- Gdyby nie twój telefon miałbym piękny dzień. - powiedział znudzony głos.
Głos dochodzący prosto z kierownicy.
Jego znudzenie (no może nie do końca z tego samego powodu) podzielała brązowowłosa, nastolatka siedząca przygarbiona na miejscu kierowcy. Przez otwarte drzwi wpadało na szczęście świeże powietrze z lasu obok miejsca, w którym się zatrzymali. Jej opiekun nie wytrzymał już psychicznie i aż musiał stanąć do tej rozmowy. Więc siorbała sobie soczek, wymachując raz po raz nogami, czekając aż jej kompan skończy tą dziesiątą w ciągu doby rozmowę.
Na dodatek na poboczach z reguły niczego nie było, więc nie było czym się zająć.
No oprócz ludzi pokroju, którego raczej nie lubiła.
Jednak nawet ich nie było.
Więc patrzyła się w przestrzeń wzdychając co jakiś czas dla podkreślenia jej niezadowolenia.
I chyba tym jeszcze bardziej wzburzała delikatny temperament swojego przyjaciela, bo 20 minutowa rozmowa przybierała coraz to bardziej kłótliwy charakter.
Aż obróciła się trochę w stronę kierownicy.
- No, ale co ja mam niby z tym zrobić, czy ja wyglądam jak niańka!? - prychnął już poddenerwowany głos aby zaraz zamilknąć żeby wysłuchać co ma do powiedzenia druga strona - Chyba nie pamiętasz kim byłem na cybertronie, czego oczekujesz! - warknął znowu przerywając. - Tak?! A może jak jesteś taka mądra to sama pójdziesz i się tym zajmiesz?!
- Długo jeszcze...? - spróbowała dziewczyna kończąc już swój sok, który kupiono jej po drodze, żeby siedziała cicho kiedy on prowadzi "cywilizowaną" rozmowę ze swoją przełożoną.
Próbowała bo szybko została uciszona.
- Milcz kiedy dorośli rozmawiają! - krzyknął - Nie rozumiem czemu w twoim mniemaniu jestem najlepszą osobą do tego zadania! Nie obchodzi mnie to, że nikt nie jest dostępny, nie uważasz, że ktoś mniejszy lepiej nadawałby się do tego?! .... Miałem mieć wolne, a dzwonisz do mnie każdej doby, zaraz zrobię strajk! - na chwilę znowu powróciła cisza - Dobrze, nawet jakbym się zgodził. - próbował - Powiedz mi, jak to możliwe, żeby w miasteczku na takim zadupiu nikt nie zwracał uwagi na czarnego Astona Martina!? Pomijając to, że młoda znowu będzie musiała zmieniać środowisko, ile można! To niezdrowe!
O więc oto tak naprawdę chodziło.
- Jak to w garażu!? To mija się z celem!
- Spoko. - powiedziała wtrącając się do rozmowy wzruszając przy tym ramionami. - Dla mnie to bez różnicy.
Bez różnicy, bo i tak w nowej szkole nie udało jej się nic osiągnąć w misji pod tytułem ,,znajomi''.
Nie to, żeby zamierzała o tym mówić opiekunowi, który jeśli chodzi o jej dobro stawał się straszną matką kurą.
Jeszcze by tam poszedł i sam znalazł jej przyjaciół...
Koszmar.
- Jesteś pewna...? - zapytał jakoś tak z wielką wątpliwością słyszalną w jego głosie.
- Yhm - przytaknęła uspokajająco - dobrze wiesz, że uwielbiam nowe miejsca.
- Nie mów mi takich oczywistych rzeczy! - warknął znowu do swojego rozmówcy.
Zignorowana, super.
- Eh... - westchnęła w męczarni opierając rękę o kolano.
- Tak, yhm, jeszcze lepiej, mów dalej, chyba coraz bardziej mnie zachęcasz. - nastała chwila ciszy - Nie. - odpowiedział dosadnie miażdżąc przy tym nadzieje rozmówczyni bo aż dziewczyna usłyszała krzyk z drugiej strony linii - Skoro ludzki rząd tak się o nich "martwi" niech sam ich pilnuje! Ale czemu mi grozisz myślisz, że to motywujące?
- Eh... - westchnęła po raz tysięczny.
Samochód tylko warknął z frustracji kierując na nią boczne lusterko.
Jednak w końcu nastała ta chwila kiedy skończyła mu się cierpliwość.
- A idź w cholerę!
I z tymi słowami skończyła się ta, już od paru dni powtarzana w kółko rozmowa.
Auto dla podkreślenia swojego ,,zadowolenia" opadło trochę na zawieszeniu wzdychając przy tym obficie.
Teraz oboje wzdychali.
- Chyba przegrałem... - powiedział zawiedziony.
- Zawsze przegrywasz. - mruknęła.
- Czeka nas przeprowadzka... - próbował ją przygotować i chyba zmienić temat.
Męskie ego.
- Nie ostatnia - zgodziła się - spoko, przecież to twoja praca.
Na to stwierdzenie westchnął cierpiętniczo, coś w rodzaju - a mogłem zostać odludkiem.
- Na co czekasz, ładuj się do środka! - powiedział dosadnie podnosząc się na kołach.
Przy okazji ucinając niezręczny temat.
Dziewczyna jednak nie miała czasu nad tym się głębiej zastanowić, bo musiała szybko usiąść spowrotem poprawnie - drzwi zamknęły się z impetem prawie ucinając jej nogi. Ewidentnie pokazując tym w jakim nastroju był kosmita.
- Pasy. - burknął niezadowolony włączając się do ruchu.
Przez chwilę jechali w ciszy, tak żeby jej opiekun zdołał trochę ochłonąć podczas jazdy.
Tak, żeby jej nigdzie nie wywalił w środku lasu.
Jednak cisza to nie jej bajka.
A ona była zbyt wścibska.
- Więc...? - zaczęła stukając w podłokietnik.
- Więc? - odpowiedział tępo kierując na nią lusterko.
- No gdzie tym razem jedziemy?! - nie mogła powstrzymać entuzjazmu.
Aż czuła na sobie ten oceniający wzrok.
- Na razie to my jedziemy do domu.
Prosto i nudno.
- Najpierw, zanim gdziekolwiek pojedziemy, musimy załatwić niektóre sprawy tu na miejscu. - użył takiego tonu jakby rozmawiał z dzieckiem, które nie może dostać zabawki.
Odmawiała zrozumienia użycia tego tonu.
Wiedziała o co mu chodzi, milion razy przez to przechodzili.
Wypis, wpis, sprzedaż, bagaż itd. bla bla bla...
- Och! No weź! - jęknęła opadając na fotel naburmuszona.
- Tym razem jednak jak się okazuje zostaliśmy wrobieni. - warknął - Bo nawet bez mojej wiedzy zaczęli knuć za moimi plecami. - westchnął aby trochę się uspokoić, bo widziała jak kontrolka ciśnienia trochę opada. - więc tym co zostało zajmę się ja.
O
Hehehehe
- Dlatego błagam cię,nie pakuj się godzinami tak jak ostatnio. - jęknął - Chce jak najszybciej wyruszyć.
Usatysfakcjonowana przytaknęła, na co lusterko wróciło do swojej poprzedniej pozycji.
Jednak musiała jeszcze o coś zapytać.
- Aaaa, jak długo tam zostaniemy? - zapytała patrząc w oczekiwaniu na kierownicę .
Przez chwilę panowała cisza zagłuszana tylko pracą silnika.
- Kto wie...
***************************************
Śmiało stwierdzam, że potrzebujemy nowego ff o transformerach, bo albo fandom umiera, albo jestem ślepa i nie umiem szukać.Dlatego muszę się wyżyć.