2. Chcę Cię zobaczyć.

2.3K 82 7
                                    

Rio de Janeiro, Brazylia
Lipiec

Rano obudziły mnie promienie, przedzierające się prosto przez okno mojego pokoju. Nie mogłam już zasnąć, więc ubrałam krótkie, czarne spodenki oraz tego samego koloru top, a włosy związałam w ciasnego kucyka. Postanowiłam, że skorzystam z tego, jak wcześnie się obudziłam i trochę pobiegam. Lubiłam wszelkiego rodzaju aktywności, a przy okazji mogłam zwiedzić okolicę. Domek wujka Edwarda i cioci Kate był położony spory kawałek od oceanu i to w dodatku na wzgórzu, więc dobiegnięcie do centrum zajęło mi jakieś pół godziny. Miasto było niezwykłe i praktycznie przez cały czas tętniło życiem. Kiedy dobiegłam do samiutkiej plaży postanowiłam chwilkę odpocząć i sprawdzić telefon. Podczas biegania, słyszałam, że wydawał jakieś dźwięki w mojej kieszeni, więc musiałam to skontrolować. Na wyświetlaczu pojawiły się nieodebrane połączenia od mamy i mojej przyjaciółki Stelli. Postanowiłam, że w pierwszej kolejności skontaktuje się ze swoją rodzicielką, która już po dwóch sygnałach odebrała face time.

- Cześć skarbie, jak się masz?- zapytała, odrzucając swoje bujne, blond loki. Ona i ciocia Kate były takie podobne.

- Wszystko dobrze, właśnie jestem na plaży, spójrz.- powiedziałam, odwracając kamerę i pokazując mamie przepiękny krajobraz.

- Niesamowite.- westchnęła.- Jeśli dobrze pójdzie to ja i Austin odwiedzimy was za miesiąc.

- Naprawdę?- zapytałam zaskoczona.

- Tak, ostatnio widziałam się z twoim ojcem i obiecał popilnować naszego domu oraz Charliego, abyśmy my z Austinem mogli do was przylecieć.

- Różyczka!- już chciałam odpowiedzieć mamie, jednak w telefonie usłyszałam słodki i piskliwy głos mojego młodszego, o dziesięć lat brata.

- Cześć Austin.- pomachałam mu do kamery.

- Austin idź zjedz śniadanie, później porozmawiacie z Aurorą.-poleciła mu mama, na co chłopiec od razu pobiegł do kuchni. Zawsze był tak ułożonym dzieckiem.

- Kiedy widziałaś się z tatą?- zapytałam. Moi rodzice bardzo rzadko się ze sobą spotykali odkąd dziewięć lat temu podjęli decyzję o rozstaniu. Byliśmy naprawdę dziwną rodziną. Ja wyglądałam identycznie jak tata, zaś Austin był małą kopią naszej mamy. Mimo zgrzytów i trudności nasi rodzice zawsze potrafili stanąć na wysokości zadania i wychować nas jak najlepiej. Czasami brakowało mi taty w domu, ale ja i moja mama razem byłyśmy niczym kochane kłopoty i naprawdę nic nie było nam straszne.

- Wczoraj rano zawiózł mnie do pracy, bo mój samochód nie chciał odpalić i dużo rozmawialiśmy o tym, żebym przyjechała do was z Austinem.- odparła.

- Bardzo się cieszę.- uśmiechnęłam się do niej.

- Dzwoń do mnie, pisz, uważaj na siebie i Matheo
oraz baw się dobrze, kocham cię.- powiedziała serdecznie.

- Ja ciebie też.- odpowiedziałam, klikając czerwoną słuchawkę. Teraz postanowiłam oddzwonić do Stelli, ponieważ ona na pewno martwiła się jeszcze bardziej.

- Auroro White, czy ty oszalałaś?- zapytała moja przyjaciółka od razu po odebraniu telefonu.

- Przepraszam, tyle się działo.- zaśmiałam się.

- Zaraz mi opowiesz, ale pozwól, że ja pierwsza sprzedam Ci kilka plotek.- powiedziała, na co ja pokiwałam głową.- Byłam ostatnio na imprezie i nie uwierzysz, ale był tam również Bruke...-zaczęła, a ja poczułam jak zasycha mi w gardle na wspomnienie o byłym chłopaku. Ja i Bruke rozstaliśmy się pół roku temu, ponieważ podczas naszej intymnej chwili nazwał mnie imieniem mojej przyjaciółki. Jak się później okazało, Stella mu się zawsze podobała, a ja byłam tylko po to, by mógł się do niej zbliżyć.- Oczywiście, kiedy go zobaczyłam od razu stamtąd wyszłam, ale zdążyłam jeszcze zauważyć, jak obściskiwał się z Madison.- kontynuowała.

- Obrzydliwe.- skrzywiłam się.

- Dokładnie.- przytaknęła.- A u ciebie co tam?- zapytała, poprawiając swoje rude włosy.

- Wczoraj się ścigałam.- powiedziałam dumnie, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

- Wow. Spodziewałam się, że jak tylko się tam pojawisz to wsiądziesz do samochodu i ruszysz przez Rio.- zaśmiała się.

- Tak też zrobiłam, ale musisz wiedzieć, kto był moim przeciwnikiem!- pisnęłam podekscytowana.

- Nie mam pojęcia.

- Victor Carvalho.- szepnęłam, sama nie wierząc w to, co wczoraj się stało.

- Tak?- usłyszałam za sobą i poczułam jak w gardle stanęła mi gula. Silny, męski głos. Ten sam. Poczułam się jak w transie, a głos niedowierzającej przyjaciółki, wydobywający się z telefonu, słyszałam tak, jakbym była pod wodą. Szybkim ruchem rozłączyłam połączenie i odwróciłam się, by spojrzeć w przeszywające, czarne oczy.

- Chyba o mnie mówiłaś...- zaczął, a na jego usta wkradł się zadziorny uśmiech.- mistrzyni kierownicy we własnej osobie.

- Ja...- zaczęłam, jąkając się. Nie miałam pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji.

- Chyba nie możesz wyrzucić mnie z głowy księżniczko.- powiedział prześmiewczo, co spowodowało, że momentalnie odzyskałam pewność siebie.

- Nie schlebiaj sobie, rzadko myśle o ludziach, z którymi wygrywam.- rzuciłam oschle, na co chłopak podniósł brew, a jego usta wygięły się w ironiczny uśmiech.

- Myślę, że twoja wygrana była pomyłką.- zaczął.- A ja czekam na rewanż.

- To sobie poczekasz, bo nie wiem czy wiesz, ale o rewanżu decyduje zwycięzca.- prychnęłam.

- Wiesz co jest zabawne?- zapytał mnie, używając lekkiego tonu. Jego ręce spoczywały w kieszeniach czarnych spodenek, a tego samego koloru bluza z kapturem idealnie komponowała się z ciemnymi oczami.

- Hm?- westchnęłam.

- To, że Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że jesteś u mnie. W moim mieście i w mojej dzielnicy.- powiedział, a przez jego głos przemknęła nutka grozy.

- Aktualnie to jestem na plaży, a po drugie skąd wiesz, że nie pochodzę z Rio?- zapytałam sarkastycznie.

- Słyszę twój żałosny angielski akcent.- prychnął.- Dziwi mnie tylko twoja karnacja, nie przystoi Brytyjce.

- Jak widać, moje korzenie nie są czysto brytyjskie, a teraz przepraszam wielkiego pana Carvalho, świetnego kierowcę i idola nastolatek, bo zamierzam wrócić do domu.- odpowiedziałam, wymijając chłopaka. Nagle poczułam mocny ścisk na moim łokciu i przyciągniecie tak silne, że z powrotem stałam przed nim.

- Pośpiesz się z tym rewanżem.- rzucił oschle.

- Jakoś nie spieszy mi się żeby szybko Cię zobaczyć.- prychnęłam.

- A mi wręcz odwrotnie.- powiedział, a jego wargi delikatne podniosły się ku górze.

winnersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz