15. Czysta

1.3K 64 7
                                    

Rio de Janeiro, Brazylia
Sierpień

Mój pierwszy miesiąc w Rio właśnie dobiegł końca. Ciężko byłoby mi go podsumować jednym słowem, ale gdybym musiała to byłoby to zdecydowanie zaskakujący. Miałam okazję nauczyć się surfowania, pojechać na niesamowity koncert Nicki Minaj no i oczywiście odbyć wyścig. W dodatku miałam okazję również go wygrać i to nie z byle kim, a z samym Victorem Carvalho, czyli najlepszym kierowcą Ameryki. No właśnie... Victor Carvalho. W niecały miesiąc ten chłopak absolutnie odmienił moje życie. Ścigając się z nim niemalże ściągnęłam na siebie ogrom kłopotów, a nawet śmierć, ale teraz kiedy wszystko się uspokoiło, ja po prostu wiem, że było warto. Dzięki niemu poznałam wiele bajecznych miejsc, cudownych ludzi takich, jak Frederico i Melania, którzy byli jego przyjaciółmi oraz przede wszystkim zaznałam spokoju. Boję się, że to trochę za dużo powiedziane, ale leżąc teraz na piasku , ja naprawdę czuję spokój. I choć nasza relacja jest mocno zagmatwana to nie męczy mnie. Wręcz przeciwnie jestem zrelaksowana i w pełni korzystam z moich wakacji. Przede wszystkim jestem szczęśliwa.

- O czym tak myślisz?- zapytałam chłopaka, opierając głowę o jego ramię.

- Nie chcę żebyś jechała.- odpowiedział.

- Ja też nie chcę stąd wyjeżdżać. - powiedziałam szczerze.- Jestem tu naprawdę szczęśliwa.- westchnęłam.- Ale w Londynie mam studia i rodzinę.

- Rozumiem.

- Mogę Cię zapytać o coś osobistego?- zaczęłam niepewnie, obawiając się o to, że Victor zamknie się w sobie w takiej sytuacji. Jednak chłopak kompletnie mnie zadziwił.

- Jasne.- rzucił z obojętnością, a nawet lekkim wyluzowaniem.

- Opowiesz mi o swojej rodzinie?- zapytałam, na co chłopak odparł mi głośnym westchnięciem. Już miałam zamiar go przeprosić, ale przerwał mi smutny i zestresowany głos.

- Więc...- zaczął, przeciągając.- Moja siostra mieszka za miastem i czasami zostawiam u niej Daisy. Jest naprawdę w porządku. Ma dwadzieścia lat i roczną córeczkę. Jej chłopak pracuje w mieście, sprzedaje deski do surfowania. Równy gość.- mówiąc to, na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech, który tak samo szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął. - Moja mama nie żyje , była dobrą kobietą, ale nie chce o niej rozmawiać.- zdecydowanie posmutniał, a ja żałowałam zmuszania go do tak trudnych wyznań.- Mój tato również nie żyje.- dodał niepewnie, sprawdzając jego moją reakcję.

- Victor przepraszam...- szepnęłam, przytulając chłopaka.

- Nic się nie stało, nie mogłaś wiedzieć.- odpowiedział, zmuszając się do delikatnego uśmiechu.- Chciałbym spędzić z tobą jeszcze trochę czasu, ale dziś jest wyścig, więc muszę oddać samochód do Carla na mały przegląd.

- Dziś jest wyścig?- zapytałam zdziwiona.- Matheo nic nie mówił.-wzruszyłam ramionami.

- Tak, jakiś chłopak ze Stanów chce się ze mną zmierzyć.- odpowiedział, robiąc pewną siebie minę.

- W takim razie trzymam kciuki.- powiedziałam, siadając na swojej desce i obdarzając Victora miłym uśmiechem. Po chwili chłopak odjechał, a ja wróciłam do surfowania.

- Aurora!- usłyszałam z brzegu głos mojej przyjaciółki. Łapiąc dość sporą fale uniosłam się w kierunku plaży, by po chwili usiąść na swojej desce i spokojnie dopłynąć do wołającej mnie Mariki.

- Co tam?- zapytałam.

- Cieszę się, że skończyłaś już randkę, bo naprawdę potrzebuję twojej pomocy.- powiedziała tonem niemalże błagalnym.

winnersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz