16. Mój jedyny Kompas

184 7 9
                                        


jesień, 1943r

Twarde, drewniane deski pokładu wbijały mu się w policzek. Na morzu panował sztorm, a on próbował spać na podłodze jedynej zadaszonej szalupy.

Reszta jego kompanii odpoczywała wygodnie pod pokładem na metalowych pryczach. O ile cokolwiek w wojsku można było nazwać wygodnym...

Edmund nie narzekał, choć może powinien. Sam się w to niejako wkopał, a cały jego plan, żeby zostać wielkim, godnym podziwu bohaterem, powoli trafiał szlag.

Przypomniał sobie pewne bursztynowe spojrzenie pełne wyrzutu.

,, Już nigdy nie będę chciała Cię z powrotem."

Obrócił się na drugi bok. Pokład bujał się niebezpiecznie, a dzisiejsza niedobra kolacja przewróciła się w jego żołądku.

Nie przypominało to żadnej narnijskiej floty, choć czasem, gdy patrzył w gwieździste niebo, wmawiał sobie, że jest tam, a nie tu. Że płynie na pokładzie Wędrowca do Świtu, a za burtą czyha na niego jakiś wąż morski, nie armia hitlerowska.

To śmieszne. Tam wszystko było prostsze. Był królem i zachowywał się jak król.

Tu był dzieciakiem. I musiał zachowywać się jak dzieciak.

Włączając w to podejmowanie najgłupszych decyzji... Jak na przykład porzucanie kochanej dziewczyny i wstępowanie do wojska.

Na szczęście musztra zdążyła już mocno dać mu się we znaki. Każde cierpienie i niedogodność znosił jednak cierpliwie. W końcu przecież na nie zasłużył.

W sumie to nie wiedział, na co liczył. Że bycie tu zrobi z niego mężczyznę? Że zrobi w końcu coś większego i bardziej szlachetnego niż ten święty Piotruś? A może, że spotka ojca...

Te ostatnie przemyślenie sprawiło, że zadrżał. Przecież to nieomal nierealne, niemożliwe, a jednak...

Znajdę Cię, tato. - przyrzekł sobie w duchu. - Znajdę Cię i razem wrócimy do domu.

Tylko że ich domu już nie było. Zginął gdzieś tam pod gruzami zbombardowanego Londynu.

Był tylko dzieciakiem, a musiał już stać się mężczyzną. Nie miał nikogo, na kim mógłby polegać.

Matka odwróciła się od nich, Piotrek udawał, że świetnie sobie radzi, ale tłamsił wszystko w środku i przelewał w pracoholizm. Zuzannie obecnie w głowie byli tylko chłopcy i najchętniej udawałaby, że to co wydarzyło się w Narnii, wcale nie istniało. Natomiast Łucja...

Łucja liczyła na niego. Oboje byli młodsi i przez ostatni czas mocno się do siebie zbliżyli, choć kiedyś bardzo jej dokuczał.

Pomyślał o tych czasach i aż zacisnął dłoń w pięść. Dlaczego pozwalał, żeby negatywne emocje tak nim targały?

Czasami ta gorycz, to rozżalenie było zbyt silnie, żeby mógł znosić je z uśmiechem na ustach. Wtedy właśnie najczęściej wyżywał się na młodszej siostrze. Która nie była przecież niczemu winna.

To zgorzknienie ciągle gdzieś w nim mieszkało. A ostatnio zaczynało się coraz częściej objawiać... Chociaż przecież był szczęśliwy.

Z Aurelią. Dziewczyna nie zrobiła mu nigdy nic złego.

Dlatego też nie chciał przelewać tej złości i frustracji na nią. Chciał być nowym Edmundem.

,,Gwiazda wskaże Ci drogę..." | Edmund Pevensie x female ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz