5. Walijskie Wybrzeże

366 4 37
                                    


Pierwsze promienie letniego poranka odbijały się o skaliste zbocza, które mijali po drodze. Trawa na łąkach była poorana wczesną rosą, a jakiś mężczyzna wyprowadzał właśnie owce na pastwisko.

- Muszę do toalety. - jęknął Eustachy, wiercąc się na tylnym siedzeniu.

Został posadzony dokładnie pomiędzy Aurelią a Edmundem tak, by z łatwością móc doprowadzać swojego kuzyna do szału.

- Przecież dopiero co się zatrzymywaliśmy! - warknął Edek z irytacją. - Jeżeli zamierzasz obsikiwać każdy napotkany po drodze głaz, to na miejsce dotrzemy, no nie wiem, gdzieś tak może... w listopadzie!

Aurelia z trudem powstrzymała śmiech, odwracając się w stronę okna. Niebo było lekko zaróżowione, a świat dopiero co budził się do życia.

- Wypraszam sobie! - prychnął Eustachy. - Mam po prostu wyjątkowo wrażliwy pęcherz...

Zuzanna westchnęła, a prowadzący auto Piotrek zachichotał. Łucja spała na siedzeniu pomiędzy nimi, opierając głowę o ramię starszej siostry.

- Mówiłam Ci, żebyśmy pojechali pociągiem, ale ty jak zwykle musiałeś postawić na swoim. - zauważyła z wyrzutem Zuza.

- Oj, daj spokój, świetnie się bawią. - Piotr wyszczerzył do niej zęby.

- Przypomnę Ci o tym twoim wrażliwym pęcherzu, kiedy znowu poprosisz mnie o łyka mojej orenżady. - burknął niezadowolony Edmund.

- Mogłem się przecież odwodnić! - zaoponował Scrubb.

- Wyżłopałeś pół butelki, to teraz sikaj pod siebie!

Jak dzieci - pomyślała Bellflower, przyglądając się zielonym wzgórzom.

Kłócili się tak już od kilku godzin. Odkąd Piotrek zamienił się z Edmundem i teraz to on prowadził auto. Wyruszyli wczoraj późnym popołudniem, żeby uchronić się przed największym upałem, ale Aurelia przypuszczała, że to i tak ich w końcu czeka.

Edek odwrócił się ostentacyjnie plecami do kuzyna i położył głowę na poduszce. Jechał pół nocy, więc odpoczynek faktycznie był dla niego wskazany.

Z resztą irytowało go to, że pomiędzy nim a jego dziewczyną siedział ten upierdliwy Eustachy... Kto w ogóle wymyślił, żeby go zabierać?

No tak, on sam.

Zuzanna zajrzała do mapy.

- Zjedź teraz w prawo, w stronę miasta.

- Po co? Przecież ta droga będzie dużo bardziej zakorkowana... - Piotrek nie wyglądał na przekonanego.

- No mówię Ci, zjedź.

- Ty tu jesteś kierowcą czy ja? - blondyn uniósł brew.

- Ja jestem nawigatorem. - odparła dziewczyna. - I mówię Ci, żebyś zjechał.

Najstarszy Pevensie nie posłuchał jednak siostry i wkrótce tego pożałował. Okazało się bowiem, że jechali jakaś ślepą uliczką, kończącą się w polu.

- No i masz. - powiedziała. - Kieruj tak dalej, a na pewno daleko zajedziemy.

Piotr zawrócił i po jakimś czasie dotarli do małego miasta, gdzie mogli się odświeżyć, przebrać i rozprostować nogi.

,,Gwiazda wskaże Ci drogę..." | Edmund Pevensie x female ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz