rozdział 13

1.3K 88 171
                                    

Remus

Slughorna oczywiście nigdzie nie było, kiedy już był mi potrzebny. To tego typu osoba, że kiedy nic od niego nie chcesz, dosłownie potykasz się o niego na każdym kroku i jesteś przy tym zmuszony wdawać się w długie pogawędki o niczym ciekawym, ale kiedy już chcesz z nim pogadać, gość rozpływa się w powietrzu.

Mimo tego jednak nie tylko z tego powodu go nie znalazłem. Fakt, że już trzeci raz obchodziłem szklarnię, do której czasem lubił wpadać, raczej w tym nie pomagał.

Nie przejmowałem się tym jednak. Tym razem mogłem szukać Slughorna choćby i cały dzień, bo dzięki temu miałem wymówkę, żeby nie siedzieć z chłopakami i Lily.

Nie siedzieć z Syriuszem.

Czułem się przy nim dziwnie, wręcz źle, bo coś się tak strasznie między nami popsuło, że nie potrafiliśmy nawet rozmawiać. Domyślałem się, że po ustaleniu, że musimy przyhamować z tym, cokolwiek się między nami działo, nie wrócimy od razu do normy, ale nie sądziłem też, że będziemy zachowywać się tak.

Że będę miał ochotę się rozpłakać za każdym razem, jak go widziałem, a on odwracał wzrok, jak unikaliśmy jakiegokolwiek kontaktu. To było po prostu okropne, bo Syriusz był moim najlepszym przyjacielem. Chciałem go w swoim życiu. Chciałem, żeby było dobrze i żeby nasza relacja sprawiała, że jesteśmy szczęśliwi. Taki w końcu był cel tego wszystkiego. Mieliśmy ułatwić sobie życie a nie utrudnić.

Myślenie o tym, jak się zapewne domyślacie, nie pomagało, ale nie umiałem przestać. Krążąc wokół szklarni po raz czwarty, w końcu więc bym pewnie się rozpłakał w jakimś jej kącie. Na szczęście i nieszczęście w jednym jednak nie było mi to dane.

Kompletnie niespodziewanie poczułem, jak ktoś klepie mnie w ramię od tyłu. Dosłownie podskoczyłem, spodziewając się wszystkiego, włącznie z nagłym atakiem śmierciożerców krasnoludków. Tak, wiem, bez sensu, ale przestraszony mózg wymyśla dziwne rzeczy.

Ten problem jednak zniknął, bo jak odwróciłem się i zobaczyłem, że moim oprawcą był Syriusz, mój mózg przestał już wymyślać cokolwiek. Skupił się w stu procentach na nim, a ja odetchnąłem, bo nic poza bardziej złamanym sercem mi już nie groziło.

– Zawału bym dostał...

Syriusz wywrócił oczami.

– Od razu tam zawału...

– No takiego malutkiego...

Takiego, w którym ginę od śmierciożercy wielkości krasnala z czerwoną peleryną zamiast czarnej, ale to przecież nic takiego.

– Taki malutki to przeżyjesz - Syriusz uśmiechnął się, więc nie umiałem się na niego gniewać albo wypominać mu czegokolwieku - Możemy pogadać?

Trochę mnie to zaskoczyło, bo po pierwsze, jak już mówiłem, nie gadaliśmy od dawna, a po drugie pogadać brzmi zawsze tak poważnie... Kiwnąłem jednak głową, bo no nie odmówiłbym mu i chciałem też wiedzieć, o co mu chodzi. Liczyłem chyba też trochę, że sensowna rozmowa jakoś nas uratuje...

– Jasne... O czym?

Syriusz wziął głębszy wdech, jakby zbierał się w sobie, ale w końcu to powiedział.

– O tym co się z nami dzieje...

Znowu mnie to zaskoczyło. Chciałem, żebyśmy porozmawiali wtedy właśnie o tym, ale podświadomie bardziej spodziewałem się, że Syriusz zapyta jednak o zadanie domowe, czy coś w tym stylu.

– Oh... Um... A co się dzieje?

– No właśnie... Co się dzieje?

– Co masz na myśli...?

if you love me let me know || wolfstar ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz