X

147 6 2
                                    

Patrzę tępo przez okno, obserwując budzący się do życia świat. Wszystko działa jakby automatycznie – ludzie skrobią szyby samochodów, psy szukają krzaczka do załatwienia swoich fizjologicznych potrzeb, sikorki zachłannie obsiadają karmniki, a chmury leniwie suną po szarym niebie w dobrze sobie znanym kierunku. Każdy ma swoje zadanie, cel, kolejny krok do wykonania... Czy tylko ja nie wiem, co robić? Czy tylko ja rozlewam wodę, zalewając poranną kawę? Tylko ja chwytam kubek roztrzęsionymi dłońmi? Czy jestem jedyną osobą, która od dwóch tygodni nie może zasnąć, bo nieustannie myśli o tym, czy pójdzie do piekła?!

Nigdy nie spodziewałabym się po sobie tego, co właśnie zrobiłam. Zdradziłam Piotra. Męża. Nie ma znaczenia to, że mam zamiar się z nim rozwieść, ani nawet to, co mi zrobił. On zdradził pierwszy, ale to nie oznacza, że mam prawo zachowywać się tak samo. Zawsze wierzyłam w przysięgę małżeńską. W przysięgi w ogóle. Po to istnieją, żeby miały znaczenie, stanowiły zapewnienie, prawda? Nie miałam moralnego prawa uprawiać seksu z innym mężczyzną, póki nie rozwiodę się z Piotrem.

- Boże, co ja mam teraz zrobić? - Mój szept jest tak cichy, że niemal sama go nie słyszę.

Jest blady świt, więc nikt inny też nie ma na to szans, a jednak w popłochu oglądam się za siebie. Piotr śpi, obudzę go za jakieś pół godziny tylko po to, żeby dopilnować jego porannej toalety. Bo przecież nie po to, aby mu wyznać, czego się dopuściłam... Nie powiem: „Wiesz co? Pieprzyłam się z innym". I na pewno nie powiem, jak cholernie dobrze mi było... Nawet sama przed sobą wstydzę się do tego przyznać! Moje bezsenne noce to ciągła gonitwa myśli – na przemian są to wyrzuty sumienia i wspomnienia doznań, które natychmiast rozpalają moje ciało.

Pójdę do piekła.
Byłam w niebie.

Nienawidzę siebie.
Nienawidzę jego.

Pragnę jego ciała.
Nienawidzę swojego ciała.

To wszystko, czego byłam absolutnie pewna. Za mało, żeby wiedzieć, co dalej; co się stanie, jeśli odbiorę w końcu telefon. Krystian dzwoni codziennie po kilka razy. Konsekwentnie nie odbieram. Boję się. Ciekawe, po jakim czasie w końcu mu się znudzi i odpuści? Czy poczuję ulgę, gdy telefon ucichnie? A może smutek, bo od tak bardzo dawna nikt nie okazywał mi tyle uwagi, nie dotykał w taki sposób? Jakaś część mnie pragnie odebrać ten cholerny telefon, odpisać na wiadomości i... znowu się z nim spotkać. Jestem jednak rozsądną kobietą, na tyle dojrzałą i doświadczoną, żeby zachować resztki logicznego myślenia. On jest taki młody, żyje bez zobowiązań, bez problemów i osób, które miałby na sumieniu. Moja sytuacja jest diametralnie inna. Nie mogę pozwolić sobie na romans. To musi pozostać tak, jak jest. Jednorazowa sytuacja, bez żadnej kontynuacji. To i tak zbyt wiele jak na moją wewnętrzną wrażliwość – pewnie nigdy nie pozbędę się wyrzutów sumienia ani wstrętu do samej siebie.

Pierwszy raz od lat cieszę się, że Piotr już niemal na mnie nie patrzy. Gdyby tylko spojrzał prosto w moje oczy, jestem pewna, że dostrzegłby ogrom smutku i wstydu, który w sobie noszę. Zawsze tak dobrze mnie znał, potrafił wychwycić moje nastroje lepiej niż ja sama. Myślę, że i teraz wiedziałby, że coś się dzieje. Kilka pytań, krótka rozmowa i pewnie domyśliłby się, co jest przyczyną mojego dziwnego zachowania. Chociaż możliwe, że się mylę. Nigdy wcześniej go nie zdradziłam, więc skąd miałby wiedzieć, że chodzi o innego mężczyznę?

Słyszę, jak Piotr próbuje wstać z łóżka. Podchodzę i mu pomagam. Zaprowadzam do toalety, pytam, czy zrobić mu herbatę. Nie chce, postanawia jeszcze się położyć. Ostatnio bardzo dużo śpi, czasami wstaje dopiero w południe, choć kładzie się przed dziesiątą wieczorem. To może być skutek leków na depresję, ale i tak mnie to nie uspokaja. Od ponad roku leczymy go farmakologicznie, a ja nie widzę żadnej poprawy. Piotr zamknął się w sobie, stracił całą radość życia, motywację do działania... Chciałam, żeby poszedł na terapię, porozmawiał z kimś, kto może mu pomóc. Niestety on nie chce, a ja nie potrafię go przekonać. Nikt nie potrafi. Nawet jego matka.

- Masz tutaj kanapki. – Stawiam talerzyk na stoliku obok łóżka. – Przykryłam, żeby nie wyschły. Ja już wyjeżdżam, a twoja mama przyjdzie w południe. Ma klucze.

- Dobrze.

Jedno z dziesięciu słów, które usłyszę od niego w ciągu kolejnej doby. Jego zasób słownictwa skurczył się do absolutnego minimum. Dobrze, dziękuję, cześć, tak, nie, nie wiem, tak sobie, źle, może... Czasami zdarza mu się ułożyć całe zdanie, ale zwykle tylko wtedy, gdy przebywa u nas Sandra. Miewa wówczas przebłyski zainteresowania otaczającą go rzeczywistością, choć zazwyczaj bardzo krótkie. Wiem, że cieszy się, gdy córka przyjeżdża na weekend, chociaż nie okazuje tego jak normalny człowiek. Jego entuzjazm widzę po pewnych niuansach. Wstaje szybciej, podchodzi do okna, spogląda na zegar... A gdy Sandra w końcu się zjawia, ściska ją i obdarza słabym uśmiechem. Pyta, co u niej słychać, i koncentruje się na jej osobie przez jakieś pół godziny. Potem wszystko wraca do normy. Siedzi niemal bez ruchu i ogląda telewizor nieobecnym wzrokiem. Często idzie do sypialni i zamyka się tam na dłużej. Zwykle wówczas śpi lub kontynuuje oglądanie telewizji. Czasami gapi się w sufit i wtedy za każdym razem czuję, jak narasta moje przerażenie. Wiele bym dała, żeby usłyszeć jego myśli, choć mam wrażenie, że przeraziłyby mnie jeszcze bardziej...

Wychodzę z domu, taszcząc dwie walizki.
Czas na szaleństwo, w które wciąż nie mogę uwierzyć...

...

Pani Rosicka teoretycznie wszystko mi wyjaśniła podczas naszych dwóch spotkań. Znam ogólny scenariusz programu, moją rolę, grafik nagrań na żywo. Poznałam też stawkę, jaką mi zapłacą, czyli jedyny powód, dla którego zgodziłam się wziąć udział w tym reality show.

Nieraz miałam ochotę zerwać kontrakt, ale pieniądze skutecznie mnie przed tym powstrzymywały. W końcu uda mi się stanąć na nogi, zacząć samodzielne życie. Zanim podpisałam umowę, wszystko sobie dokładnie przemyślałam i porozmawiałam z moją teściową oraz szefem. Mama musiała pod moją nieobecność zająć się swoim synem, czyli zamieszkać u nas. Nie oponowała, bo i tak za kilka dni teściowie musieli wynieść się ze swojego mieszkania. W końcu –choć z niemałym poślizgiem – zjawił się ten ich „fachowiec" i remont miał się zacząć lada moment. Przez tę sytuację Piotr wciąż przebywał w naszym mieszkaniu, obiecał przenieść się do rodziców, gdy wszystko już będzie gotowe. Podejrzewam, że nie nastąpi to przed moim powrotem z planu filmowego. Ten cały pan Staszek nie jest już najmłodszy i pewnie posiedzi w mieszkaniu teściów co najmniej dwa miesiące. W końcu to remont generalny, a nie „Twój nowy dom".

Droga do Warszawy mija mi dość szybko, chyba przez ten natłok myśli, które gościły w mojej głowie. Piotr, teściowie, pieniądze, praca... Ostatnia kwestia zaskoczyła mnie najbardziej. Gdy zapytałam szefa, czy da mi miesiąc wolnego, i wyjaśniłam przyczynę mojej prośby, niemal podskoczył z radości. Uznał, że skoro wystąpię w telewizji, to będzie to świetna reklama dla naszego biura nieruchomości. Już zaczął planować kampanię banerową, oczywiście z moim wizerunkiem i reklamą firmy... W zamian zaproponował mi wyższą prowizję od przyszłych transakcji. Nie zastanawiałam się długo. Zgodziłam się, oczywiście wcześniej konsultując to dla pewności z panią Rosicką.

Teoretycznie wszystko zmierzało w dobrą stronę... Udział w programie kosztował mnie sporo wysiłku na siłowni i dietetycznych wyrzeczeń, ale poza tym widziałam niemal same plusy. Przede wszystkim odpocznę psychicznie od sytuacji z Piotrem i odetnę się od Krystiana. Numeru telefonu nie mogę zmienić, ale jestem przekonana, że ponad miesiąc braku reakcji z mojej strony w końcu da mu do myślenia. Skłamałabym, twierdząc, że od czasu naszego ostatniego spotkania nie myślę o nim, bo przecież robię to każdego dnia. Nie byłabym też sobą, gdybym nie wygooglowała go, starając się ustalić, kim właściwie jest i czego mogę się po nim spodziewać. Gdzieś z tyłu głowy wciąż miałam natrętną myśl, czy aby nie trafiłam na typ stalkera. Pewnie nie, bo wówczas przecież zacząłby mnie zaczepiać nie tylko przez telefon, ale również poprzez social media. Miałam profil na Facebooku i Instagramie, gdyby chciał, toby przynajmniej mnie zaobserwował, a jednak tego nie zrobił. Wiem o tym – w końcu go wygooglowałam... Dyskretnie śledzę jego profile, choć po tych kilku tygodniach wydaje mi się to strasznie głupie i niepotrzebne. Krystian to całkiem zwyczajny chłopak, wstawiający zdjęcia z ciekawych miejsc oraz zajęć, które prowadzi. Ostatnio zaczął też wrzucać fotki i informacje o swoim drugim zawodzie. Gdy zobaczyłam łóżko do masażu w jego mieszkaniu, momentalnie zrobiło mi się gorąco. Wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą.

Pracownik parkingu identyfikuje mnie i wpuszcza na teren pensjonatu.  

Sekret Tamary     (nowość! UWAGA sceny 18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz