5. Woda jest kojąca.

2.1K 80 9
                                    

Londyn, Wielka Brytania
6 miesięcy wcześniej

       Prosta kremowa sukienka, białe obcasy, brak makijażu. Kolory, których nie lubiłam i brak komfortu związany z nie pomalowaną twarzą. To, co towarzyszyło mi bardzo często podczas spotkań z Brukiem. Czasami miałam wrażenie, że on nie akceptuje mnie w zupełności. Próbował stworzyć ze mnie Aurore, która nigdy nie istniała. Kochałam mocny makijaż, wyraziste kolory i adrenalinę, a on szukał dziewczyny z biblioteki, która od czasu do czasu pójdzie z nim na małą imprezę. Nie wiem jak to się stało, że pare miesięcy temu zaprosił mnie do kina i poprosił o chodzenie, ale mimo wszystko byłam wniebowzięta. Związek z jednym z popularniejszych chłopaków z liceum i to jeszcze w przed ostatniej klasie dawał mi naprawdę wiele do samooceny. Poza tym to był pierwszy chłopak, który tak na poważnie się mną zainteresował i z którym miałam przeżyć te poważne rzeczy. Właśnie z takim zamysłem szłam na nasze dzisiejsze spotkanie. Zapukałam dwa razy do drzwi, a po chwili pojawił się w nich przystojny blondyn.

- Cześć skarbie.- powiedział, kiedy złożyłam na jego ustach delikatnego całusa. Przepuścił mnie w drzwiach do wnętrza swojego całkiem luksusowego domu i po chwili oboje znajdowaliśmy się w przestronnym salonie.

- Chciałabyś się czegoś napić?- zapytał z troską, wyciągając ręce z kieszeni i kładąc je na mojej talii.

- Nic mi nie trzeba.- powiedziałam również mocno go obejmując. Czułam się kochana i chciałam tą miłość okazywać także jemu.

- Pięknie wyglądasz.- szepnął, łącząc nasze usta w dłuższym pocałunku. Trwaliśmy tak dobrą chwile aż z ust chłopaka wydobyły się słowa:

- Kocham Cię Stella.- powiedział, po czym moja ręka momentalnie się zatrzymała a oczy chłopaka otworzyły. - Aurora. Pomyliłem się.- zaczął chaotycznie tłumaczyć.

- Dlaczego powiedziałeś Stella?- zapytałam.

- Przejęzyczyłem się.- tłumaczył.

- Bruke.- upomniałam go.

- Podoba mi się.- westchnął, chowając swą twarz w dłoniach, a ja poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Wybiegłam z jego domu niczym poparzona i postanowiłam dokonać tego, czego nigdy wcześniej nie dokonałam. Wyciągnęłam telefon, wybierając numer mojej mamy.

- Mamo..- zaczęłam.- Wyjeżdżam na całe lato do Rio. Chyba pora nadrobić życie rodzinne.- dodałam.

***

Rio de Janeiro, Brazylia

    Przysięgam, że tutejszy krajobraz był najpiękniejszym jaki do tej pory zobaczyłam, a plaża wręcz idealna. Nie sądziłam, że tak pokocham serfowanie. Matheo zabierał mnie wcześniej ze sobą, ale to była dopiero nauka, a teraz kiedy mogłam już robić to sama, byłam wniebowzięta. Niesamowite jak woda potrafiła być kojąca dla ludzi. Nie czułam lęku ani dyskomfortu, po prostu łapałam fale, a razem z nią stawałam na desce i dawałam się ponieść. To było niesamowite.

- Jesteś taka rozmarzona, że boje się, czy ta fala cię nie wciągnie.- zaśmiała się Marika, kiedy podpłynęłam na desce do brzegu. Strój do serfowania idealnie opinał jej ciało, a długie czarne warkoczyki opadały jej na ramiona. Była przepiękna.

- Po prostu nie spodziewałam się, że ten sport może być taki fajny.- odpowiedziałam z uśmiechem, siadając obok przyjaciółki.

- Ty jeszcze nawet nie wiesz, ile świetnych rzeczy Cię tu czeka.- powiedziała ciemnoskóra.

- Na przykład ja.- poczułam, jak ktoś zakrywa moje oczy swoimi dłońmi. Nie musiałam zbyt długo zgadywać bo charakterytyczny zapach silnych perfum bije tylko od jednego znanego mi chłopaka.

- Spadaj Taylor.- powiedziałam, na co chłopak zabrał dłonie i z uśmiechem, zajął miejsce obok nas.

- Gdzie Matheo?- zapytała go, Marika.

- Gada z jakimś typem przez telefon, zaraz przyjdzie.- odparł chłopak, a po chwili pojawił się przy nas mój kuzyn.

- Słaba sytuacja wyszła z tą strzelaniną.- powiedział również się dosiadając.

- Dlaczego?- zapytałyśmy z Mariką jednocześnie.

- Grupa Carvalho była nieźle wkurzona za to, że Aurora zremisowała z nim wyścig, ale ostatecznie odpuścili.- zaczął, na co ja przewróciłam oczami. Grupa osiłków nie umiejących przegrywać.- Nie mogli odpuścić natomiast faceci, którzy przegrali duże sumy w zakładach i zaczęła się akcja z użyciem broni.- kontynuował.- Niby normalna sprawa, bo często, jak ktoś przepierdala w zakładach zaczyna się strzelanka, ale teraz było inaczej. Kulą oberwał bliski współpracownik sami wiecie kogo.- westchnął.- A to może doprowadzić nawet do wojny.

- Co jest kurwa?- zapytałam, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie mówił do mnie mój kuzyn.- Jaka wojna?- zaśmiałam się, śmiechem pełnym stresu.- I kim jest „ sami wiecie kto"?- czy my jesteśmy w jakimś Hogwarcie?

- Nie zaprzątaj sobie tym głowy kochana.- westchnęła Marika, kładąc mi rękę na ramieniu.

- Właśnie jesteś tu na wakacjach.- dodał Taylor, a ja kompletnie nie miałam pojęcia, co wokoło mnie się dzieje. Zerknęłam jedynie na Matheo, który wciąż miał spuszczoną głowę, tak jakby coś bardzo go męczyło. Ten widok doprowadzał mnie do szaleństwa, więc jedyne co zrobiłam, to chwyciłam deskę i pobiegłam prosto w stronę oceanu.

- Uważaj na siebie.- usłyszałam, za sobą krzyk Mariki, na co jedynie odmachałam jej ręką. W mojej głowie panował chaos. O czym do jasnej cholery oni mówili? Kim jest ten podejrzany człowiek? I jaka wojna? Zastanawiałam się co oni mają na myśli, używając słowa „wojna". Poza tym między kim, a kim miałaby się ona toczyć? To też było interesujące. Usiadłam na swojej desce i zaczęłam odpychać się dłońmi prosto w głąb wody. Kiedy się odwróciłam zauważyłam, że znacznie oddaliłam się od plaży, na której siedzieli moi bliscy, a zaczynałam zbliżać się do drugiej, otoczonej ogromnym klifem. Kątem oka zauważyłam dosyć pokaźną fale, która się do mnie zbliżała. Wcześniej omijałam tak duże, ponieważ nie czułam się przygotowana, ale teraz postanowiłam, że warto spróbować. Nie byłam w stu procentach pewna swoich umiejętności, ale, jak to się mówi miałam w zwyczaju rzucać się z motyką na słońce. Stanęłam twardo i wbiłam się w falę, pozwalając aby unosiła mnie. Na początku szło mi całkiem nieźle, ale kiedy fala zaczynała się załamywać, poczułam jak tracę stabilność. Deska wręcz wyskoczyła mi spod nóg, a ja korzystając z ostatniej chwili, odbiłam się od niej i rzuciłam prosto do wody. Byłam daleko od lądu, blisko obcej mi plaży w dodatku na bardzo głębokiej wodzie. Byłam przerażona. Mimo tego że potrafiłam świetnie pływać czułam jak woda wybija mnie z powrotem w głębiny. Fale które tworzyły się nad moją głową uniemożliwiały mi wypłynięcie na wierzch. Kiedy mi się to udało wynurzyłam głowę i próbowałam złapać odrobinkę powietrza. Dochodziły do mnie dźwięki rozmów ludzi kąpiących się niedaleko, ale czułam jak powoli tracę siły. Chciałam krzyknąć i chyba mi się to udało, ale po chwili ponownie wpadłam pod wodę. Kiedy wynurzyłam się kolejnym razem poczułam jak obejmują mnie szerokie ramiona. Nie mogłam złapać oddechu, ale po dłuższej chwili nad poziomem wody moje tętno ustabilizowało się. Kiedy zostałam położona na rozgrzanym piasku uchyliłam ledwo powieki, a moim oczom ukazały się ciemne oczy VICTORA CARVALHO.

winnersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz