Rozdział 2

209 9 16
                                    

Po drodze na lotnisko, Victoria tak mnie zagadała, że kompletnie zapomniałam o stresie, który ogarniał mnie przed wyjazdem. Rozmawiałyśmy o tym, co działo się u nas przez minione lata, udało nam się nawet powspominać kilka zabawnych momentów imprezowych ze szkolnych czasów.

— Pamiętasz jak na imprezie na zakończenie liceum obrzygałam Damiano? — Przypomniała moja rozmówczyni, a ja w sekundę wybuchłam głośnym śmiechem.

— Nigdy nie zapomnę jego miny! — Wydusiłam między atakami śmiechu. — On chyba wtedy wyrwał jakąś laskę, prawda?

— Weź nic nie mów. Przez kolejny rok wypominał mi, że zepsułam mu dymanie. — Victoria teatralnie przewróciła oczami, po czym zaczęła chichotać.

Przez wszystkie lata szkolne, Damiano miał przyklejoną łatkę podrywacza. Jego chłopięcy urok i nieopisana umiejętność uwodzenia samym uśmiechem sprawiały, że dosłownie nie mógł opędzić się od kobiet. Podczas kiedy nasi rówieśnicy odbierali to jako dar i powód do dumy, ja uważałam za pewnego rodzaju przekleństwo.

— A co u niego? — Zapytałam, gdy tylko udało mi się opanować śmiech. Victoria momentalnie spoważniała, co nie uszło mojej uwadze, po czym wzruszyła ramionami. — Widziałam, że się zaręczył. Chyba się ustatkował?

— No tak jakby. — Wydukała bez emocji.

— Tak jakby? — Powtórzyłam wpatrując się w nią uważnie.

— No tak mi się powiedziało. — Skłamała. Spojrzałam na nią spode łba i skrzyżowałam ręce na piersi.

— Vic, rodzinę oszukasz, chłopaków oszukasz, ale mnie nie oszukasz. — Dźgnęłam ją w bok palcem wskazującym, na co ona zachichotała, a chwilę po tym westchnęła przeciągle.

— Wiesz jaki był Damiano. — Zaczęła. — Miał dość łatki ruchacza, szukał stabilizacji. W pewnym momencie znudziły go przygody na jedną noc. Z resztą co mu się dziwić. — Przeniosła wzrok z mojej twarzy na fotel przed sobą. —  Poznał Giorgię, która jest dla niego dobra, wyrozumiała i w ogóle. Dam chyba poczuł, że złapał Boga za nogi i klęknął po kilku miesiącach.

Nie do końca rozumiałam do czego zmierzała moja rozmówczyni. To, o czym mówiła, nie wydawało mi się ani złe, ani dziwne. Facet się zakochał, ot cała filozofia.

— No dobrze. — Przerwałam jej. — Gdzie w takim razie tkwi haczyk?

— Wydaje mi się, że on ugrzązł w niezłej dziurze. — Skwitowała. — Z dnia na dzień zaczął się od nas oddalać. Zamknął się w sobie, przestał integrować. Właściwie widywaliśmy go jedynie na próbach, sesjach, wywiadach i koncertach. Uszła z niego ta dusza towarzystwa, którą tak w nim uwielbiałam.

— Rozmawiałaś z nim na ten temat? Pytałaś co się dzieje? — Dziewczyna prychnęła pod nosem.

— Myślisz, że nie próbowałam? Finalnie skończyło się to niezłą awanturą. Zarzucił mi, że najeżdżam na Giorgię, trzasnął drzwiami i tyle było z tej rozmowy.

Postanowiłam nie drążyć dalej tematu. Widziałam jak Victoria z każdym wypowiedzianym zdaniem coraz bardziej popada w irytację, a dodatkowo nie chciałam wyjść na wścibską osobę. Z resztą, to nie była moja sprawa. Sądziłam, że i tak za dużo mi powiedziała. Powinnam zająć się pracą a nie plotkowaniem na temat życia miłosnego Damiano Davida.

***

Po wyjściu z busa uderzyło we mnie gorące, włoskie powietrze. Byłyśmy w drodze zaledwie godzinę, a temperatura tak bardzo zdążyła wzrosnąć, że momentalnie oblał mnie pot. Wsunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne, zabrałam swój bagaż podręczny i skierowałyśmy się obie w stronę wejścia na lotnisko. Całe szczęście, że naszymi bagażami zajmują się asystenci zespołu, bo gdybym zmuszona była targać te cztery walizki, chyba strzeliłabym sobie w łeb.

Wiedziałam, że przed wejściem będą czekać na nas chłopaki z zespołu. Cieszyłam się na myśl o zobaczeniu ich po latach, jednakże moje myśli skupione były przede wszystkim na Damiano, a raczej na tym, co powiedziała mi w samochodzie Victoria.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że Dam nigdy mi się nie  podobał. Ba! Wzdychałam do niego całe liceum. Wolałam jednak trzymać się od niego z daleka. Chwilami docierały do mnie plotki, że się mną interesował i takie też dawał mi znaki na imprezach, ale miał reputację jaką miał, a ja nie chciałam być kolejną laską, którą zaliczył i zostawił.

Gdy go zobaczyłam, pierwszy raz po tylu latach, dosłownie wstrzymałam oddech. Stał, oparty o elewację budynku, w dłoni trzymając nieodpalonego jeszcze papierosa i dyskutował o czymś zaciekle z chłopakami. Ubrany cały na czarno, z długimi, niesfornymi, opadającymi na czoło włosami, które non stop przeczesywał palcami. Ścisnęło mnie w żołądku jak tylko mnie zauważył. Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie, ukazując przy tym tak dobrze mi znane zmarszczki. Nie miał na sobie okularów przeciwsłonecznych, dzięki czemu widziałam jak czekoladowe oczy śledzą każdy mój krok.

— Jasna cholera, Sam! — Krzyknął Thomas, wyrywając mnie tym samym z transu, spowodowanym widokiem Davida. Odwróciłam od niego w końcu wzrok i skupiłam się na reszcie.

— Raggi! Minęło tyle lat a ty dalej tak samo wyglądasz! — Uśmiechnęłam się do niego szeroko i przywitałam przytulając.

— No jak to? Nie widzisz, że zapuściłem brodę? — Udał oburzonego, co mocno mnie rozbawiło. — Za to ty! — Chwycił mnie za dłoń i okręcił powoli. — Wyglądasz jak milion dolców! — Gwizdnął, a ja, połechtana komplementem, teatralnie zarzuciłam włosami.

— Jak dobre, włoskie wino. — Wtrącił Ethan, skupiając na sobie moją uwagę.

— Dobrze cię widzieć. — Przywitałam się radośnie z chłopakiem, przytulając go.

— No nieźle, Serra. — Zwrócił się do mnie niespodziewanie, po nazwisku, Damiano. Uniosłam zaskoczona brwi i skierowałam na niego swój wzrok.

— Też się cieszę, że cię widzę, David. — Udałam niewzruszoną jego obecnością.

— Kąśliwa, jak zawsze. — Rzucił mi ten swój zawadiacki uśmiech, odszedł od ściany i zbliżył się do mnie. Wydawało mi się, że byłam przygotowana na wszystko, jednak nie na to, że Damiano przywita się ze mną krótkim całusem w policzek. — Naprawdę dobrze wyglądasz, Samantho. — Szepnął mi we włosy na tyle cicho, abym usłyszała to tylko ja, odsunął się i jak gdyby nic odpalił papierosa, którego wcześniej trzymał w dłoniach.

Gdy w moje nozdrza uderzył intensywny zapach jego perfum, wymieszany z dymem nikotynowym, zmiękły mi kolana. Musiałam złapać kilka głębszych oddechów, aby kompletnie się pode mną nie ugięły.

Ogarnij się, Samantha! On jest zaręczony!

— Chodźmy do środka, bo za chwilę spóźnimy się na odprawę. — Dzięki Bogu Victoria przerwała napięcie, które nieubłaganie narastało między nami.

Taniec z Diabłem | Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz