— Jesteś pewny, że to właśnie tutaj skręciliśmy ostatnim razem?
— Strasznie tu ciemno..
— Odmrażam sobie jajk..
— Czy możecie się wszyscy, do cholery, zamknąć? - syknął Finn i nagle wszystkie głosy ucichły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
— Przestań szeleścić tą pokrywą od śmietnika, Silas! Słyszą cię w Norwegii!Szelest obijanego metalu (Silas stwierdził, że najwygodniejszą i najbardziej efektywną metodą obrony przed cyborgo-robotami będzie tarcza z pokrywy kosza na śmieci) wreszcie ucichł, a Bible pozwolił sobie na oddech ulgi.
Byli pod ziemią całą grupą, zgodnie z rozkazami Finna. Ubrani od góry do dołu w znalezione w jednej z piwnic ochraniacze i różnorakiej maści ciemne kominiarki.
O uzbrojenie zadbała znająca się na walce Astrid, przez co Bible skończył z długim, czarnym karabinem owiniętym pasem wokół jego pleców i ramienia.
Broń w jego bladych dłoniach czuła się dziwnie, jakby nie pasowała do reszty chuderlawego ciała.Mimo egipskich ciemności rozświetlanych jedynie dzięki latarce należącej do przygotowanej na każdą ewentualność Margarity, Bible natychmiast rozpoznał miejsce, w którym się znajdowali. Tuż za rogiem czaił się ogromny na przynajmniej kilkanaście boisk piłkarskich magazyn, którego on i Finn nie zdążyli ostatnim razem zbadać.
Tym razem przybyli tam z wiedzą, planem i celem. Zacisnął palce mocniej wokół broni palnej i ruszył za liderem ich grupy.
— Uważajcie na to gdzie stawiacie nogi i pod żadnym pozorem nie dotykajcie ścian. - zalecił Arlo, który okazało się, że znajdował się o wiele bliżej niego, niż Bible początkowo zakładał.
Od ich małej sprzeczki minęło już trzy dni, podczas których jedyne słowa jakie chłopak do niego kierował, wiązały się z czysto praktycznymi rzeczami, takimi jak przypomnienie o zmianie warty, czy też (nie)grzeczna prośba o zwolnienie łazienki.
Poza tym Arlo wydawał się traktować go jak powietrze, a Bible czuł że niewiele będzie mógł na to poradzić, dopóki nie pozna powodu jego złości.
Z Finnem sytuacja wyglądała nieco inaczej. Bible bardzo polubił starszego chłopaka, nawet pomimu kilku niezgód czy też dość szorstkiemu pierwszym wrażeniu. Finn, wypełniając swoje obowiązki niepisanego lidera oczywiście rozmawiał z nim bez uprzedzeń, ale gdy tylko temat schodził na Zakaryanów czy sytuację sprzed kilku dni, chłopak wydawał się ucinać rozmowę albo umyślnie zmieniać jej tory.
Bible naprawdę chciałby zrozumieć, co zrobił nie tak.
Latarka Margarity zwróciła się wprost na niego. Zmrużył oczy z zaskoczeniem, zasłaniając je ramieniem.
— Co?! - wyrzucił zdezorientowany.— Dziwnie się zachowujesz, Bible. - poinfmorowała go, wreszcie opuszczając latarkę na tyle, by mógł bezpiecznie otworzyć oczy i na nią spojrzeć.
— Od kilku minut do siebie mamroczesz jak opętany!— Och..um przepraszam. - powiedział czując się jeszcze bardziej zdezorientowanym. Czy naprawdę mamrotał pod nosem? Nawet nie zdawał sobie z tego sprawy!
— Przestanę..— No ja mam nadzieję. Ryzykujesz naszym odkryciem. - skwitował Finn i nie poświęcając mu więcej uwagi ruszył do przodu, podchodząc do jednej z ogromnych metalowych półek.
— Margarita.
— Tak, już. - natychmiast podeszła, przyświecając na zawartość półki. Bible zrobił kilka kroków do przodu, by mieć lepszą widoczność na to, co grupa obserwowała.
CZYTASZ
Ulica
Science FictionGdzie on zaczyna żyć, dopiero gdy wszyscy inni umierają. Historia nieśmiałego Bible, który przeżywa globalną apokalipsę za sprawą (nie)szczęśliwego wypadku. O dziwo - fakt ten nie przeszkadza mu aż tak bardzo, jak mógłby się tego spodziewać. @RONNIE...