XIX

124 6 3
                                    

Obawiałam się, że córka zaciągnie mnie do jednego z tych głośnych klubów, w których człowiek nie słyszy własnych myśli, tylko wibracje tapicerowanych foteli pod tyłkiem. Tutaj jest jednak całkiem przyjemnie i po raz pierwszy od dwóch godzin czuję, że moje ciało zaczyna się rozluźniać. Siedzę na wygodnym stołku barowym, sącząc przepysznego drinka, którego nazwy zapewne nie zapamiętam. Nastrojowe oświetlenie i loftowy wystrój sprawiają, że to miejsce przyciąga ludzi w różnym wieku. Teoretycznie przeważają młode osoby, ale zdążyłam zauważyć również sporo takich w moim wieku, a nawet nieco starszych. Oczywiście jeśli wierzyć mojemu wyczuciu w tej kwestii, a z tym bywa różnie... Może łysawy facet na drugim końcu baru wcale nie przekroczył pięćdziesiątki, a chłopaczek właśnie zagadujący Sandrę nie ma dwudziestu lat.

- Jezuuu – jęczy, odwracając się do mnie. – W końcu sobie poszedł!

- Ja mu się nie dziwię, wypatrzył najładniejszą dziewczynę w klubie.

Sandra przewraca oczami i bierze solidny łyk mohito. Ostatnio nie pija niczego innego.

- Nie miałby u mnie najmniejszych szans.

- A kto by miał? Już dawno nie widziałam cię z żadnym chłopakiem, nie jesteś zbyt wybredna?

Zasadniczo nie wypytuję córki o jej sprawy sercowe i – sądząc po jej minie – tym razem chyba też nie powinnam.

- Jeśli się z kimś zwiążę na poważnie, to dowiesz się o tym pierwsza.

Wypuszczam teatralnie powietrze, udając, że kamień spada mi z serca, i obie podnosimy nasze szklanki.

- Za babski wypad!

Upijamy drinki i po chwili Sandra zamawia dla nas następną kolejkę. Tym razem zamierzam delektować się alkoholem nieco dłużej. Pierwszy na odwagę, drugi dla przyjemności, trzeci na utrwalenie dobrego humoru – tak zwykł mawiać mój tata, gdy byłam mniej więcej w wieku Sandry. Może to dziwne, ale to właśnie on uczył mnie pić alkohol. Powtarzał, że dobre nawyki wynosi się z domu, więc i w domu powinnam się nauczyć, jak pić, żeby się nie upić. Nie wiem, czy jego rady podziałały, ale z pewnością je zapamiętałam i doskonale wiem, kiedy powinnam przystopować. Moja czerwona lampka zapala się po czterech drinkach, sześciu kieliszkach wódki lub trzech piwach. Oczywiście bez sumowania, bo ja nigdy nie mieszam. Z winem bywa różnie – zależy, jakie to wino. Swojskie jest znacznie mocniejsze i staram się go unikać.

Niezależnie od tych wyliczeń nie mam pewności, czy dzisiaj powinnam dotrzeć do czterech drinków, bo ostatnio rzadko pijam alkohol. Możliwe, że moja głowa nieco w tej kwestii osłabła.

- Idę do toalety – rzuca Sandra, zgrabnie ześlizgując się ze stołka. – Pilnuj naszego zamówienia.

- Będę. – Salutuję jej i odprowadzam wzrokiem, gdy tanecznym krokiem przemierza salę.

Ależ ona jest ładna! Gdybym była mężczyzną, z pewnością zwróciłabym na nią uwagę. Jasnobrązowe, długie włosy, czarne, podkręcone naturalnie rzęsy, śniada karnacja, szczuplutka figura... Zdecydowanie wdała się w mojego męża, bo ja nie mam aż tak długich nóg. Poza tym mój kolor włosów jest nie do zaakceptowania. Taki mysi odcień – niczym zleżałe siano. Zawsze mnie denerwował. Dlatego od lat farbuję się na jasny blond, choć wiem, jak bardzo niszczy to strukturę włosa. Czego się nie robi dla odrobiny urody...

Mimowolnie zerkam na lustrzany panel za barem i przez chwilę przyglądam się swojej twarzy. Dawno tak mocno się nie malowałam, ale Sandra ma rację – w tak przytłumionym świetle wszystko wydaje się mniej widoczne. Wcale nie wyglądam na plastikową lalę, choć przed wyjściem tak właśnie się czułam. Smokey eyes... Nie wiem, kiedy moja córcia nauczyła się robić takie cuda z cieniami, ale zdecydowanie jej to wychodzi. Sama w życiu bym sobie nie poradziła!

Sekret Tamary     (nowość! UWAGA sceny 18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz