Monkey King i jego odwieczny wróg Macaque stoczyli kolejną bitwę.
Obydwoje byli ledwo przytomni, a jedyne co trzymało ich przytomnych to nadmiar bólu.
Monkey King chcial zadać cios ostateczny.
Jednak Macaque zniknął w ciemnej dziurze cienia..
Ksią...
-Małpy macie coś czym szybciej mogli byśmy tam dolecieć?- zapytał czerwonowłosy.
-Nie ja nic nie mam- odpowiedziałem po czym Spojrzałem na miejsce w którym jeszcze chwile wcześniej stał Młody z jego koleżanką.
-mozemy polecieć na mojej chmurze, ale nie wiem czy wtedy LBD by nie zauważyła by nas- powiedział Wukong na co oboje z czerwonym spojrzeliśmy się na niego.
-Lepiej będzie jakbyśmy przejechali sie moim motorem, no chyba że jesteście boidupy i chcecie się przejść- powiedział czerwony patrząc na nas.
-Tsa możemy się przejechać ważne żebyśmy dotarli na miejsce- powiedziałem po czym poszliśmy z Czerwonym po jego motor, wsiedliśmy na niego i jechaliśmy dość szybko.
-Ey bo ja lecę- powiedział Wukong który powoli zsuwał się z motoru.
-To złap się mocniej tej czarnej Małpy.- rzucił szubko Red Son, poczułem wtedy ręce Wukong'a które mocno trzymały się mnie w talii, Spojrzałem się w tył i zauważyłem ze jego ogon zaczął merdać..?
-az tak ci się podoba trzymanie mnie w talii?- zaśmiałem się.
-Nie?!- jego ogon zatrzymał się w powietrzu, a ja nadal lekko się śmiałem.
-Może te gejowskie teksty zachowacie na później?- powiedział surowo czerwony.-za chwilę będziemy na miejscu.- dodał po czym zaczal zwalniać.
-Czemu zwalniamy?- zapytał Wukong przytulając się do mnie.
-Brakuje benzyny.- powiedział szybko po czym się zatrzymaliśmy, wraz z Wukong'iem zsiedlismy z motoru.
-Dalej będziemy musieli isc pieszo, ale nie zostało daleko. Tylko parę metrów- powiedział czerwony, po jego słowach zaczęliśmy iść pieszo na jakąś górę.
-Ehh nogi mnie bolą- zaczął narzekać Wukong.
-To masz problem- odpowiedziałem mu miejąc nadzieje ze się przymknie.
- Macaqueeee wez mnie na ręce- powiedział obracając się w moja stronę.
-jak wezmę cie na barana to się przymkniesz?-
-Tak, alee weź mnie na ręce-
-Ehhhhhhh- jęknąłem -Dobra chodź tu- podszedł do mnie po czym ja wziąłem go na barana.-Zadowolony?-
-Tak- odpowiedział po czym szliśmy coraz to wyżej i wyżej góry.
Gdy byliśmy już prawie na górze zauważyłem MK i jego koleżankę którzy w dość dziwny sposób się nam przyglądali. -Coś jest nie tak..- szepnąłem tak żeby tylko ta dwójka mogła mnie usłyszeć.
-Też coś mi tutaj śmierdzi..- powiedział czerwonowłosy , im bliżej byliśmy tym ciężej się szło, było też większe poczucie niepewności.
-Myślicie ze LBD nas widziała?- zapytał Wukong.
-Nie wiem.. ale.. nie sądzicie ze Mk jest podejrzanie cicho?- zapytał cały czas przyglądając się szczycie góry.
-Racja.. MK zawsze był jakiś nadpobudliwy..- odpowiedziałem.
-Ey! Nie wyzywaj mojego ucznia!- krzyknął Wukong.- ale.. muszę przyznać czuję ze coś z nim jest nie tak..-
Gdy doszliśmy do szczytu góry MK i Mei nie było, co wydawało się mi dziwne ponieważ jeszcze parę minut temu byli na górze.
-Macaque uważaj!- krzyknął Wukong odpychając mnie. W miejscu gdzie stałem próbował zaatakować MK.. a raczej już nie MK tylko kukła LBD.
-Cholera MK!- krzyknął jednocześnie odwracając MK na bok.
-Zaraz.. czy skoro dopadła MK.. to..- czerwonowłosy nie dokończył ponieważ dostał solidny cios w podbrzusze od Mei. Wtedy też atmosfera zagęściła się, i coś zaczęło wydobywać z siebie przeglosne skrzypoty i piski, na co ja zatkalem rękami uszy, obróciłem się w strone z której dobiegały hałasy. W stronę góry powoli zaczął iść ogromny Mech.
-Wukong.. musimy z tad uciekać!- Krzyknąłem w stronę Wukong'a który próbował się bronić, wtedy za moimi plecami otworzył się niebieski portal. -Oh? Nie ładnie tak uciekać od problemów- odezwal się znany mi męski głos.
-A ty tutaj bez twojej Pani?- obróciłem się w jego stronę na co on zaatakował pierwszy.
-Tak się składa że moja pani jest już w drodze~- zaczęliśmy się chwile siłować, po chwili odrzuciłem go na bok i Spojrzałem w stronę Wukong'a, przegrywał on z MK. Przez moja chwile nieuwagi dostałem cios który zmiotl mnie aż pod głaz który był parę metrów za mną, natychmiast podniosłem się i podbiegłem szybko do Wukong'a.
-Chwila.. gdzie czerwony dzieciak?- Zapytałem Wukong'a rozglądając się w poszukiwaniu dzieciaka, nie było widać też żadnej z kukieł LBD.
Wtedy usłyszeliśmy ciche przerywane krzyki, obrocilismy sie w strone z kad dobiegaly krzyki. Zobaczyłem wtedyMei i MK(no w sensie.. Mk i Mei opetaniprzez LBD) którzy wciągali czerwonowłosego do niebieskiego portalu.
Chcieliśmy ruszyć mu na ratunek, jednak wtedy pupilek LBD czyli burmistrz który nie powinien być burmistrzem pognał w nasza stronę i znów uderzył mnie aż poleciałem na ziemię. -Wukong! Leć po dzieciaka! To nasza ostatnia nadzieja!- Krzyknąłem do Wukong'a na co on skinął głową i poleciał w stronę portalu. Jednak było już za późno, zdarzyli wciągnąć czerwonego, zauważyłem też że cień mecha który zmierza w tą stronę zakrył już połowę góry.
-Musimy z tad uciekać Wukong! Nie mamy z nimi szans!- ,,Burmistrz" znów rzucił się na mnie a ja powstrzymywałem go od zadania mi kolejnego ciosu.
Wukong wzial mnie na ręce w stylu panny młodej i skoczył z klifu. W miejsce w które skoczył przyleciała jego chmurka na której odlecieliśmy.
-I co teraz..?- Zapytałem go nie miejąc żadnej nadziei.
-Jeszcze nie wiem.. ale pokonamy ją.. napewno- uśmiechnął się w moją strone po czym lecieliśmy dalej.
Polsat. Hehe, mam nadziejężesię podoba.
I mam do was ważne pytanie,skończyćpisać ta książkę Happy Endingiemczy Sad Endingiem? Jak na moje ja jużwymyśliłam Happy End aleeee chce Żebyście mieli wrażenia po tej książce i zapamiętali ja na długo<3
(JA TYLKO DODAM żezbliżamysię do końca!)
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.