Prolog

3.8K 88 10
                                    

Rio de Janeiro, Brazylia
Lipiec

Lotnisko w Rio było podobnych rozmiarów do tego w Londynie, więc szybko i zwinnie się na nim odnalazłam. Nie byłam zestresowana, ponieważ moja rodzina czekała na mnie przy bramkach z otwartymi ramionami. Jednak towarzyszyło mi nieprzyjemne uczucie związane z moją pierwszą samotną podróżą. Nigdy wcześniej nie wyjeżdżałam z Londynu bez rodziców, to był mój pierwszy raz. Moje wujostwo i ich syn wyprowadzili się z Anglii kilka lat temu. Twierdzili, że muszą znaleźć swoje miejsce na ziemi, a ojczyzna ewidentnie nim nie była. I takim o to sposobem znajdowaliśmy się w Brazylii, w której zamieszkali na stałe. Z powodu szkoły ja i mama bardzo rzadko ich odwiedzałyśmy, jednak teraz byłam już świeżo po egzaminie końcowym i zaczynałam wakacje, które prawie w całości miałam spędzić tutaj. Prosto z lotniska pojechaliśmy do domu cioci Kate, wujka Edwarda i Matheo. Mieszkali w przepięknym, położnym na wysokości, idealnie pasującym do otoczenia domku. Ten budynek był wręcz idealny, jednak kompletnie nie przesycony. Wujek Edward był wyjątkowym ogrodnikiem dzięki czemu przestrzeń otaczająca dom zapierała dech w piersiach. Nawet balkon mojej sypialni był pokryty wspaniałym ozdobnym bluszczem. A ta sypialnia... Ciocia Kate zadbała o to, abym czuła się w niej jak w domu. Choć biały nie był moim ulubionym kolorem to cała sypialnia była przestronna, pełna naszych rodzinnych zdjęć i przytulnych dodatków. Leżąc na swoim nowym łóżku i rozglądając się dookoła czułam się jak szczęściara, wiedząc że urodziłam się w tak troskliwej rodzinie.

- Różyczko !- usłyszałam, dobiegający z dołu kojący głos cioci Kate.- Chodź do nas proszę.- powiedziała. Szybko zbiegłam po duch drewnianych schodach na parter, gdzie znajdowała się cała rodzina.

- Coś się stało?- zapytałam, wchodząc do przestronnego salonu i zajmując miejsce, na białej skórzanej kanapie, zaraz obok wujka.

- Ja i wujek za piętnaście minut wyjeżdżamy na prowincję za miasto, aby kupić kilka rzeczy do ogrodu, masz ochotę pojechać z nami?- zapytała z uśmiechem.

- Może coś zwiedzisz.- dodał wujek.- Gospodarstwa w Brazylii mają swój urok.

- Właściwie to chciałabym...- zaczęłam mówić, chcąc oznajmić rodzinie, że narazie wolałabym odpocząć w pokoju. Podróż była dla mnie naprawdę wyczerpująca. Jednak nie było mi dane skończyć, ponieważ na horyzoncie pojawił się mój uporczywy kuzyn, który uwielbiał wtrącać się w rozmowy.

- Aurorka ma już plany.- powiedział, niszcząc swoimi wielkimi łapskami mojego i tak już niezbyt schludnego kucyka.

- Matheo, daj jej zdecydować.- upomniała go matka.

- Ona już zdecydowała, jedzie ze mną na miasto.- powiedział obojętnie chłopak.- Chyba chcesz się przywitać z Mariką?- zapytał.

- Marika!- złapałam się za usta.-Kompletnie zapomniałam.- powiedziałam zdenerwowana. Marika była moją przyjaciółką. Nasze rozmowy przez telefon odbywały się codziennie, a dziewczyna wiele razy odwiedzała mnie w Londynie.

- No właśnie, zbieraj się.- powiedział Matheo, na co ja rzuciłam w niego poduszką.

- Róbcie, co chcecie. My wychodzimy.- powiedziała ciocia, wykonując gest umywania rąk od naszych wybryków. Po chwili ona z wujkiem opuścili domek, a ja skierowałam się na piętro, aby poprawić swój wygląd. Moje długie, brązowe włosy, zostawiłam rozpuszczone, delikatnie je tylko prostując. Użyłam korektora, mocnej mascary, ponieważ moje ciemno-zielone oczy wymagały intensywnego tuszowania, a na usta nałożyłam przezroczysty błyszczyk

- Matheo!- krzyknęłam do tego durnia.

- Co chcesz?- zapytał, pojawiając się w progu mojego pokoju.

winnersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz