Rozdział 11

159 7 14
                                    

Dziesięć rozdziałów za nami, a ja ani razu nie dodałam nic od siebie.

Dzień dobry! (Lub dobry wieczór, jeżeli czytasz to przed snem).

Zdaję sobie sprawę z tego, że brak mi regularności w publikowaniu. Chcę jednak, abyście wiedzieli, że ten fanfic zostanie doprowadzony do końca. Nie przerwę go.

Mam jednak zasadę, aby nie wypuszczać w świat czegoś, z czego nie jestem do końca zadowolona. Wychodzę z założenia, że lepiej przeciągnąć publikację niż opublikować byle co.

Wiem, że temat Måneskin i Damiano mocno się przejadł.

Nie zmienia to tego, że jestem ogromnie wdzięczna za każdą osobę, która tu zagląda i przeznacza swój czas na czytanie moich prac.

Przed Wami jedenasty rozdział.
Enjoy ❤️

P.S. Komentuj, nie bój się ❤️

***

Po powrocie do hotelu, miałam ogromną ochotę tak, jak stałam - w ubraniach, pełnym makijażu, kompletnie spocona - rzucić się na łóżko i po prostu zasnąć. Spodziewałam się, że praca z ludźmi z branży muzycznej będzie wiecznym rollercoasterem emocji, jednak nie sądziłam, że kolejka, do której wsiadłam, będzie jechała 200 km/h.

Najśmieszniejsze było to, że oni sami, pomimo całonocnej imprezy, litrów alkoholu, zdawkowej ilości snu i regeneracji, wyglądali i czuli się znakomicie. Spędzili cztery godziny na planie sesji zdjęciowej, w spartańskich warunkach pogodowych, w prawie czterdziestostopniowym upale, w ciężkich ubraniach i pełnym make-upie. Następnie, jedynie z trzydziestominutową przerwą na dojazd do nowej lokalizacji, udzielili godzinnego wywiadu w radiu, na żywo, wygłupiając się i bawiąc w najlepsze, a na koniec jeszcze postanowili pojechać do oddalonego o kilkanaście kilometrów od hotelu parku rozrywki, ponieważ uznali, że mieli za dużo czasu do swojego występu i chcieli go jakoś spożytkować.

Tak. Wieczorem jeszcze mieli zagrać koncert.

Po godzinach spędzonych na nogach, czułam jak kontuzjowana kostka dawała się we znaki. Wolałam tego nie lekceważyć i pomimo próśb ze strony Victorii, abym pojechała z nimi, postanowiłam wrócić do hotelu, by organizm choć przez moment odpoczął.

Po zmianie lokalizacji pracy, Damiano kompletnie mnie ignorował. Z jednej strony, oczekiwałam od niego, aby wyjaśnił mi sens swoich działań, ponieważ w pierwszej kolejności mnie zwodzi i sprawia, że przez moje ciało przechodzą dreszcze, a później udaje, że nic nigdy się nie wydarzyło i nawet nie patrzy w moją stronę. Z drugiej strony, nie mogłam niczego od niego wymagać.

Nie ukrywam, że poczułam lekkie ukłucie, gdy w trakcie wywiadu, dziennikarz zapytał o Giorgię, a ten, z ogromnym uśmiechem na ustach, zaczął opowiadać o niej jak o najlepszym co go w życiu spotkało.

Dlaczego właściwie dałam się w to wplątać? Z perspektywy czasu, doszłam do wniosku, że nie mogłam tego nawet nazwać romansem. Było to zwykłym kłamstwem. Kłamstwem i świństwem w najgorszym tego słowa znaczeniu.

Te pojedyncze incydenty, w których dawaliśmy ponieść się emocjom, były przyjemne na chwilę. Na koniec dnia, pomimo tego, o czym Damiano mówił w nocy, byłam tylko zwykłą odskocznią, ponieważ w domu, we Włoszech, czekała na niego wybranka życia.

***

Mijała trzecia doba, a odnosiłam wrażenie, jakbym miała za sobą conajmniej trzy miesiące.

Rzuciłam na stolik nocny swoją kartę magnetyczną i włączyłam klimatyzację. Przyjemny chłód momentalnie objął moje zmęczone wysoką temperaturą ciało. Wypuściłam włosy z ciasnego kucyka i rozmasowałam delikatnie skórę głowy, czując błogą ulgę. Nie przepadałam za ich związywaniem z uwagi na dyskomfort, który mi przy tym towarzyszył, jednak bywały takie dni, jak dziś, kiedy upał panujący na zewnątrz nie pozwalał na to, aby puścić je wolno.

Taniec z Diabłem | Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz