Rozdział 3

184 9 29
                                    

Na wstępie chciałabym podziękować czytelniczce, która zwróciła uwagę na występujące błędy w poprzedniej wersji rozdziału.

Publikując, nie zwróciłam uwagi, że była to pierwotna wersja, przed wprowadzeniem pewnych korekt.

Miłego czytania!

***

Pierwszy przystanek: Los Angeles.
Czekał nas długi lot. Na samą myśl o kilkunastu godzinach w powietrzu, czułam nieprzyjemny ucisk żołądka. Od dziecka bałam się latać. Sama świadomość tego, że znajduję się tyle kilometrów od ziemi, w ogromnej, stalowej maszynie, na którą nie mam kompletnie wpływu, sprawiał, że momentalnie robiło mi się słabo.

W oczekiwaniu na nieuniknione, aby nieco odgonić myśli od zbliżającego się lotu, chwyciłam w dłonie tablet, z zamiarem wykonania kilku projektów make-up'owych. Przed oficjalnym rozpoczęciem trasy koncertowej, członków zespołu czekało kilka wystąpień telewizyjnych oraz zdjęcia do teledysku piosenki promującej nową płytę.

Jeden projekt, drugi, trzeci, kolejny, każdy z nich znikał tak szybko, jak się pojawiał. Przez moją, pieprzoną aerofobię, kompletnie nie mogłam się skupić. W końcu po kilku nieudanych próbach, zirytowana wrzuciłam sprzęt z powrotem do torby, po czym wstałam z krzesła. Chwyciłam torebkę w dłoń i skierowałam się w stronę najbliższej, znajdującej się na terenie budynku lotniska, kawiarni.

Zamówiłam i odebrałam swoje americano, po czym ze wzrokiem wlepionym w ekran telefonu, obróciłam się za siebie, z zamiarem zajęcia miejsca przy jednym ze stolików. Ku mojemu zaskoczeniu, niespodziewanie napotkałam przeszkodę w postaci stojącego za mną klienta kawiarni. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, cała zawartość mojej filiżanki znalazła się na nim.

Spojrzałam na kompletnie zniszczoną, męską koszulę i zdałam sobie sprawę z tego, że skądś ją kojarzę. Podniosłam niepewnie wzrok i ujrzałam rozwścieczone oczy Damiano.

— Tak bardzo cię przepraszam. — Wydukałam, odkładając puste naczynie na drewnianym barze. W panice zaczęłam trzeć dłońmi po jego ubraniu, nie zwracając uwagi na to, jak bardzo płyn był gorący.

— Kurwa, Samantha, to parzy! — Zbeształ mnie Włoch i szybkim ruchem odsunął od siebie moje ręce.

— Chodź, muszę ci to zaprać. — Poziom paniki sięgał zenitu. Koleś zapewne doznał oparzeń pierwszego stopnia, a ja myślałam jedynie o tym, aby namoczyć koszulę. Damiano syknął z bólu, po czym delikatnie odkleił mokry kawałek odzieży od swojego brzucha.

Nie zastanawiając się ani chwili, chwyciłam chłopaka za rękę i poprowadziłam w stronę toalet. O dziwo ten nie protestował tylko posłusznie za mną podążył. Bez ówczesnego sprawdzenia czy ktoś jest w środku, nacisnęłam klamkę wejścia do pomieszczenia z oznaczeniem osób niepełnosprawnych, myśląc jedynie o tym, aby mógł to swobodnie ściągnąć. Po wejściu do środka, zamknęłam drzwi i przekręciłam zabezpieczenie, by nikt nie wszedł.

— Zdejmij to. — Nakazałam, a Włoch rozbawiony uniósł brwi.

— Tak od razu przechodzisz do rzeczy? Chciałbym cię najpierw lepiej poznać. — Kąciki jego ust delikatnie się uniosły.

Zwariuję zaraz. Przed chwilą kipiał ze złości i krzywił z bólu, a teraz zaczyna żartować.

— Skończ się zgrywać i zdejmij tą pieprzoną koszulę. Chyba nie chcesz z podróży do LA, zmienić kurs do najbliższego szpitala. — Damiano zaśmiał się cicho, rozpiął guziki swojego odzienia i pospiesznie je zdjął, ukazując przy tym masę tatuaży i mocno zarysowane V w okolicy miednicy. Zauważyłam niewielki grymas na jego twarzy i dopiero wtedy zwróciłam uwagę na zaczerwienienia skóry w miejscach, które oblałam kawą.

Taniec z Diabłem | Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz