9. Niezwykły charakter.

1.7K 73 8
                                    

Rio de Janeiro, Brazylia
Lipiec

Nadszedł dzień wyścigu, którego bardzo wyczekiwałam nie tylko ze względu na kolejną rywalizację z Victorem, ale również ze względu na Matheo, który po prostu nie mógł tego znieść. Kiedy tamtego dnia wróciłam do stolika wszyscy zauważyli moją zmianę nastroju i już na drugi dzień powiedziałam Matheo, że mam zamiar się ścigać. Pierwszy raz widziałam go w tak okropnej złości. Przez pierwsze dwa dni nie uraczył mnie nawet spojrzeniem. I choć starałam się mu to wytłumaczyć, poprosić o wyrozumiałość, przekonać, a nawet obwinić go za to, że już pierwszego dnia moich wakacji zabrał mnie na wyścigi, on kompletnie nie reagował. Dopiero w momencie gdy zrobiłam to samo, zamykając się na kolejne dwa dni w pokoju, mój kuzyn przyszedł do mnie i wysłuchał wszystkiego co mam mu do powiedzenia. Oznajmiłam mu, że to będzie mój ostatni rewanż z Victorem i będzie on opierał się na zasadach czysto koleżeńskich, ponieważ oboje nie żywimy do siebie złej krwi. Opowiedziałam mu również o spotkaniu z jego pieskiem i o tym jak pomógł mi na plaży, pomijając wątek zaproszenia na randkę. Matheo cierpliwie słuchaj tego, co mu mówię, nie przerywając mi ani nie negując. Po wszystkim polecił mi jedynie bym uważała i nie zapominała, że to nie jest Londyn, a Victor to nie chłopcy z mojego liceum. Nie miałam bladego pojęcia do czego nawiązuje, jednak wiedziałam, że mówi to z troski o mnie i nie chce stawać mi na drodze do kolejnych rywalizacji. Dlatego nie zabronił mi, a ja podjęłam decyzje. W chwili, w której wspominałam te wydarzenia byłam już w drodze do dzielnicy numer siedem. Podekscytowana i gotowa do wygrania kolejnego wyścigu. Moi przyjaciele, razem z Matheo, który zgodził się, a nawet sam zaproponował obstawiać wyścig stali już przy linii startu, oczekując mojego przyjazdu. Do dzielnicy wjeżdżałam powoli bacznie się rozglądając, ponieważ tłumy były niesamowite. Miałam wrażenie, że ten widok nigdy nie przestanie robić na mnie wrażenia. Tak samo, jak widok Victora czekającego w swoim samochodzie na linii startu nie przestanie dawać mi satysfakcji.

- Myślałem, że stchórzysz White.- powiedział, kiedy tylko moje auto zatrzymało się obok jego. Po zerknięciu przez lewą szybę zauważyłam jego drwiący uśmieszek, jednak przemykał przez niego dosyć intrygujący promyk.

- Przed wyścigiem z tobą?- prychnęłam lekceważąco, wiedząc, że chłopak tego nie lubił.

- Przed randką.- odpowiedział, nie odpuszczając kontaktu wzrokowego, a ja poczułam silny dreszcz przeszywający moje ciało.

- Do randki nie dojdzie, bo z Tobą wygram.- powiedziałam, odwracając głowę dokładnie w tym samym momencie, w którym skąpo ubrana dziewczyna pojawiła się przed naszymi samochodami i wyciągu dziesięciu sekund machnęła wstęga. Ruszyliśmy jednakowo, a za nami nasi motocykliści. Jak w ciągu poprzednich dwóch razy szliśmy ze sobą łeb w łeb aż do momentu przejazdu kolejowego, kiedy to ponownie na naszej drodze pojawił się pociąg. Sytuacja była wręcz śmieszna, bo przypominała nasz pierwszy wyścig, a ja postanowiłam zastosować taktykę Victora i po włączeniu przyspieszenia zostawiłam chłopaka w tyle, idealnie zdążając przed pociągiem. Zdziwiłam się jednak, kiedy w lusterku ujrzałam jak jego audi tym samym ruchem, który zrobiłam wcześniej ja, przejeżdża pod wagonem i po włączeniu przyspieszenia przekracza linie mety przede mną. Byłam zaskoczona i kompletnie nie miałam pojęcia, co zrobić. Carvalho załatwił mnie moim własnym chwytem. Kiedy wysiadłam z samochodu zobaczyłam chłopaka w tłumie wiwatujących osób i miałam nadzieje, że uda mi się oddalić niezauważonej przez niego, ale były to tylko moje złudne nadzieje.

- Już zmykasz White?- zapytał, podbiegając do mnie.

- Dla mnie wyścig już się skończył.- odpowiedziałam, krzyżując ręce na piersi.- Ale tobie poszło naprawdę dobrze, uczeń przerósł mistrza.- zaśmiałam się, wspominając sytuacje z wagonami.

winnersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz