Październik zbliżał się wielkimi krokami, za oknem nie było już tak kolorowo jak w lato, otoczenie traciło barwy a ja nie wiedziałam jak się ubierać, raz pizga i leje tak że głowa mała a na następny dzień lato jak w Dubaju, dajcie mi drinka z palemką i nara.
Dziś był czwartek i właśnie wyłączałam ten przeklęty budzik którego muzyczka budzi mnie od kilku lat.
Wciąż te same dźwięki a ja codziennie rano dostaje pierdolca od tego najbardziej basic budzika w IPhone.
Przetarłam oczy dłońmi i odwróciłam głowę w stronę ogromnego okna w moim pokoju.
Pada deszcz. Świetnie.
No cóż, taka natura. Przeniosłam wzrok na Noah'a który smacznie sobie spał obok mnie, jakim cudem ten budzik go nie obudził to ja nie wiem.
Szturchnęłam jego ramię a chłopak niespodziewający się nagłego dotyku, sturlał się z łóżka i spierdolił się na podłogę. Z jego ust wydobyło się ciche jękniecie a ja dostałam ataku śmiechu.-Boże, nie strasz kobieto.-powiedział zachrypniętym jeszcze głosem.
-Żyjesz gołąbeczku?- powiedziałam opanowując swój napad śmiechu i schyliłam się w jego stronę.
-Nie, umarłem.
-To mogę ci zamówić różową trumnę z moim zdjęciem? Pochowam twoje ciało w zoo w klatce z małpkami.-wystawiłam język w jego stronę.
-Uważaj bo zaraz ci ten język odgryzę, wiedźmo.
Po chwili chłopak wstał z podłogi i położył się ponownie na łóżku.
O nie nie nie, nie ma spania, jeszcze się do pracy spóźni.-O nie, złaź z wyra.
-Nie.-mruknął przymykając oczy.
Siłą go stąd nie wyciągnę więc postanowiłam przekupić go trochę inaczej...
Z racji tego że Noah leżał na plecach a oczy miał zamknięte, wykorzystałam moment i usiadłam na nim okrakiem niebezpiecznie blisko jego krocza.
Oparłam dłonie na jego nagim torsie i nie musiałam długo czekać na jakąkolwiek reakcje z jego strony.
Usłyszałam jak brunet wciąga ze świstem powietrze a następnie na mnie spogląda.-Teraz jeszcze bardziej zniechęcasz mnie do wstania z łóżka, promyczku.
-No cóż...-zerknęłam szybko na telefon aby sprawdzić godzinę.- Teraz mówię poważnie, wstawaj.
-A dostane buziaka?-zrobił minę dziecka proszącego tatę o loda... No dobra o ciastka żeby nie było tak dwuznacznie.
-Nie.-uśmiechnęłam się ironicznie.
-No to nie wstaje.-burknął.
-No dobra dobra..-wywróciłam oczami i po chwili przywarłam ustami do jego warg.
Gdy się od niego oderwałam, spojrzał na mnie wykrzywiając swoje usta w zwycięskim uśmiechu.
Wstałam z łóżka i poszłam wziąć szybki prysznic i się ubrać.
Śniadaniem zajął się oczywiście Noah, gdy wyszłam z łazienki od razu do moich nozdrzy dotarł zapach tostów francuskich.
Ubrana w granatowy komplet dresowy, zeszłam do kuchni i dostrzegłam tam bruneta ubranego w szare dresy i obcisłą czarną koszulkę termiczną z długim rękawem.
Noah nałożył tosty na talerze i przyozdobił je truskawkami.Zjedliśmy śniadanie rozmawiając o wszystkim i o niczym oraz śmiejąc się.
To niesamowite jak jeden człowiek potrafi odciągnąć mnie od wszystkich problemów, przy nim jestem sobą.
,, Wkurzają cię moje teksty ale jestem szczery tylko z tobą
Jestem sobą tylko z tobą,,Włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam wziąć z pokoju mój plecak.
Noah powiedział że będzie czekać na mnie przed domem bo razem jedziemy do szkoły, spięłam włosy w wysokiego kucyka i pomalowałam rzęsy tuszem do rzęs po czym wyszłam z domu.-No chyba cię dupa piecze.-powiedziałam gdy zamknęłam dom i zobaczyłam przy czym stoi Noah.
Stał oczywiście przy swoim kochanym motorze a w ręce trzymał dwa kaski.
-Zaraz ciebie może piec.-puścił mi oczko.
Wywróciłam oczami i podeszłam w jego stronę, na pieszo szła nie będę szła więc zostaje mi podróż motorem z Noah'em.
-Jak cię złapie przypadkiem za chuja to już nie będziesz taki zadowolony.-powiedziałam zakładając kask na głowę.
-Oj, wtedy będę bardzo zadowolony, promyczku.-uśmiechnął się złośliwie i po chwili założył swój kask.
Dupek.
Odjechaliśmy spod mojego domu i pojechaliśmy w kierunku szkoły.
***
-Sorka, złotko, ale porywam ci kochasia.-powiedział Chris w moją stronę gdy wychodziliśmy całą czwórką z budynku zwanego szkołą.
-Dokąd go zabierasz?
-Do klubu ze striptizem dla ubogich.-posłał mi całusa w powietrzu.
-Po moim trupie.
-Nie no żarcik kosmonaucik, jedziemy na...y..piwo, pogadać, sratatata.
-Niech wam będzie.-wywróciłam oczami.-tylko jak Noah nie będzie umiał ustać samemu na nogach to śpi na wycieraczce.
-Spokojnie, promyczku. Mam mocną głowę.-puścił mi oczko mój chłopak.
Ta, jasne. A ja jestem Papieżem.
Do domu podwozi mnie Lauren jednak nie zostaje na dłużej u mnie bo jedzie spotkać się z Walkerem.
Mam zamiar pouczyć się dzisiaj fizyki ponieważ mam trochę materiału do ogarnięcia więc mam dziś do tego idealną okazje.~~~~~~~~~~~
Trochę nudny rozdział ale mam nadzieje że wam się podoba.Ig: ksiazkara._watt