<1>

782 31 24
                                    

Hej hej do góry macie fajnego Fanarta.
Zapraszam do czytania:D

-Odsuń się MK! To jest walka pomiędzy mną a nim!- krzyknął Wukong.

-Ale Monkey King!- krzyknął MK.

-Młody Zostań w tyle!- odkrzyknął Wukong po czym przez chwilę nieuwagi dostał potężny cios w podbrzusze, na co odleciał aż pod ogromny głaz.

-Macaque do cholery! O co znowu się tak wkurwiłeś!- krzyknął w stronę przeciwnika, po czym poczuł mocne ukłucie w ramię, i uciskającą jego szyję ramie.

-Oh Wukong~ czy do twojego pustego łba to nigdy nie dotrze?~- Wukong jednak nie dał mu dokończyć, uderzył go swoim kosturem na co on odleciał na ziemię.

-Oh Macaque, Macaque, kiedy znudzi ci się życie w moim cieniu?- Macaque na te słowa wstał i znów próbował zaatakować, jednak i ta próba wyszła na marne. Macaque leżał bezsilny, spojrzał się w bok. Był tam MK, spojrzał na Wukong'a po czym złowieszczo uśmiechnął się w jego stronę.
Wtedy przy MK pojawiło się paręnaście cienistych klonów Macaque.
Monkey King chciał polecieć w tamtą stronę, jednak nie udało się mu to. Ponieważ Macaque zdarzył się podnieść i uderzyć go swoją bronią, na co Wukong prawie się przewrócił.

Macaque upadł na ziemię miał pełno ran, Monkey King podobnie jak Macaque ledwo trzymał się na nogach.
Macaque poczuł przy swojej szyi kostur Monkey Kinga.
-Śmiało!- Krzyknął Macaque -pokaż mi prawdziwego SUN WUKONG'A- dokończył, wtedy Monkey King podskoczył wysoko w powietrze, już leciał celując prosto w głowę Macaque. Wtedy Macaque jak i jego klony zniknęły w ciemnej otchłani stworzonej w podłodze...

* Time skip *

MK podbiegł do Monkey Kinga.
-Nic ci nie jest?!- krzyknął patrząc na ramię bohatera.
-Nic mi nie jest Młody. A z tobą wszystko okej?- zapytał uważnie przyglądając się miejscu w którym zniknął poważnie ranny Macaque.

-Myślisz że nic mu nie będzie?- zapytał MK zauważając jak jego mentor wpatruje się w miejsce zniknięcia wroga.

- Tiaaa ma dosyć poważne rany. Ale wydaje mi się że nic mu nie będzie. - powiedział po czym odwrócił się i odszedł razem z MK.

Zaraz po wycofaniu się w pola bitwy, Macaque wrócił do swojego domu.
Czarna otchłań otworzyła się w podłodze w jego domu, gdy tylko próbował wstać na nogi upadł. Postanowił on jednak że nie będzie się już więcej ruszać, nie mógł naprężyć żadnych mięśni, nawet nie mógł ruszyć ogonem, jego powieki stawały się coraz cięższe.. aż w końcu zasłabł..

<Macaque>

Obudziłem się na kanapie w moim domu, byłem lekko zdziwiony ponieważ nie pamiętam abym się kładł.
Usiadłem na łóżku, bolało jak cholera.
Jednak gdy przyłożyłem rękę do jednej z większych ran nie odczułem krwi.
Spojrzałem na te ranę, była zabandażowana, cholera ktoś tu przyszedł?
-Jest tu kto?- Zapytałem wstając z łóżka, był to jednak fatalny pomysł. Ponieważ odrazu opadłem na podłogę.

-Macaque. Wreszcie się widzimy! Mam nadzieje ze jeszcze mnie pamiętasz!- odezwał się kobiecy głos.

Natychmiastowo wstałem z podłogi.
-Kim do kurwy jesteś?!- Krzyknąłem.

-Oh? Macaque. Nie pamiętasz już?- przerwała, wtedy zauważyłem w ciemnym korytarzu cień na kształt kobiety.
- oh. Już pamiętam. Wybacz mi ze od razu nie poznałem-

-Mam nadzieję że nie zapomniałeś jeszcze.. o swoim przeznaczeniu?- odezwała się wyłaniając się z cienia.

<Monkey King>

Odeszliśmy od miejsca pojedynku który stoczyłem wraz z moim wrogiem.
Udaliśmy się na górę Kwiatów i Owoców.
-Myślisz że zaatakuje w najbliższym czasie?- zapytał gdy wchodziliśmy już na górę.

- Nie wiem. Ale na pewno znowu wygramy!- odpowiedziałem z ogromnym uśmiechem który pojawił się na mojej twarzy.

- Nie żebym w nas wątpił- powiedział patrząc się za siebie. - ale mam bardzo dziwne przeczucia co do następnego spotkania z Macaque.-

-Nie zamartwiaj się na zapas Młody! Napewno wygramy i następna, i każda bitwę z Macaque!- uśmiechnąłem się do niego.
Weszliśmy do mojego domu, był tam lekki syf, jednak MK nie zainteresował się bałaganem. Zainteresował się jednak półka z różnymi magicznymi i mitycznymi rzeczami, leżała też tam ramka która była przewrócona, dzięki czemu nie było widać zdjęcia.

-a co to jest??- zapytał MK chwytając zdjęcie.

-Uhh nieważne. Odłóż to na swoje miejsce.- Powiedziałem podchodząc do niego.

-Ee-emmm nie. - chwycił zdjęcie i zaczął się uważnie przyglądać.

-To jesteś Ty gdy byłeś... młodszy?- zapytał.

-Tyaaa odłóż to. - sięgnąłem ogonem po brzoskwiniowe chipsy i przełożyłem je sonie do ręki.

-Czy to jest- przerwał na moment. -Macaque?!- zapytał z niedowierzaniem.

-Młodyyy Odłóż to.- powiedzialem objadając się chipsami.

-A kto to? Ten lew.. ptak i słoń?- spojrzał na mnie, na co ja zabrałem mu ogonem zdjęcia i postawiłem tak wysoko że nawet ja beż pomocy ogona nie sięgnę.

-Nikt taki. To co?- zrobił krótka przerwę żeby zjeść parę chipsów. -zaczynamy trening?-

-Okey!- na szczęście udało mi się oddalić go od tematu... Czekaj o czym to ja..?-
Nieważne. Zauważyłem ze MK juz dawno nie ma, więc poszedłem z nim w miejsce treningu. I tak minął nam cały dzień..

Było jakoś po godzinie 20 gdy MK poszedł do swoich przyjaciół, dzisiaj skończyliśmy trening trochę później niż zazwyczaj ponieważ młody nie mógł wystarczająco skupić się na zadaniu. Gdy MK już dawno nie było, ja leżałem sobie na wygodnej kanapie objadając się brzoskwiniami.
-Ehhhhhhhh trzeba będzie się przebrać.- Powiedziałem sam do siebie, po czym skierowałem się w stronę szafy. Wyciągnąłem jakąś ogromna białą bluzkę i czarne spodenki, szybko przebrałem się po czym poszedłem z powrotem na kanapę. Włączyłem telewizor, i oglądałem go dopóki nie zasnąłem.




Hejo hejo. To moja 2 książka mam nadzieje że się wam spodoba!

 To moja 2 książka mam nadzieje że się wam spodoba!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nienawidzę cie!~ ShadowPeachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz