18. Ten cień we mnie

151 9 14
                                    


,,Leżysz zabity i jam też zabity,
Ty strzałą śmierci, ja strzałą miłości
Ty krwie, ja w sobie nie mam rumianości
Ty jawne świece, ja mam płomień skryty

Tyś twarz suknem żałobnym nakryty,
Jam zawarł zmysły w okropnej ciemności,
Ty masz związane ręce, ja wolności"

fragment Sonetu ,,Do Trupa" Jana Andrzeja Morsztyna

- Nie wiedziałem, że interesujesz się poezją.

Piotr niepewnie przekroczył próg pokoju swojego młodszego brata, przyglądając się lekturze, którą tamten czytał. Edmund ciągle mieszkał u ciotki Polly i nie zabierało się na to, żeby miał się wyprowadzić.

- A ja nie wiedziałem, że pozwoliłem Ci wejść.

Blondyn uśmiechnął się krzywo. Po podłodze walało się mnóstwo papierów, śmieci, ale też pokaźny stos książek. Najwyraźniej czarnowłosy postanowił zabijać czas czytaniem. Nie mógł jednak żyć tak wiecznie.

- Edmund, minął już ponad rok.

Piotrek zdawał sobie sprawę, że jego brat wrócił z wojny i utracił ukochaną, co musiało być dla niego traumatyczne. Mimo to nie powinien izolować się od świata.

Wyniszczał sam siebie i powoli zamieniał widmo dawnego pełnego energii, młodego mężczyzny.

Może i brzmiało to głupio, ale to powinny być najlepsze lata jego życia. Mógłby spróbować studiować, znaleźć jakąś pracę, usamodzielnić się, poznać nowych ludzi. Tylko, że Edmund nie chciał nikogo poznawać.

- Doskonale wiem, ile czasu upłynęło. - burknął nieprzyjemnie znad książki, którą czytał. - 389 dni i 15 godzin. Cały czas odliczam.

Ta odpowiedź tylko potwierdziła najgorsze przypuszczenia Piotra. Blondyn ostrożnie usiadł na krześle przy biurku.

Edmund siedział na podłodze obok łóżka, a ciemne włosy praktycznie wchodziły mu w oczy. Ubranie miał pomięte, jakby nosił je kilka dni, a zarost na jego brodzie musiał być już ponad tygodniowy.

- Co czytasz? - zagaił blondyn, nie dając się przegonić.

Czarnowłosy w końcu uniósł na niego wzrok. Oczy miał podkrążone, a policzki blade i zapadnięte. Piotrkowi ciężko było na to patrzeć.

- To jej książki. - odrzekł beznamiętnie. - Ukradłem z jej walizki zanim pan Bellflower  zabrałby je i kazał mi trzymać się z daleka. Mam też kilka apaszek i perfumy. Nadal nią pachną.

Blondyn przygryzł wargę. Z Edmundem było naprawdę źle.

- Jutro Wigilia Bożego Narodzenia. - rzucił, bawiąc się leżącym na biurku kałamarzem. - To święta, więc mógłbyś chociaż z tej okazji wyjść z domu.

Już nawet Łucja przestała próbować go odwiedzać. Chłopak stał się naprawdę opryskliwy i okrutny dla każdego.

- Nie mam czego świętować. - Edmund wrócił do czytania książki, tak jak za każdym razem, gdy ktoś próbował zmienić temat na inny niż jego niezdrowa obsesja.

Piotrowi skojarzył się trochę ze Scrogge'm z ,,Opowieści Wigilijnej", tylko że patrząc na to wszystko z boku, nie było to ani trochę śmieszne.

,,Gwiazda wskaże Ci drogę..." | Edmund Pevensie x female ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz