11. Sama jestem sobie winna.

1K 39 2
                                    

Teraźniejszość...

– I tak właśnie mniej więcej to wszystko wyglądało – szepnęłam na koniec. Był to ciężki monolog z mojej strony. Nie sądziłam też, że kiedykolwiek uda mi się dla kogokolwiek opowiedzieć całą historię od początku do końca.

W moich oczach łzy pojawiły się już w momencie wypowiedzianego przeze mnie pierwszego słowa. Wszystko co przekazałam teraz dla Michaela było pieprzoną prawdą. Bolesną prawdą.

Pierwszy raz od rozpoczęcia tej rozmowy spojrzałam na mężczyznę. Nie umiałam zrobić tego wcześniej. Zbyt bardzo bolało mnie serce na widok jego twarzy, która wyrażała... ból. Nie odezwał się też do mnie ani słowem odkąd przekroczyliśmy próg apartamentu. Skąpane w mroku mieszkanie przyjemnie działało na moje zszargane myśli.

Nagle Howard odchrząknął nadając swojemu głosowi czystej barwy. Miałam nadzieję, że się do mnie odezwie. Boże ile ja bym dała, żeby teraz usłyszeć jego głos. Jednak on jedynie na mnie spojrzał. I tak moje serce przyspieszyło gdy nasze spojrzenia się w końcu skrzyżowały.

– Nie wiem co by ze mną było, gdyby rodzice się wtedy ode mnie odwrócili, albo Leon... Chyba by mnie już dawno tutaj nie było – zaśmiałam się ponuro. Mój głos w żadnym stopniu nie był nacechowany żartem.

– Szczerze Isi – odezwał się po raz pierwszy. Spojrzałam na niego oniemiała. – Może wyjdę na największego skurwysyna na świecie, ale bardziej zabolało mnie to, że byłaś w takim stanie... że... że... w każdym momencie mogłaś... p-popełnić samobójstwo – spojrzałam na jego dłonie, które kurczowo zaciskał na skrawku kanapy.

Po moim sercu rozlało się przyjemne ciepło. Wyciągnęłam dłoń do dłoni Michaela, zaciskając swoją na jego skórze. Nie wiedziałam co mogłabym mu na to odpowiedzieć. Po moim policzku spłynęła łza, a za nią kolejna i jeszcze jedna.

Brunet uniósł dłonie do moich policzków po czym wytarł wszystkie łzy kciukiem. Moja twarz wciąż tkwiła w jego dłoniach, gdy się nachylił i pocałował mnie prosto w czoło. Wtuliłam policzek w jego ogromną dłoń.

– Jesteś taka silna gwiazdko – odważyłam się ponownie spojrzeć w jego oczy, które również lśniły od łez. To kolejna rzecz, która złamała mi serce.

– Nie, nie jestem – wyszeptałam, patrząc prosto w moje ulubione tęczówki w kolorze ciemno-brązowym. – Gdybym była po tym wszystkim na pewno nie chciałabym się zabić. Nie ryczałabym każdego dnia do późnej nocy i potrafiłabym normalnie wstać z łóżka – wymieniałam rzeczy, które jeszcze jakiś rok temu były dla mnie codziennością.

– Jesteś Isi – mruknął, nachylając się nade mną i skradając pocałunek z moich warg. Był nasycony namiętnością. – Bo pomimo tej tragedii ty się nie poddałaś. Walczyłaś dalej choć nie było łatwo – oznajmił, ale wciąż wydawało mi się, że byłam żałosna w tamtym okresie swojego życia.

– Przez dziewięć miesięcy nosiłam naszą córeczkę pod sercem. Myślałam, że wszystko zacznie się układać, ale ktoś tam u góry wybrał dla mnie cierpienie – wyznałam. – Nie dość, że przez kilka miesięcy zachlewałam się do nieprzytomności, kilka razy nawet trafiłam do szpitala przez to, że nie potrafiłam sobie poradzić z twoją stratą, to później życie odwdzięczyło mi się czymś takim – machnęłam ręką. Z moich oczu wylewała się kolejna dawka słonych łez. – To nie jest siła Michael, to słabość.

– Właśnie przeciwnie – odpowiedział. – Nie odejmuj sobie. Tak, może gdyby nie twoi rodzice i Leon ciebie by już tutaj nie było, ale to tak czy siak ty zdecydowałaś się walczyć. Dla nich. I przede wszystkim dla siebie – powiedział, coś nad czym się w zasadzie nie zastanawiałam. – Oboje dobrze wiemy, że gdyby oni nie byli dla ciebie ważni, już dawno byś coś wzięła, albo się powiesiła jak było w twoim pierwotnym planie – mruknął, a ja czułam cały jego ból. Bolało go to, że mnie mogło już tutaj nie być.

DELUSION +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz