8. Randka.

1.6K 72 10
                                    

Rio de Janeiro, Brazylia
Lipiec

   Plotki, plotkami, a ja przez następne dni wciąż zadawałam sobie jedno pytanie kim właściwie był Victor Carvalho? Chłopak zaprzątał moją głowę przez niemalże tydzień aż w końcu zapomniałam, że istnieje ktoś taki. Cieszyłam się wakacjami, piękną pogodą, czasem z przyjaciółmi i tym, że mogłam tutaj praktycznie nie wysiadać z samochodu. Nie musiałam pojawiać się na wyścigach, aby każdego dnia zwiedzać miasto, korzystać z dróg, na których mogłam przekraczać prędkość i z tych miejsc, w których z samochodem można było robić dosłownie wszystko. Podszkoliłam się w każdym rodzaju jazdy, jakim znałam i naprawdę cieszyłam się życiem, aż do feralnego sobotniego wieczoru...

Tego dnia wstałam bardzo późno i był to pierwszy dzień, kiedy nie miałam ochoty kompletnie na nic. Czułam się znużona i jedyne, co chciałam robić to kąpiel w basenie i oglądanie filmów. Oczywiście mogłam to robić tylko do momentu, w którym Matheo przypominał sobie, że do niego przyjechałam. Chłopak wparował do mojej sypialni w samym środku filmu „ Turysta", nie robiąc sobie kompletnie nic z tego, że byłam zajęta.

- Wstawaj.- rzucił, zaglądając do mojej szafy.- Mam nadzieje, że przywiozłaś tu jakieś ładne sukienki.- burknął.

- Nie przywiozłam.- odpowiedziałam, włączając z powrotem swój film i udając, że Matheo odleciał do dalekiej galaktyki.

- To będziesz musiała pożyczyć coś od Mariki.- powiedział, wyciągając telefon i z pewnością wystukując numer do naszej przyjaciółki.

- Matheo, jestem zmęczona.- westchnęłam.- Nie chce dziś nigdzie iść. Coś ty znowu wymyślił?

- Co ja znowu wymyśliłem?- zapytał teatralnym tonem.- Nie wiesz o czym mówisz, nędzna Brytyjko.

- Wiesz o tym, że to, że mieszkasz tu dwa lata nie czyni cię Brazylijczykiem?- parsknęłam.

- Ale właśnie tak się czuje moja droga.- powiedział, rozkładając się wygodnie na fotelu.- Jak rodowity Brazylijczyk, który wybiera się na jedyny w swoim rodzaju koncert na plaży swojej ulubionej piosenkarki.

- A kto gra? Steve Longvord, w której kochałeś się w gimnazjum?- zaśmiałam się, nie odwracając wzroku od laptopa.

- Chciałbym żeby to była Steve.- powiedział marzycielskim tonem.- Ze swoim pięknym ciałem i włosami syrenki.

- Jesteś taki dziwny.- odpowiedziałam z obrzydzeniem.

- Nie wiem kto Cię wychował tak fatalnie, że nie szanujesz osoby, która zabiera cię na koncert Nicki Minaj w Rio de Janeiro, naprawdę nie wiem.- powiedział w sztucznej złości, zerkając na mnie spod byka i oczekując mojej reakcji, która była wręcz natychmiastowa.

- Nicki Minaj?- wrzasnęłam.- Nie wierzę.

- To lepiej uwierz i szukaj tej sukienki.- odpowiedział, na co ja kompletnie nie zwróciłam już uwagi. Niemalże w pięć minut znalazłam się w samochodzie, kierując się prosto w stronę domu Mariki. Uwielbiałam Nicki Minaj i nie mogłam uwierzyć, że naprawdę szłam na jej koncert w dodatku w samym Rio! To było niesamowite. Niecałe dwie godziny zajęło mi szykowanie się. Marika znalazła dla mnie prześliczną, dopasowaną srebrną sukienkę, wyprostowała moje włosy i pomogła zrobić naprawdę wyrazisty makijaż. Nigdy nie byłam narcystyczna, ale w tamtej chwili, patrząc na siebie w lustro mogłam rzec, że się zakochałam. I w kolejnych godzinach to zakochanie stawało się coraz silniejsze, kiedy mogłam śpiewać i jednocześnie widzieć na żywo samą Nicki Minaj. To było niezwykłe przeżycie i naprawdę byłam wdzięczna Matheo, za tak udany wypad. Koncert skończył się około pierwszej w nocy, ale zważając na ogromną liczbę osób dopiero koło drugiej udało nam się wyjechać. Wszyscy byliśmy tak głodni, że zgodnie postanowiliśmy zatrzymać się w jednym z czynnych barów na pizzę i piwo.

winnersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz