Life is a Highway - Rascal Flatts
--------------------------------------------------------------
- Piasek, piasek, ooo, niech zgadnę piasek! - krzyknęłam ze sztucznym szczęściem.
Ale kto by mi się dziwił.
Po ciężkiej i nudnej podróży, nie ukrywajmy miałam już dość i lansował mi się trochę mózg.
Więc jak każdy chwytalałam się pierwszej lepszej nitki jakiegoś zajęcia, żeby totalnie mi już nie odwaliło.
No wkurzając przy tym mojego opiekuna po całości, bo widziałam jak mu ciśnienie skacze na kontrolkach.
Jednak to była ostatnia prosta, na nasze nieszczęście przez pustynię gdzie niczego nie było oprócz słońca. Słońce, które nagrzewało czarną karoserię Kanzena do..., nawet nie chciałam wiedzieć jakich temperatur gdy w środku pomimo nudy miałam też luksus klimatyzacji.
Nie mogę tego powiedzieć o Cybertrończyku, który był nieprzyzwyczajony do tak ekstremalnych warunków. Temperatura zaczęła powoli, bardzo mocno mu ciążyć powodując u niego okropny nastrój.
Bałam się powoli, że wybuchnie jak wulkan z tego gorąca i frustracji.
Bo jechał nieprzerwanie od paru dni...
Nie posłuchał kiedy mówiłam, że powinien gdzieś stanąć.
- Przestaniesz w końcu? - powiedział zirytowany dmuchając ciepłym powietrzem prosto w moją twarz przez co zakrztusiłam się trochę tym dusznym żarem.
O tak zdecydowanie wolę to zimne powietrze w środku niż to co na zewnątrz.
Ach ta Nevada.
- Zajmij się czymś innym Margo...
Mogłam śmiało powiedzieć, że mój przyjaciel niezbyt lubi tą całą sytuację.
Po tym sztywnym zawieszeniu, przez które czułam każdą możliwą dziurę na drodze.
No i
Po tej śmiertelnej atmosferze.
Gdybym była mądrzejsza siedziałabym cicho, ale jestem zbyt podekscytowana nowym miejscem, no w przeciwieństwie do Kanze.
Bo nie ukrywajmy, ale w poprzednim miejscu niezbyt mi wyszło zaaklimatyzowanie i nie wiedziałam co ze sobą począć.
Nie rozumieli mojego ekstrawaganckiego temperamentu.
Chyba większe miejsca mnie po prostu przerażają.
Tak sobie wmawiałam.
Albo po prostu nie mogłam się odnaleźć po tym jak wychowały mnie wielkie roboty z kosmosu.
Ale to tylko moje mini przypuszczenia.
Ale teraz to małe miasteczko, wszyscy się znają itd.
Bo chciałabym, żeby to tak wyglądało.
Inaczej niż w metropolii gdzie każdy na siebie krzywo patrzy i rzuca ci kłody pod nogi...
- Daleko jeszcze...? - zapytałam mając nadzieję, że nie zostanę wyrzucona z kabiny.
Jednak na moje słowa zawieszenie jeszcze bardziej się podniosło.
- Nawet mnie nie pytaj o takie rzeczy - szepnął przerażony.
O-ojoj
Wyjrzałam delikatnie za okno, żeby już bardziej nie poddawać próbie cierpliwości mojego opiekuna.