Rozdział 11

522 19 16
                                    

Jak to mówią:
Piątek, piąteczek, piątunio.

Razem z Lauren skończyłyśmy lekcje jakieś 2 godziny temu, wybieramy się na imprezę do jednej z dziewczyn z naszej klasy.
Zostało nam około półtorej godziny do imprezy więc mam zamiar jakoś ładnie się ubrać bo dawno nie byłam na jakiejś imprezie, raz na jakiś czas można zaszaleć no nie?

Wyjęłam z szafy czarną obcisłą sukienkę z krótkim rękawkiem sięgającą do połowy uda, do tego planuje założyć Jordany 4 Military Black i może dobiorę do tego jakąś ładną torebkę. O 19 Lauren będzie już u mnie i pojedziemy taksówką razem na imprezę bo mamy zamiar się czegoś napić.
Niestety Chris i Noah nie mogą jechać z nami bo mają coś ważnego do załatwienia poza miastem.

Mój jakże wykwintny makijaż składał się z korektora, pudru, rozświetlacza, tuszu do rzęs i przezroczystego błyszczyka.

No cóż.
Niebanalne.
Twórcze.
Kreatywne.
Artystyczne.

Swoje długie ciemne włosy lekko pofalowałam a całość prezentowała się całkiem nieźle.
Nim się obejrzałam, była już godzina 18:57, zeszłam na dół, założyłam wcześniej wspomniane Jordany 4, skórzaną kurtkę bo było trochę chłodno i wyszłam z domu.
Długo czekać nie musiałam bo Lauren była u mnie pod domem po kilku minutach i zamówiłyśmy taksówkę.
Poczułam wibracje w torebce więc wyjęłam z niej swój telefon i wyświetliłam wiadomość która właśnie przyszła.

Od:Noah❤️
Baw się dobrze, promyczku.

Zareagowałam na wiadomość serduszkiem i uśmiechnęłam się pod nosem po czym Schowałam telefon.

  ***

Impreza trwała już dobre kilka godzin, zdążyłyśmy z Lauren trochę wypić ale nie jakoś dużo, pijane nie byłyśmy, jedynie trochę wstawione.

-Zaraz wracam, skoczę szybko do łazienki.-powiedziałam w stronę przyjaciółki która nalewała sobie drinka.

Kiwnęła lekko głową w moją stronę a ja ruszyłam do łazienki.

Szłam długim korytarzem ponieważ łazienka znajdowała się na jego końcu, gdy byłam już praktycznie przed drzwiami łazienki, poczułam jak ktoś gwałtownie szarpie mnie za ramię i wpycha do jakiegoś ciemnego pokoju. Z moich ust wydobył się cichy krzyk.

-Ciii, złotko- ktoś zakrył mi usta dłonią. I zatrzasnął drzwi.

Doskonale znałam ten głos.
A nigdy więcej nie chciałam go słyszeć.

-Czego ode mnie chcesz.-syknęłam odsuwając od siebie jego dłoń.

Nie chcę pokazać mu że się boję. Wykorzysta to.

-Czego ja od ciebie mogę chcieć. Co Rose?-zaśmiał się sucho. Jego głos powodował że chciało mi się rzygać. Lucas Grayson chyba nigdy nie da mi spokoju.

Nie odpowiedziałam mu i odwróciłam wzrok.

-Oj, księciunio już ci teraz nie pomoże, co?-warknął i chwycił palcami moją brodę i przekręcił ją tak abym na niego spojrzała.

-Zamknij się.-z trudem przełknęłam gule która stanęła mi w gardle.

Zjechał dłońmi na moją szyję, jego palce wypalały na mojej skórze bolesne, pełne obrzydzenia, niewidoczne rany.
Drugą dłoń położył na moim udzie i zaczął ją przesuwać w górę po wewnętrznej części uda.

Boundless loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz