wiruje? – zapytałem z rozbawieniem. – Może wsiadłeś na jakąś karuzelę, co?

– Możliwe! – Remus znowu się zaśmiał, mimo że ten żart brzmiał lepiej w mojej głowie, niż wypowiedziany na głos, ale jemu to nie przeszkadzało. – Ale ty chyba wsiadłeś na nią ze mną, bo ciebie widzę bardzo wyraźnie.

Na to pacnął mnie palcem w nos, mówiąc ciche "boop".

No czy to nie jest urocze?

– Ach tak? – złapałem jego palec.

if you love me let me know || wolfstar ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz