I

230 8 5
                                    

Rutyna ma swoje plusy i minusy. Przede wszystkim zapewnia swoiste poczucie bezpieczeństwa. Poza tym człowiek nabiera wprawy w wykonywaniu pewnych czynności. A wprawa to bardzo przydatna rzecz. Z drugiej jednak strony rutyna dobija psychikę swoją powtarzalnością. Ja miałam jednak już za sobą przejmowanie się szarością dnia powszedniego. Obecnie chyba byłam wdzięczna rutynie za jej zalety. Dwa lata temu szykowanie się do pracy zajmowało mi blisko dwie godziny, a teraz wyrabiałam się zaledwie w pół. Kiedyś wniesienie po schodach dziesięciu kilo wydawało mi się nie lada wyczynem, a dzisiaj biegam z dwudziestoma, bez większych problemów. Trening jednak czyni mistrza...

Kończę układanie włosów na szczotkę i chwytam krem pod oczy. Wklepuję go delikatnie, po czym zerkam na zegarek. Mam jeszcze dziesięć minut. Pukam i wchodzę do pokoju Piotra, widzę, że już siedzi na łóżku. Dyskretnie zerkam na jego twarz, zastanawiając się, jaki dziś ma humor. Zanim wyjdę, upewnię się, że połknął tabletki. Ostatnio ma słabsze dni i strasznie mnie to stresuje. Nie będzie mnie prawie dziesięć godzin... Najważniejsze, żeby odbierał moje telefony. Muszę wiedzieć, że wszystko jest w porządku, upewniać się, że daje radę.

- Zadzwonię za dwie godziny – mówię cicho.

- Wiem.

Nie patrząc na mnie Piotr łyka pigułki, włącza telewizor, po czym wlepia wzrok w ekran. Wzdycham niemal bezgłośnie i chwytam torebkę. Przede mną praca, zakupy, jak najszybszy powrót do domu, robienie obiadu, znów praca, a o jedenastej może uda mi się przeczytać choć jeden rozdział książki. O ile znowu nie padnę... Kolejny dzień mojej osobistej rutyny.

Jesteśmy małżeństwem od dwudziestu dwóch lat. Nigdy nie sądziłam, że to tak szybko minie... Wciąż pamiętam jak się poznaliśmy, a szczególnie nasze pierwsze wakacje. Wtedy lato było niemal zawsze słoneczne i ciepłe, nie to, co dzisiaj. Mogliśmy jechać nad morze lub jezioro i nie zastanawiać się, czy trafimy na dobrą pogodę. Piotr zrobił kurs i mogliśmy sami wypożyczyć małą żaglówkę. Jaka to była frajda! Przez blisko trzy tygodnie pływaliśmy beztrosko po zalewie i imprezowaliśmy do białego rana. Wtedy mieliśmy mnóstwo znajomych i przekonanie, że już zawsze tak będzie. Obiecaliśmy sobie, że jak tylko zamieszkamy na swoim, co weekend będziemy wszystkich zapraszać. Ostatecznie skończyło się na może pięciu imprezach i to w odstępach raczej miesięcznych, a nie tygodniowych. Nasza paczka gdzieś się porozjeżdżała, a niektóre pary po prostu się rozstały. Zresztą, gdy zaszłam w ciążę, imprezowe życie przestało nas interesować. Sandra stała się całym naszym światem.

To nie jest tak, że gdy pojawia się dziecko, małżeństwo przestaje o siebie dbać. Ja i Piotr nadal bardzo się kochaliśmy, a może nawet bardziej, niż przed urodzeniem się córki. Często myślę, że chyba kluczem do naszego szczęścia była praca męża. Krótko po urodzeniu Sandry, zatrudnił się jako kierowca ciężarówki i często wyjeżdżał. Nie było mi łatwo i oczywiście tęskniłam, ale z drugiej strony taki stan rzeczy pozytywnie na nas wpływał. Każdy powrót Piotra do domu był niczym święto. Byliśmy tacy stęsknieni... Poza tym, moje koleżanki narzekały, że ich mężowie niewiele pomagają w domowych obowiązkach, a tymczasem ja mogłam wtedy odpoczywać niczym księżniczka – Piotr będąc w domu, z radością zajmował się dzieckiem i starał odciążyć mnie na wszelki możliwy sposób.
Tamte lata zawsze wspominam z uśmiechem i nostalgią.

Odkładam kolejne dokumenty i spoglądam na wibrującą komórkę. Wiadomość od Sandry.

"Mami, nie będzie mnie w ten weekend, ale w następny obiecuję przyjechać! Całuski!!!"

Czuję zawód, smutek i lekką obawę. Czy teraz już tak będzie? Zaczęło się? Moja córeczka jest jedynym kolorem w tej wszechobecnej szarości. Jej przyjazdy zawsze oznaczają śmiech, radość, odrobinę rozrywki... Drugi raz odwołuje przyjazd i zaczynam martwić się, czy to nie będzie powtarzać się coraz częściej. Ma w końcu dwadzieścia lat, studenckie życie z dala od domu i być może jakiegoś chłopaka, o którym jeszcze nie wiem. Tego ostatniego obawiałam się najbardziej. Jeśli wpakuje się w jakiś poważny związek, na pewno nie zechce już przyjeżdżać do domu tak często. Każda mama w końcu musi przegrać z przystojniakiem o kuszącym spojrzeniu i seksownych pośladkach.

Sekret Tamary     (nowość! UWAGA sceny 18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz