10. Ofiara

258 4 18
                                    


Gdy tylko Aurelia weszła do jaskini, zrobiło jej się strasznie zimno. Od razu przypomniała sobie swoją pierwszą podróż do Narnii i uznała, że ta grota bardzo przypomina grotę, do której wtedy trafiła.

Ściany były pokryte lodowymi stalaktytami, a całe miejsce wydawało się odrobinę straszne. Lęk podpowiadał jej, żeby nie szła dalej, jeśli nie chce ponownie zmierzyć się z tą przerażająca siłą zła, co poprzednio.

Mimo to dzielnie stawiała kolejne kroki, ponieważ wiedziała, że nie ma innego wyjścia.

Powietrze w korytarzu było tak lodowate, że jej mokra sukienka od razu pokryła się szronem, a oddech stopniowo zamieniał się w parę. Kiedy doszła do końca, ujrzała zatokę otoczoną skalistym sklepieniem, w której wcześniej spotkała Arwen i nieprzytomnego króla.

Tym razem pomieszczenie pełne było syren krążących wewnątrz lazurowobłękitengo basenu z wodą. Istoty te nie przypominały wcale postaci z baśni. Raczej demony zamieszkujące głębiny mórz.

Poruszały się zwinnie i płynnie w rytm muzyki niczym tańczące przy ognisku wiedźmy. Tylko, że tutaj nie było żadnego ognia. Aurelia pomyślała jednak, że to, co robią zbytnio przypomina mroczne zaklęcia i rytuały, żeby mogło być czymś innym. I nie myliła się.

- O łuno księżycowa, użycz nam swego blasku. - śpiewały. - Naucz nas swych dróg i prowadź nas przez najgłębsze nurty naszych umysłów!

Blondynka czuła, że wszystko, co dzieje się w tej jaskini jest bardzo, bardzo złe i że lepiej byłoby jej na to nie patrzeć. Mimo to nie odwróciła wzroku.

- W zamian o Wielki Księżycu, Panie wszelakich wód i istot morskich. - jedna z syren wypłynęła na środek tak, że na całe pokryte łuskami ciało padło światło księżyca. - Oddamy Ci krew tego oto syna Adama. Jego serce i umysł.

Aurelia dopiero teraz dostrzegła przywiązanego na pal Edmunda. Jego twarz była cała posiniaczona i pobita, a on sam wiercił się niemiłosiernie. Usta chłopaka ciskały przekleństwa, a oczy wywrócone były w słup.

- NIE! - wrzasnęła, nie myśląc, że głupio robi, wybiegając z kryjówki. - Zostawcie go! Zostawcie!

Podbiegła do leżącego przy brzegu jeziorka nastolatka i zakryła jego ciało własnym. Był nienaturalnie rozpalony i czuła, jak wije się pod nią w agonii. Zapłakała gorzko.

- Co wyście mu zrobiły? - załkała, mocno go przytulając i próbując uspokoić . - Edmundzie, obudź się, Edmundzie!

Chłopak na dźwięk swojego imienia, zamarł na chwilę. Miała wrażenie, że jego serce przestało bić.

- Edmunda już nie ma.

Kobieta, ta straszna wysoka kobieta, którą widziała na plaży i która wydawała się jej wcale nie być kobietą, wyłoniła się z mroku. Twarz i włosy miała równie jasne co najjaśniejszy śnieg.

Była piękna, ale wcale nie przyjemnie piękna. Kiedy tylko pojawiła się w pomieszczeniu, powietrze stało się jeszcze bardziej lodowate niż przedtem. Tak jakby chłód, który tutaj panował, pochodził właśnie z wnętrza tej kobiety.

Aurelia zacisnęła palce na piersi chłopaka. Nie oddychał, ale ciągle jeszcze wyczuwała puls.

- Edmundzie, nie odchodź. - wyszeptała, całując jego policzek, który teraz nie był już gorący. Odkąd piękna pani przemówiła, chłopak zastygł niczym kamienny posąg, a jego skóra stała się przerażająco zimna.

- Czy jeszcze tego nie pojęłaś, Córko Ewy? - przemówiła ponownie zjawa.- Z każdą sekundą coraz bardziej uchodzi z niego życie, a Ja staję się coraz silniejsza. Nie możesz tego zatrzymać.

Blondynka podniosła wzrok i spojrzała kobiecie w twarz. Wzdrygnęła się, ponieważ ją poznała.

To ta sama wiedźma, która kiedyś obiecywała, że uczyni ją najpiękniejszą. Potrzebowała tylko jej krwi.

Aurelia zerknęła na swoją białą sukienkę umazaną w pozostałościach po ranie z jej dłoni.

- Och, dziękuję, ale nie. - czarownica zaśmiała się, jakby czytała dziewczynie w myślach. - Jego krew mi wystarcza.

Blondynka ponownie skupiła swoją uwagę na Edmundzie. Faktycznie to wyglądało tak, jakby powoli się wykrwawiał. Był taki blady...

Przerażona dziewczyna spróbowała odwiązać ściskające go liny. Nic z tego, gdyż okazały się zaczarowane.

- Proszę, puść go. - błagała, nie mogąc patrzeć na cierpienie chłopaka. Wolałaby już sama oddać się pod najgorszemu bólowi niż patrzeć, jak ta wiedźma go torturuje.

Ciepłe łzy skapywały jej z oczu, ogrzewając jego zamarźnięte policzki. Powoli docierało do niej, co musi zrobić.

- Weź mnie. - odrzekła stanowczo. - Weź mnie zamiast jego.

- Ciebie? - Jadis uniosła głos. - Co za szlachetnie oddanie, Córko Ewy. Ale nie wiesz, o co prosisz.

- Nie obchodzi mnie to. - rzekła mężnie Aurelia.- Zrób ze mną cokolwiek Ci się podoba, tylko go oszczędź.

Czarownica przymrużyła oczy.

- Drugi raz nie dam się nabrać. - powiedziała w końcu. - Dobrze, puszczę go, ale nie wezmę Twojej krwi Córko Ewy, o nie. Już raz mnie nabrano.

To rzekłszy machnęła ręką, a więzy pętające Edmunda opadły.

- Syn Adama wróci tam skąd przybył. - odrzekła. - Ale ty Aurelio, od dziś będziesz moim więźniem.

Słowa Jadis sprawiły, że dziewczyna poczuła się nagle bardzo, bardzo smutna. Mimo to wytrzymała w postanowieniu.

- Dobrze. - zgodziła się. - Jaką mam jednak pewność, że dotrzymasz słowa?

Kobieta uśmiechnęła się okrutnie, podchodząc do nastolatki i chwytając ją za rękę.

- Przecież wiesz, że wróci cały i zdrowy do domu, bo dla Ciebie to już się wydarzyło.

I nagle cały świat zawirował. Nie znajdowały się już w grocie, a na dachu starej szkoły. Edmund leżał tam nieprzytomny, ale jego klatka piersiowa się unosiła.

- On wróci do domu i nic w jego życiu się nie zmieni. - kontynuowała czarownica. - Ty jednak...

Aurelia poczuła, jak coś mocno ciągnie ją w tył. Jej oczy przysłonił mrok, nic nie widziała.

- Ty staniesz się najbardziej nieszczęśliwą osobą na świecie. - mówiła. - Będziesz mieć wszystko, ale będziesz czuła się tak, jakbyś nie miała nic. Zamieszkasz wśród ludu Babilonu jako jedyna Sprawiedliwa, ale nikt, uprzedzam Cię, nikt nie będzie Cię rozumiał. Zostaniesz sama, jak wygnaniec albo trędowaty. Mężczyzna, którego kochasz nigdy do Ciebie nie wróci, a Ty nigdy nie przestaniesz go kochać. Wyjdziesz za innego.

Słowa te brzmiały niczym klątwa i odbijały się głucho o czaszkę blondynki. Rozpacz chwyciła ją za gardło, napełniając jej oczy łzami, ale się zgodziła.

To była cena, którą musiała zapłacić. Misja, jaką miała do wypełnienia.

Oddać swoje szczęście za jego życie i duszę, czy to było tak wiele? Czy to było wiele w porównaniu z tym, że on miałby utracić wszystko i na zawsze należeć do tej wiedźmy?

Nie. Jej cierpienie tutaj w końcu się skończy. Wieczność, w której miałoby nie być Edmunda była dużo bardziej straszna.

- Zgadzam się.

Bo słowa, które wypowiadamy, mają ogromną moc. Słowa kształtują rzeczywistość. Każde słowo, które wypowiedziała wiedźma miało taką moc niczym najgorsze przekleństwo.

Aurelia znalazła się teraz w pustym przedziale pociągu. Spakowane walizki leżały pod jej stopami. Wracała do Anglii.

Wszystko, co wydarzyło się w jaskini, wydawało się dziewczynie już tylko snem. Jedyną pamiątką po tamtych wydarzeniach był wypełniający ją ocean smutku.

,,Gwiazda wskaże Ci drogę..." | Edmund Pevensie x female ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz