14. Dzielnica

1.4K 65 7
                                    

Rio de Janeiro, Brazylia
Lipiec

Jak przebiegł tamten wieczór? Zwariowanie. To najlepsze określenie tego, co się wydarzyło. Bez namysłu odwzajemniłam pocałunek Victora, w którym trwaliśmy przez pewien czas, a ja naprawdę czułam się niesamowicie.

- Pięknie wyglądasz.- szepnął, odrywając się ode mnie. Stałam oparta o barierkę, a on trzymał swoje ręce na mojej talii. Za mną było niesamowite Rio de Janeiro, a przede mną, stykając się ze mną ustami stał Victor Carvalho. To wyglądało jak marzenie i w tamtym czasie naprawdę nim było. Już miałam podziękować brunetowi za jego komplement i ponownie wpić się w jego usta, kiedy w kieszeni mojej spódniczki zadzwonił telefon. Przeprosiłam Victora, spoglądając na ekran, na którym dostrzegłam imię swojego kuzyna.

- Czego chcesz Matheo?- zapytałam zdenerwowana i poirytowana jego telefonem.

- Gdzie jesteś ?- słysząc jego pretensjonalny ton mimowolnie przewróciłam oczami.

- Z Mariką.- skłamałam.

- No to zapytaj się Victora jak mu się żyje z długimi warkoczami.- prychnął mój kuzyn, a ja poczułam jak przeszywa mnie wstyd.

- Skąd wiesz?- zapytałam, będąc pewna, że moja najlepsza przyjaciółka nigdy by nie wyjawiła tego, co powinna zachować w tajemnicy.

- Powiedz Carvalho, że Frederico biega pijany po plaży i prosi żeby po niego przyjechał.- odpowiedział, odkładając słuchawkę.

- Skąd wie?- zapytał Victor, domyślając się, tematu rozmowy.

- Jakiś Frederico chce, abyś odebrał go z plaży.- powiedziałam, ze skwaszoną miną. Telefon Mathea nie był dla mnie jasny.- Chyba on mu powiedział.- dodałam.

- Kretyn.- burknął chłopak, sięgając po kluczyki od samochodu.

- Kim jest Frederico?- zapytałam.

- Największym debilem jakiego przyjdzie ci poznać.- odparł Victor zupełnie się nie śmiejąc. I w taki sposób tamtej nocy poznałam najlepszego kumpla Victora Carvalho, czyli nijakiego Frederico Turrnera. Chłopak z bujnymi, brąz lokami okazał się o wiele bardziej sympatyczny od samego Carvalho, choć to było niezwykle łatwe. Victor i Matheo wciągnęli pijanego Brazylijczyka do samochodu, zabierając go do domu. Po drodze Victor chyba z milion razy powiedział, jak bardzo żałuje, że wyznał Frederico o naszym spotkaniu, a Matheo cały czas obarczał nas złośliwym spojrzeniem. Ja zaś zaczęłam głośno się śmiać z zaistniałej sytuacji, która z dnia na dzień stawała się coraz bardziej zagmatwana. Na drugi dzień wstałam w równie dobrym humorze, a obudził mnie dźwięk wiadomości, którą wysłał mi Carvalho.

- Masz ochotę na surfowanie?- napisał.
- Tylko tym razem bez tonięcia i reanimacji błagam.- dodał, co wywołało u mnie spory uśmiech. Zgodziłam się bez zastanowienia i szybko wstałam z łóżka, aby zacząć się zbierać. Kiedy zbiegłam do kuchni w stroju do surfowania zastałam tam jedynie Matheo, jedzącego śniadanie. Spodziewałam się, że kiedy tylko mnie zobaczy od razu rozpocznie swój monolog dotyczący wczorajszego wieczoru. Bałam się nawet jakich argumentów użyje teraz i jak bardzo się pokłócimy, ale do takiej sytuacji wcale nie doszło.

- Wyspana?- zapytał przyjaznym tonem, nie wspominając ani słowa o wczorajszych wydarzeniach.

- Całkiem.- odparłam trochę niepewnie, sięgając do lodówki po mojego ulubionego truskawkowego shake'a.

- Chciałem pogadać.- zaczął, na co ja poczułam skurcz w żołądku. Mój czas minął, pomyślałam.-Co planujesz zrobić z pieniędzmi, które wygrałaś w wyścigu?- zapytał, zupełnie mnie zaskakując.

winnersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz