19. Kocham...

740 39 3
                                    

 – Jedź – to były pierwsze słowa Isabelli gdy wsiadła do samochodu.

W jej głosie słyszałem rozpacz. Nie chciałem jej bardziej dopierdalać i pytać jak poszło, bo wiedziałem, że wszystko co tam powiedziała było dla niej cholernie trudne, a moje pytanie nic by nie polepszyło.

Ruszyłem niemal od razu gdy tylko zapięła pas. Chciałem wiedzieć jak się z tym wszystkim czuje, ale też nie chciałem na nią napierać. Czułem to, że gdy przemyśli to sobie w głowie to sama mi powie.

Ruszyłem prosto w stronę lotniska, na którym został przygotowany specjalnie na moje polecenie samolot. Wjechałem na płytę lotniska po pół godzinie. Czekał na nas już tam ochroniarz. Zagryzłem policzek, doskonale wiedząc co on tu robi.

Wysiadłem z samochodu od razu kierując się do drzwi po drugiej stronie pojazdu. Otworzyłem drzwi przed Isą, udając jebanego dżentelmena, choć oczywiste było, że nim byłem.

– Panie Howard, Panno Castello – przywitał nas Will, jednej z moich osobistych ochroniarzy i najlepszy w swoim fachu.

William był najlepszy w swojej pracy bo nigdy odkąd z nim współpracuje, nie rzucał mi się w oczy gdy byłem gdzieś na mieście. Z moją rozpoznawalnością niestety jestem skazany na ochroniarza, bo w każdej chwili mogłoby mi się coś stać.

Skinąłem głową do mężczyzny, prowadząc Isabellę prosto do prywatnego samolotu. Dziewczyna również skinęła głową w stronę Willa. Weszliśmy na pokład. Jeszcze zanim weszliśmy do głównej części samolotu, powitała nas stewardessa w swoim uniformie.

– Usiądź, za chwilę wrócę – poinformowałem brunetkę.

W kilku krokach pokonałem cały samolot, znów wychodząc na zewnątrz. Musiałem zamienić kilka słów z moim głównym ochroniarzem, który zarządzał całą grupą ochrony pracującej dla mnie.

– Panie Howardzie – zaczął Will.

– Prosiłem przez telefon abyś zrobił wszystko aby Isa nie zauważyła ochrony – oznajmiłem poważnym tonem. Mimo, że lubiłem Willa i to nawet jako przyjaciela, nie mogłem pozwolić aby znieważał moje rozkazy, bo w końcu dla mnie pracował.

– A widzi Pan tutaj całą zgraję? – miałem wielką ochotę przewrócić na niego oczami.

– Natomiast widzę ciebie – uśmiechnąłem się sztucznie. – Jak mnie pamięć nie myli to również jesteś ochroniarzem – sprecyzowałem. – Ciebie również miało tutaj nie być William – dopowiedziałem.

– Najmocniej przepr....

– Następnym razem masz tego dopilnować. Isabella ma dużo problemów na głowie i nie chcę jej dokładać kolejnych, a z pewnością jak zobaczy, że w jej pobliżu kręci się większa ilość ochroniarzy niż zazwyczaj to zacznie coś podejrzewać, prawda?

– Ależ oczywiście.

– Dopilnuj tego – rozkazałem na sam koniec, kierując się w stronę wejścia.

Nie było mnie kilku minut, a gdy wszedłem do środka, zobaczyłem jak Isa ucina sobie drzemkę. Już wtedy wiedziałem, że cały lot spędzę samotnie. Jednak nie winiłem jej za to. Była zmęczona i potrzebowała snu. Regeneracji.

***

– Jesteś pewna, że chcesz poznać moją rodzinę? – zapytałem gdy znajdowaliśmy się w samochodzie, przemierzając ulice słonecznej Barcelony.

– Czy może być aż tak źle? – zapytała, skierowując wzrok na mnie.

– Chcę ci tylko powiedzieć, że jeśli nie chcesz nie musimy wcale się z nimi spotykać – również przeniosłem na nią wzrok.

DELUSION +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz