Rozdział 7

416 19 2
                                    

Wygładziłam materiał mojej białej koszuli i Schowałam kluczyki od mojego samochodu do torebki.
Weszłam niechętnie do budynku w którym miałam spędzić jeszcze rok i skierowałam się na hale sportową gdzie miało odbyć się rozpoczęcie roku szkolnego.
Z przodu stało kilka klas nowych pierwszaków którzy mieli od dziś zacząć swoją przygodę w szkole średniej, podeszłam do miejsca gdzie stała większość mojej klasy a już po chwili dyrektor zaczął przemowę której zbytnio nie poświęcałam uwagi.

Ten rok szkolny będzie dla mnie wymagającym okresem dlatego postanowiłam że ograniczę trochę imprezy i wychodzenie z domu bo muszę skupić się na nauce.
Nauka nie była dla mnie nigdy problemem, zawsze miałam dobre oceny, nie miałam problemów w szkole i ogarniałam praktycznie wszystkie tematy/zagadnienia.
Nie uczyłam się dla kogoś tylko dla siebie, poniekąd robiłam to dla mamy która zawsze chciała abym wyrosła na inteligentną i mądrą kobietę ale głównie robiłam to dla siebie.

Odkąd zaczęłam swoją przygodę w Northside College, moim małym (w sumie nie takim małym) marzeniem było dostanie się na prawo na Harvard.
Wiedziałam że może być ciężko mi się tam dostać ale nie odpuszczałam i nie odpuszczę, dam z siebie wszystko aby się tam dostać, bo jak się chce to się da, prawda?

Rodzice byli by dumni gdybym się tam dostała.

Apel rozpoczynający nowy rok szkolny trwał jakieś 20 minut, oczywiście nie obyło się bez słów motywujących i życzenia powodzenia wszystkim uczniom ze strony Pana Richardsa-dyrektora naszej szkoły.
Po uroczystości dostaliśmy swoje plany lekcji i mogliśmy rozejść się do domów, ja natomiast skierowałam się w stronę boiska od koszykówki bo Noah miał dzisiaj że tak powiem ,,zapoznanie się,, z drużyną którą weźmie pod swoje skrzydła i zostanie ich trenerem.
Nowa drużyna koszykarska składała się głównie z pierwszaków i kilku drugoklasistów.
Oparłam się łokciami o barierkę oddzielającą boisko od reszty i w spokoju czekałam aż drużyna wraz z nowym trenerem skończą swoją naradę.

Nie czekałam jakoś długo bo już po 10 minutach chłopcy się rozeszli a brunet zmierzał w moim kierunku.

-Dzień dobry, Panie trenerze.-uśmiechnęłam się w jego stronę.

Chłopak przeskoczył sprawnie przez barierkę która nas dzieliła i musnął lekko moje usta.

-Dzień dobry.-wychrypiał.

Udaliśmy się na szkolny parking i wsiedliśmy do mojego czarnego mercedesa.
-Jak tam apel?-zagaił brunet gdy wyjechaliśmy z parkingu.

-Nudno, jak zwykle. Te same gadki, bla bla bla.-westchnęłam a Noah tylko wydał z siebie ciche parsknięcie.-A jak drużyna? W porządku?

-Wydają się być okej, za dwa dni w środę mamy pierwszy trening.

-O no to świetnie.

Resztę drogi spędziliśmy słuchając muzyki która leciała w radiu i cicho podśpiewując.
Była godzina 14 więc na ulicach Chicago były oczywiście korki bo większość ludzi wracała z pracy.
Zatrzymałam samochód pod domem ciemnookiego ponieważ musiał coś jeszcze załatwić a do mnie później ma wpaść Lauren.
Cieszyłam się że blondwłosa do mnie wpadnie bo dawno nie spotkałyśmy się same bez chłopaków.

-Nie najebcie się dzisiaj bo jutro do szkoły.-zagroził mi palcem Noah.

-Dobrze dobrze, szefie.

Złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku a gdy chłopak wysiadł z samochodu lekko się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę swojego domu który znajdował się dwie ulice dalej.


***

Usłyszałam dzwonek do drzwi więc przebrana w za duże dresy i granatowy top zbiegłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi przyjaciółce.

Zadowolona uśmiechnęła się do mnie wymachując mi przed nosem butelką różowego wina.
Wpuściłam ją do środka i poszłam do kuchni po kieliszki po czym usiadłyśmy na dużej szarej kanapie w salonie.
Odpaliłam telewizor i włączyłam jakieś piosenki żeby coś leciało w tle bo pewnie i tak przez większość czasu będziemy plotkować o wszystkim i o niczym.

-Opowiadaj co tam u ciebie, wieśniaro.-powiedziałam nalewając wino do kieliszków.

-aaa tam, nic ciekawego.-kątem oka zauważyłam że lekko się zarumieniła.

-Znalazłaś sobie kogoś?- zmierzyłam ją podejrzliwym wzrokiem.

Przez chwile milczała jednak po chwili na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek, wzięła łyk różowej cieczy i się odezwała:

-Kojarzysz Aarona Walker'a?

-Tego u którego byliśmy kiedyś na imprezie po meczu i grał z Chrisem i Noah'em w drużynie?

Kiwnęła głową.

-No to na tamtej imprezie trochę pogadaliśmy i ten teges...A od jakiegoś czasu zaczęliśmy się spotykać.

Nie musiałam nawet wnikać w to co oznaczało według Lauren ,,ten teges,, bo nawet głupi by się domyślił.

-Ej no to zajebiscie!-powiedziałam lekko się uśmiechając, cieszyłam się że blondwłosa sobie kogoś znalazła a Walker wydaje się spoko chłopakiem dlatego liczę że będą szczęśliwi.

Obgadałyśmy połowę osób ze szkoły, rozmawiałyśmy o tym co chcemy robić po szkole i o innych pierdołach.
Lauren około godziny 22 poszła do domu bo obie musiałyśmy się przygotować na jutrzejszy dzień w szkole.

Spakowałam do swojego czarnego plecaka Vans'a wszystkie potrzebne rzeczy i książki a gdy wszystko miałam gotowe w końcu mogłam położyć się spać.

~~~~~~~

Boundless loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz