Another Dimension - Pop Money
--------------------------------------------------------------
Pierwszy dzień w szkole.
Paręnaście razy przez nią przerobiony, a nadal stresujący.
Czy skończyła tutaj prawie od razu po przyjeździe?
Być może.
Czy była cholernie zmęczona?
Oj tak.
Świetnie, po prostu świetnie.
Chodziła po tych korytarzach błądząc tylko dlatego, że Kanzen wygonił ją z domu pod pretekstem snu!
Jakby nie spał przez te parę dni non stop... Kłamca.
Tak naprawdę miał jej już ewidentnie dość.
Ale
Przecież mógłby spać z nią w domu, a ona siedziałaby zamknięta w pokoju przygotowując się jeszcze mentalnie na nadchodzące dni, czego powiedzmy sobie szczerze, jeszcze nie zdążyła zrobić. Zapierała się wszystkimi sposobami, żeby tylko jakoś ogarnąć swoją trzęsącą się dupę, z marnym skutkiem. Może i była podekscytowana tym wszystkim na początku, ale na początku jeszcze nikt od niej nie oczekiwał, że znajdzie sobie znajomych i będzie wszystko cacy. Jak ona tego nienawidziła..., jeszcze Kan zamiast ją w jakikolwiek sposób wesprzeć to tylko sobie obserwował jej walkę z samą sobą nigdy nic nie mówiąc. Może to i lepiej bo zapewnienia, że wszystko będzie dobrze i to tylko nowa szkoła przestało dawno działać i tylko jeszcze bardziej ją podburzało. Dawno się do tego przyzwyczaiła, ale to nie zmienia faktu, że nadal było to ciężkie przeżycie. W pewnym momencie nawet, niektórzy zasugerowali, żeby uczyła się w domu i oni przejmą rolę jej nauczycieli. Jak szybko zostało to zaproponowane tak szybko zostało odrzucone pod argumentami, że Margo potrzebuje stałego kontaktu ze swoim gatunkiem, bo zostanie totalnym pustelnikiem. Kanzen mówił coś jeszcze wtedy o nie zmarnowaniu sobie młodości, zaraz po tym jak miażdżył jej nadzieję. Dużo rzeczy też jej nie mówił, bo ten melancholijny wzrok kiedy o tym wspominał był co najmniej... tęskny.
No i zwłaszcza, że nadal nie raczył jej powiedzieć w jakiej sprawie został tu ściągnięty.
Nawet mimo nieustannego bombardowania pytaniami, nie ugiął się.
Natomiast się wkurzył i prawie ją przejechał w tym garażu kiedy do niego przyszła pochodzić sobie w tą i spowrotem w zdenerwowaniu. Gdy jednak jakoś przeszło na ten temat i skończyło się jak się skończyło...
Sąsiedzi już pewnie mają o niej wyrobione konkretne zdanie.
Królowa pierwszego wrażenia normalnie.
Nawet zdążyła już zapomnieć o tej dziwnej, lecz zarazem interesującej sytuacji z Azjatką, która bawiła się w paparazzi na ich podjeździe robiąc z wielkim zaangażowaniem zdjęcia niezbyt zaangażowanemu Cybretrończykowi.
Zdążyła może i o tym zapomnieć.
Ale ciężaru, który wbił się w nią od tyłu już nie.
Westchnęła z wysiłku aby utrzymać swoje jestectwo na dwóch sprawnych jeszcze nogach po tym nagłym zamachu na jej równowagę.
- To ty! - krzyknął znajomy dziewczęcy głos zza jej atakowanych pleców.
Lub przytulanych, jak kto wolał.
- O Chrystus...! - westchnęła zdyszana próbując odwrócić się w objęciach swojego oprawcy - To ty...
- Ale, super! Chodzimy do tej samej szkoły, nie dość, że sąsiadki to jeszcze znajome ze szkoły! - ucieszyła się w końcu ją puszczając, dreptając teraz z jednej nogi na drugą przed trochę skonfundowaną brunetką.