Noah pov:Teoretycznie, ten dzień zacząłem jak każdy inny w ostatnim czasie, wstałem około godziny 6:45 i zrobiłem poranną rutynę. Na moje szczęście- Ojca nie było w domu, jednak kto wie, może jak wrócę z pracy to zastanę tu tego pierdolnietego człowieka.
Ubrałem się w obcisłą czarną koszulkę z długim rękawem która idealnie opinała się na moich zarysowanych mięśniach oraz spodenki koszykarskie.Dziś drużyna której byłem trenerem miała mieć swój pierwszy mecz w szkolnych barwach dlatego w szkole musiałem zjawić się nieco szybciej.
Wyszedłem z domu który domem tak naprawdę nie był, domem mogłem to nazwać gdy żyła moja mama, wchodząc do tego domu otulało mnie wtedy jej ciepło, nikt się nie kłócił.
A teraz?
Z ojcem widzę się raz na chuj wie ile czasu (ale to dobrze, nie chce go widzieć), jak się widzimy to kończy się to bójką i kłótnią, to miejsce już w żaden sposób nie przypomina domu, to całe ciepło i miłość odeszło wraz z nią. Z moją mamą.
Teraz jedynym domem jaki miałem, była Rose, przy niej czułem to ciepło, bezpieczeństwo i wsparcie.Ta brunetka którą poznałem na imprezie, była teraz moim domem.
Podszedłem do mojej nowej czarnej maszyny z niebieskimi wstawkami.
Niebieskimi jak jej oczy...
Czy te niebieskie wstawki wybrałem celowo? Kurwa oczywiście że tak.
Od czasu mojego wypadku minęło kilka miesięcy i to był pierwszy raz kiedy wsiądę na motor, niestety po tamtej akcji musiałem zainwestować w nowy motor ponieważ moje cudo nadawało się do niczego.
Założyłem na głowę czarny kask i włożyłem kluczyk do stacyjki, następnie go przekręciłem i uśmiechnąłem się pod nosem słysząc warknięcie silnika mojej maszyny.To jest dopiero bestia.
Korków nie było, Chicago o tej godzinie było wręcz puste co zdecydowanie sprzyjało mojemu jeżdżeniu do pracy, co jakiś czas mogłem sobie docisnąć gazu na pustych drogach.
O jezu ale mi brakowało takiego jeżdżenia.
Po niespełna 15 minutach znalazłem się przy wejściu do szkoły.
Skierowałem się w stronę hali sportowej, zauważyłem że chłopacy już wchodzili do szatni więc zasiadłem na swoim miejscu na hali i czekałem na drużynę abyśmy mogli zacząć trening.***
Dziś do domu wracałem sam bo Rose miała do zrobienia jakiś projekt z Lauren więc jadą do domu blondwłosej, jestem niemalże pewny że zabiorą się do projektu jakoś w nocy bo oczywiście najpierw muszą być ploteczki, winko i inne ich pierdoły...
No cóż..Mecz zakończył się wygraną dla naszej drużyny także jestem naprawdę zadowolony, to był pierwszy ich mecz a wygrana już jest nasza.
Chciałem wstawić motor do garażu ale ktoś postanowił pokrzyżować moje plany.
Gdy otworzyłem garaż, moim oczom okazał się czarny jeep. Samochód ojca.-Kurwa mać.-przeklnąłem pod nosem i ostatecznie zostawiłem motor na wjeździe na posesje naszego domu.
Ściągnąłem kask z głowy i ruszyłem w kierunku drzwi, były otwarte więc nacisnąłem tylko na klamkę i wszedłem do środka.
Pierwsze co poczułem do wejściu do domu to zapach alkoholu.
Zamknąłem za sobą drzwi, zdjąłem buty i położyłem kask wraz z kluczykami na szafce w przedpokoju.
Kątem oka zauważyłem że Ojciec siedzi w kuchni a obok niego porozstawiane były butelki.-O, mój synek wrócił.-powiedział obracając w ręku szklankę z bursztynową cieczą.
Mój ojciec był strasznie pojebany, brzydziłem się nim, brzydziłem się tym że nosiłem jego nazwisko.
Teraz był pijany więc zapowiada się naprawdę kurwa ciekawie.