Monkey King i jego odwieczny wróg Macaque stoczyli kolejną bitwę.
Obydwoje byli ledwo przytomni, a jedyne co trzymało ich przytomnych to nadmiar bólu.
Monkey King chcial zadać cios ostateczny.
Jednak Macaque zniknął w ciemnej dziurze cienia..
Ksią...
-No wiecie. Parę razy była w moim ciele tak? No i ten,pewnie wzięła sobie moce Wukong'a które ja zabrałem młodemu.- Złapałem się za tył głowy.
-Ta dzięki Macaque.- powiedział Mk chowając telefon.
-chodzcie musimy już lecieć!- skoczył klifu z którego wyleciała jego chmura, za nim poleciał MK który wcześniej zamienił się w ptaka, a ja odczekalem chwilę i otworzyłem portal z cienia który wyjście miał w środku miasta w losowej alejce. Gdy już wyszedłem z portalu założyłem kaptur, po czym wyszedłem z alejki i zacząłem szukać tego całego zamieszania. Z jednej strony obwiniałem się za to, ale jednak z drugiej strony Wukong w końcu może zostać pokonany.
Gdy znalazłem już miejsce w którym Mech Demolował miasto wiedziałem że nie będzie proste zadanie rozwalić mecha. Pomyślałem że pójdę na szczyt pobliskiego budynku żeby lepiej widzieć całe to zamieszanie. Wszedłem na dach wieżowca i usiadłem na progu, wtedy do miasta doleciał Wukong a za nim MK.
<Monkey King>
O. Mój. Boże. 5 minut zajęło nam przylecenie tutaj. Zauważyłem Małego Mecha LBD, nie był tak silny jak ostatnio, i musi być coś co go napędza jednak nie miałem pojęcia co to może być. Spojrzeliśmy na siebie z Młodym i skiwnelismy oboje głowami. Pierwszym naszym celem jest wypędzenie jej i jej mecha z miasta. Później Gdy uda nam się wypędzić z miasta mecha musimy znaleźć napęd Mecha i go zniszczyć, na koniec Gdy LBD nie będzie miała broni rozwalimy ją! Walczyliśmy z nią chwile, było ciężko ja wypędzić jednak udało się to po około godzinie.
Spojrzałem na bliski budynek ktory stal około paręnaście metrow od nas, stał tam Macaque. Widziałem jak biega po budynkach skacząc z jednego na drugi. -Monkey King!- krzyknął MK w moja stronę, gdy obróciłem się jedyne co zauważyłem była ogromną łapa mecha LBD. Złapała mnie i zaczęła mocno przyciskać, wtedy moje oczy rozbłysnęły na złoto. -Potrzebna pomoc?~ - usłyszałem głos Macaque. Nie miałem zbyt dużo sił żeby mu odpowiedzieć, MK wtedy przywołał mecha i zadał dość mocny cios. LBD że mną w ręku wylądowała przy wzgórzu na pustyni do której ja wprowadziliśmy.
-Młody! Coś w tym jest dziwnego! Nie wcisnęła nam żadnej swojej gadki! To chyba nie ona!- Krzyknąłem jednak po chwili zostałem rzucony na ziemię jak stary śmieć. Szybko podniosłem się z ziemi I podszedłem do młodego. -Młody coś tu jest nie tak- powiedziałem szukając się do odpierania kolejnych ataków, jednak Mech dezaktywował się. Wtedy zobaczyłem Macaque idący w nasza stronę.
-MK. Nie podchodz do niego, cos jest nie tak czuje to.-
-no chyba nie mówisz że- przerwał, wtedy macaque podbiegł do niego odrzucił go trochę i przycisnął do ziemi.
-MK!- Krzyknąłem, szybko podbiegając do nich. Widziałem jak oczy Macaque migają a na jego twarzy pojawiło sie coraz więcej pęknięć. MK odtracil przeciwnika z siebie po czym podbiegł do mnie. Macaque klęcząc złapał się za głowę, w jego oczach zaczęły pojawiać się łzy, kolejne pęknięcia na twarzy. Po chwili łzy zniknęły, zostało poważne spojrzenie z tych niebieskich oczu. Wiedziałem że musimy jak najszybciej wygonić ją z jego ciała. -odsun się. Nie możemy fo atakować ani on nie może atakować nas. Musimy coś z tym zrobić- szepnąłem do MK.
-Hey! Macaque! Jesteś tak słaby że napewno nie rozwalił byś tego kamienia!- Krzyknąłem do niefo po czym wskazałem na ogromny głaz który stał tuż za nim. On obrócił się i podszedł do głazu. Uderzył 2 razy, jego ręką najpewniej się złamała. Gdy stał tyłem wykorzystałem okazję i szybko podbiegłem do niego. Złapałem z całej siły za ramiona i Zacząłem lekko nim trząść.
<Macaque>
Nic nie widziałem, wiem że reka bolała w cholere. -Macaque! Wiem że tam jesteś! Musisz z nią walczyć! W końcu jesteś Wojownikiem!- usłyszałem krzyki Wukong'a jakby były one zamglone.
-Macaque!- kolejny krzyk, zacząłem coś widzieć jednak tylko na moment, Poczułem silny cios w głowę, wtedy poczułem jakby ktoś wyłączył wizję.
Przebudziłem się, jednak to nie było żadne miejsce które znam. Było to białe pomieszczenie, Cholera umarłem? Nie nie możliwe. Była tam też demonica. -Wiedziałam że mnie oszukasz.- powiedziała mając smutny wyraz twarzy. - o co chodzi? I gdzie jesteśmy?- podniosłem się z ziemi.
-czy to ważne? - zaczęła podchodzić bliżej- chce ci oznajmić że poddałam się.-
-skoro się poddałaś czemu nadal jestem tutaj? Czemu nie ma mnie tam z nimi?- Zapytałem na co spojrzała mi prosto w oczy.
-Oh Macaque, ja nigdy nie opadłam na dno sama.- przerwała uśmiechając się szyderczo.
-Czekaj?! Co?!- Krzyknąłem rozglądając się szybko po pomieszczeniu.
-Nie martw się. Ty nie umrzesz, nie byłbyś mi potrzebny w zaświatach. Ciebie spotka coś o wiele gorszego.- uśmiechnęła się groźnie i spojrzała mi w oczy. -Będziesz musiał żyć z tymi wszystkimi śmiertelnikami.. bedziesz cierpiał najmocniej ze wszystkich cierpiacych!. Nigdy nie ujrzysz.. twojego przeznaczenia..- powiedziała po czym dookoła pojawiło się mnóstwo dymu. Wtedy najprawdopodobniej zaslablem.
Rozdział do dupy(terazbędziesiędziaćwięcej wątku miłosnego)
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.