Rozdział 8

421 16 5
                                    


Noah pov:

Teoretycznie, ten dzień zacząłem jak każdy inny w ostatnim czasie, wstałem około godziny 6:45 i zrobiłem poranną rutynę. Na moje szczęście- Ojca nie było w domu, jednak kto wie, może jak wrócę z pracy to zastanę tu tego pierdolnietego człowieka.
Ubrałem się w obcisłą czarną koszulkę z długim rękawem która idealnie opinała się na moich zarysowanych mięśniach oraz spodenki koszykarskie.

Dziś drużyna której byłem trenerem miała mieć swój pierwszy mecz w szkolnych barwach dlatego w szkole musiałem zjawić się nieco szybciej.
Wyszedłem z domu który domem tak naprawdę nie był, domem mogłem to nazwać gdy żyła moja mama, wchodząc do tego domu otulało mnie wtedy jej ciepło, nikt się nie kłócił.
A teraz?
Z ojcem widzę się raz na chuj wie ile czasu (ale to dobrze, nie chce go widzieć), jak się widzimy to kończy się to bójką i kłótnią, to miejsce już w żaden sposób nie przypomina domu, to całe ciepło i miłość odeszło wraz z nią. Z moją mamą.
Teraz jedynym domem jaki miałem, była Rose, przy niej czułem to ciepło, bezpieczeństwo i wsparcie.

Ta brunetka którą poznałem na imprezie, była teraz moim domem.

Podszedłem do mojej nowej czarnej maszyny z niebieskimi wstawkami.

Niebieskimi jak jej oczy...

Czy te niebieskie wstawki wybrałem celowo? Kurwa oczywiście że tak.

Od czasu mojego wypadku minęło kilka miesięcy i to był pierwszy raz kiedy wsiądę na motor, niestety po tamtej akcji musiałem zainwestować w nowy motor ponieważ moje cudo nadawało się do niczego.
Założyłem na głowę czarny kask i włożyłem kluczyk do stacyjki, następnie go przekręciłem i uśmiechnąłem się pod nosem słysząc warknięcie silnika mojej maszyny.

To jest dopiero bestia.

Korków nie było, Chicago o tej godzinie było wręcz puste co zdecydowanie sprzyjało mojemu jeżdżeniu do pracy, co jakiś czas mogłem sobie docisnąć gazu na pustych drogach.
O jezu ale mi brakowało takiego jeżdżenia.
Po niespełna 15 minutach znalazłem się przy wejściu do szkoły.
Skierowałem się w stronę hali sportowej, zauważyłem że chłopacy już wchodzili do szatni więc zasiadłem na swoim miejscu na hali i czekałem na drużynę abyśmy mogli zacząć trening.

***

Dziś do domu wracałem sam bo Rose miała do zrobienia jakiś projekt z Lauren więc jadą do domu blondwłosej, jestem niemalże pewny że zabiorą się do projektu jakoś w nocy bo oczywiście najpierw muszą być ploteczki, winko i inne ich pierdoły...
No cóż..

Mecz zakończył się wygraną dla naszej drużyny także jestem naprawdę zadowolony, to był pierwszy ich mecz a wygrana już jest nasza.

Chciałem wstawić motor do garażu ale ktoś postanowił pokrzyżować moje plany.
Gdy otworzyłem garaż, moim oczom okazał się czarny jeep. Samochód ojca.

-Kurwa mać.-przeklnąłem pod nosem i ostatecznie zostawiłem motor na wjeździe na posesje naszego domu.

Ściągnąłem kask z głowy i ruszyłem w kierunku drzwi, były otwarte więc nacisnąłem tylko na klamkę i wszedłem do środka.
Pierwsze co poczułem do wejściu do domu to zapach alkoholu.
Zamknąłem za sobą drzwi, zdjąłem buty i położyłem kask wraz z kluczykami na szafce w przedpokoju.
Kątem oka zauważyłem że Ojciec siedzi w kuchni a obok niego porozstawiane były butelki.

-O, mój synek wrócił.-powiedział obracając w ręku szklankę z bursztynową cieczą.

Mój ojciec był strasznie pojebany, brzydziłem się nim, brzydziłem się tym że nosiłem jego nazwisko.
Teraz był pijany więc zapowiada się naprawdę kurwa ciekawie.

Boundless loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz