rozdział 17

953 71 39
                                    

Syriusz

Co najgorszego może cię spotkać, gdy próbujesz przeboleć swoje złamane serce?

Pieprzona lekcja o eliksirze miłości.

Jak tylko to usłyszałem, to miałem ochotę zabić Slughorna, a jak powiedział, że wybierze nam pary, to już chciałem tylko uciec.

Tak więc zgadnijcie z kim Syriusz Black mógł wylądować w parze... Oczywiście, że z Remusem Lupinem, bo przecież świat lubi ze mnie kpić.

Spojrzałem na Remusa, ale pewnie było widać po mnie, że jestem wręcz wystraszony, a gdy on spojrzał na mnie i się słabo uśmiechnął, wiedziałem że po prostu muszę podnieść tyłek i iść usiąść do niego.

Usiadłem obok, spuszczając od razu głowę, bo po prostu nie potrafiłem na niego spojrzeć nie czując jak mi serce się rozrywa.

– Cześć... – odezwałem się cicho.

– Cześć... – odparł Remus markotnie.

– Ja... – zacząłem, bo nie chciałem, żeby wyszło, że nie umiemy się nawet do siebie odezwać. – Wiesz, że nie jestem najlepszy w eliksirach, ale postaram się pomóc jak mogę...

– Spokojnie, na pewno sobie poradzimy... Wszystko ci wytłumaczę...

Kiwnąłem lekko głową.

– Okej...

Więc Remus zaczął wykładać wszystkie składniki potrzebne do eliksiru, a ja po prostu czekałem na jego polecenia, bo sam i tak nie miałem pojęcia co po kolei robić.

– Powinniśmy chyba zacząć od rozgniecenia tego... – pokazał na składnik, który mógłbym przysiąc, że widziałem pierwszy raz na oczy.

– Mogę to zrobić... – zaoferowałem.

– Okej... To ja w tym czasie odmierzę te dwa składniki...

Zrobiliśmy więc to co mieliśmy, w naprawdę przygnębiającej ciszy.

– Dodasz to do tego? – zapytał po chwili Remus pokazując mi inne składniki.

Skinąłem głową.

– Ile?

– Zgodnie z przepisem pół grama.

Nie wiedziałem ile to pół grama, a nie chciało mi się iść po wagę, więc dodałem dużo za dużo tego składnika. Jeśli wybuchniemy, to chyba będę nawet całkiem zadowolony, bo będę mógł uciec z tej klasy.

–To było chyba troszkę za dużo... – stwierdził Remus.

– A... to bardzo źle?

– Um... To zależy... – Remus wrzucił coś innego i przed naszymi twarzy wydarzył się mały wybuch, który zwrócił uwagę osób najbliżej nas. Otworzyłem aż na to szerzej oczy. – Dość mocno źle.

Uśmiechnąłem się na to aż lekko, bo było to trochę zabawne. Na tyle, że mogłem to pociągnąć.

– Róbmy dalej i zobaczmy co z tego wyjdzie – zaproponowałem.

– Czyli rozumiem, że nie zależy nam, żeby wyszła z tego Amortencja? – Remus też się lekko uśmiechnął, co mi od razu poprawiło nastrój.

To chyba trochę żałosne, że mój nastrój jest tak bardzo zależny od jego.

– Może wyjdzie mega-amortencja?

– Albo stworzymy jakiś zupełnie nowy eliksir, którego nikt nigdy nie zrobił? – ciągnął Remus.

– I zbijemy na tym fortunę?

– Dokładnie tak. I zdobędziemy wieczną sławę.

– Podoba mi się ta wizja... – wyznałem.

– Mi też... – Remus się bardziej uśmiechnął.

To mnie trochę odważyło do ciągnięcia tej myśli.

– Podobają mi się wszystkie wizje, w których jesteśmy we dwoje...

Zaskoczyło go to. Chyba bardziej pozytywnie niż negatywnie, ale nie jestem pewien, czy zrozumiał co ja konkretnie miałem na myśli.

– Mi też... Dlatego chciałbym, żebyś już zawsze był w moim życiu...

Odłożyłem wszystkie składniki na bok i odwróciłem się do niego.

– A ja chciałbym, żebyś ty był zawsze w moim...

Remus też odłożył wszystko czym się zajmował.

– I dlatego nie chcę, żeby było między nami dziwnie...

– Boję się, że nie chcemy tego samego.

Bo czy on chce ze mną być? Czy gdyby chciał to ostatnio, gdy obudziliśmy się w tamtej łazience, to czy by się tak zachowywał?

Jakby nie miał pojęcia co zrobić, bo to było dla niego dziwne, obudzić się obok swojego nagiego kumpla, po tym jak trochę za bardzo odjebał po pijaku.

Ja liczyłem, że się obudzimy, powiemy sobie, że jesteśmy idiotami i powinniśmy być razem, a tymczasem Remus motał się jakby chciał uciec.

Dlatego ja uciekłem pierwszy. Żeby nie czuł się winny, że to on ucieka.

– W jakim sensie? – zapytał ciszej.

Czy był sens w ogóle mu to tłumaczyć? Czas na tłumaczenia chyba minął.

Spuściłem głowę i wróciłem do krojenia składniku, którego prawdopodobnie nawet nie powinienem kroić.

– Nie ważne... – mruknąłem. – Róbmy ten eliksir...

– Okej... – powiedział cicho.

Więc teraz praktycznie zacząłem ryczeć nad tym eliksirem. Musiałem sobie wycierać nos i przecierać szybko oczy, żeby się nie poryczeć, ale w końcu zrozumiałem, że to nie ma sensu, więc po prostu zapytałem się czy mogę iść do łazienki i jak tylko wyszedłem z klasy to wręcz do niej pobiegłem, żeby schować się w łazience i pozwolić sobie ryczeć, bo moje głupie serce po prostu krwawiło. 

if you love me let me know || wolfstar ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz