V

191 6 3
                                    

WTEDY

Sandra zabawnie buja się na boki, dzielnie próbując postawić kolejny krok w piasku. Dopiero od miesiąca samodzielnie chodzi, więc to dla niej prawdziwe wyzwanie. Piotr cierpliwie asekuruje ją, choć właściwie nie wiem po co. Jak upadnie, to w miękkie podłoże, nic jej nie będzie. Mój mąż zrobił się strasznie przewrażliwiony. Zawsze był opiekuńczy, ale w stosunku do naszej córeczki zdecydowanie przesadza. Chce uchronić ją przed całym złem tego świata...Czasami nawet przede mną. Cóż, ta mała istotka wywróciła nasze życie do góry nogami. Teraz to ona była na pierwszym miejscu.

- Zobacz, co ma mamusia! – Piotr zabiera z mojej dłoni łopatkę i wręcza ją Sandrze. - Popatrz, wykopiemy fosę.

- Nie sądzę, żeby wiedziała, co to fosa. – Śmieję się.

- Dlatego zaraz jej pokażę. A potem wlejemy do fosy wodę.

Sandra przygląda się tatusiowi wykopującemu rowek. Po chwili traci cierpliwość, nabiera w rączkę piasku i wsypuje go prosto do świeżo wykopanego dołka.

- No ej! - Piotr oburza się żartobliwie. - Ja tutaj pracuję, a ty przeprowadzasz sabotaż?

- Bo ona jest mądrzejsza od ciebie - wie, że w dołek można potem wpaść i skręcić kosteczkę.

Naśmiewam się z Piotra. To w końcu on przesadnie martwi się o zdrowie ukochanej córeczki, a tymczasem wykopuje "niebezpieczne" pułapki.

- Ty już lepiej idź, gdzie twoje miejsce.

- Czyli gdzie?

- Do wody. Jak wszystkie foczki, kochanie.

- Ze mnie to raczej wieloryb...

- Przestań, przesadzasz.

Krzywię się i odruchowo siadam tak, żeby zasłonić moje wałeczki. Naiwnie myślałam, że kilka miesięcy po porodzie wrócę do mojej poprzedniej wagi i sylwetki. Tymczasem minął ponad rok, a ja wciąż nie potrafię zgubić boczków, a nadmiar skóry na brzuchu doprowadza mnie do czarnej rozpaczy. Niewiele brakowało, żebyśmy w ogóle tu nie dojechali... Wpadłam w istną histerię nie mogąc wcisnąć się w mój ulubiony strój kąpielowy, a kupno nowego graniczyło z cudem. Żaden nie leżał na mnie dostatecznie dobrze, a te, które zasłaniały niedoskonałości, miały fason kojarzącymi się z kobietami w wieku mojej mamy. Ostatecznie przeprosiłam się z tankini i pozwoliłam Piotrowi zaciągnąć się na plażę. Chociaż dobrze się bawiliśmy, momentami i tak katowałam się podziwianiem ciał innych młodych kobiet, bezlitośnie przechadzających się niemal tuż pod moim nosem.

- Już nigdy nie założę bikini...

Piotr zerka na mnie i już wiem, co powie.

- Daj spokój, dopiero co urodziłaś dziecko.

"Rok. Ponad rok temu!" Myślę, marszcząc z niezadowoleniem brwi.

- Dla mnie jesteś nadal super sexi. – Uśmiecha się dwuznacznie. - Najlepsza foczka na tej plaży.

Foki są tłuste i mają wąsy. Myślę sobie, że wolałabym być porównywana do flaminga. Przynajmniej ma długie nogi, jak ja. Piotr przysuwa się do mnie i gładzi moje udo.

- Tami, nie przejmuj się. – Całuje mnie w ramię. - Siedzę tutaj z dwiema najpiękniejszymi kobietkami na świecie. Naprawdę nie chciałbym być nigdzie indziej, ani z nikim innym.

- I obie mamy wałeczki. – Zauważam.

- Cudowne wałeczki.

Śmiejemy się i udaje mi się nieco rozluźnić. Jakie to niesprawiedliwe, że tłuszczyk u dzieci jest słodki, a u dorosłych budzi niesmak. Gdybym tak żyła w epoce Rubensa... Przypominam sobie jego obrazy i od razu robi mi się lżej na duszy. Tak źle jeszcze ze mną nie jest! Patrzę na Piotra i mięknę. Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszego męża.

Sekret Tamary     (nowość! UWAGA sceny 18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz